Rozdział 13

348 29 1
                                    

Zatrzasnęłam z hukiem drzwi wychodzące na ogród z tyłu domu Tsukishimy, nie przejmując się tym, że jego mama odpoczywa w salonie. Zignorowałam to, że przez oszklone drzwi widziałam, jak drga i chce wstać, ale w ostatniej chwili zrezygnowała, przytrzymana przez starszego syna w miejscu.

Zmarszczyłam brwi, gniewnie wpatrując się w blondyna, który z obojętną miną stał przede mną. Tsukki czasami potrafił być skończonym idiotom i to była jedna z tych sytuacji. Najgorsze było to, że według niego nie zrobił nic złego, a ja z kolei nie potrafiłam pojąć jego toku myślenia, który kazał mu trzymać gębę na kłódkę.

– Dlaczego mi nie powiedziałeś? – zapytałam z wyrzutem.

– Byłaś zajęta.

– Na mózg z wiewiórką się pozamieniałeś, IQ wyrzuciłeś przez płot razem z chwastami z ogródka?

– To nie pora na prace w ogrodzie – stwierdził obojętnie, wciskając dłonie do kieszeni.

Zgrzytnęłam zębami, ciesząc się, że gdybym je połamała, miałabym darmową usługę stomatologiczną. Prywatna klinika to jednak coś, pomyślałam, próbując zachować względny spokój.

– Chcesz dostać w ten głupi łeb, Tsukishima? – powiedziałam podniesionym głosem, coraz bardziej zdenerwowana. Wiedziałam jednak, że krzyczenie nic tu nie pomoże.  – Czemu mi nie powiedziałeś, że twoja mama miała wypadek?

Nagłe zniknięcie Tsukishimy z festiwalu naukowego w szkole wcale nie było związane z jego czarującym charakterkiem, a wiadomością od Akiteru.

Okazało się, że do szpitala, w którym pracuje mama blondynów, przyjęto nieprzytomnego mężczyznę z podejrzeniem przedawkowania narkotyków lub leków psychotropowych. Pacjent w trakcie przewożenia na odpowiednią salę przebudził się i wpadł w dziką furię. Zachowywał się jak zaszczute zwierze, reagując agresją na otoczenie. Zerwał się z łóżka, rzucając się do gardła stojącej najbliżej pielęgniarki i chociaż lekarz i pielęgniarz, który zareagował od razu, nie byli w stanie go powstrzymać.

Choć oderwali jego dłonie zaciśnięte na szyi kobiety, ten wyrwał się im i zaatakował drugą pielęgniarkę. Pielęgniarkę, którą była pani Tsukishima. Tym razem nie rzucił się na nią z zamiarem uduszenia, a zwyczajnego skrzywdzenia. Pchnął ją z niespotykaną siłą na ścianę i złapał za pierwsze co miał pod ręką. Ku zgrozie wszystkich zebranych był to stetoskop, zerwany z szyj lekarza. Pacjent zamachnął się i trafił ciężką głowicą w głowę pielęgniarki.

Dopiero wtedy, nadbiegli ochroniarze, którzy zdołali go okiełznać. Podduszana pielęgniarka, była wręcz jak nowo narodzona w porównaniu z poturbowaną panią Tsukishimą. Blondynka miała złamaną rękę i głębokie rozcięcie na udzie, które powstało, gdy upadała i zahaczyła o niezabezpieczony kawałek metalu przy krzesełkach dla gości. Uderzenie w głowę nie było na szczęście groźne, chociaż krwawiło i brudziło jasne włosy na bordowo.

Do tej pory nie pojmowałam, jak Kei mógł mi od razu nie powiedzieć o tym, co zaszło. Byłam na tyle blisko z nim i całą jego rodziną, że traktowałam ich jak własną rodzinę. Krew mi uderzała do głowy, kiedy stała przed nim, a ten nawet nie miał na twarzy wymalowanego okruszka skruchy.

– Nie krzycz. Sąsiedzi się zaniepokoją.

– Niech się przyzwyczajają, bo nie zamierzam się zamknąć w najbliższym czasie!

– O co ty robisz aferę?

– Jajco kretynie! Jak mogłeś mi nie powiedzieć?!

– Bo to moja mama, nie twoja.

To był bardzo logiczny argument i nie bardzo miałam, jak go odbić, bo odnoszenie się do strefy emocjonalnej nie podziałałoby na jego głupi móżdżek. Czułam, jak w gardle tworzy mi się ogromna gula, której nie byłam w stanie się pozbyć. Przełknęłam kilka razy ślinę, czując, jak oczy zaczynają mnie piec, a łzy zbierać w kącikach oczu. Potarłam nerwowo nos, który zaczął mnie nieprzyjemnie swędzieć i odwróciłam się do niego plecami.

Być może dramatyzowałam, może reagowałam na to wszystko przesadnie, ale gdybym to ja była na jego miejscu, powiedziałabym mu od razu. Chciałabym, żeby wiedział. Żeby był obok, a nie chodził zadowolony i niczego nieświadomy. Trudnymi sytuacjami w życiu trzeba się dzielić z najbliższymi. Zacisnęłam dłonie w pięści, tak mocno, że paznokcie wbiły mi się w skórę, a ten ból, ten słodki ból, otrzeźwił mnie lekko. Potrząsnęłam głową i wróciłam do środka, zostawiając Keia na zewnątrz.

Wiało.

Wyszłam z jego domu, posyłając poobijanej pani Tsukishimie wymuszony uśmiech. Nie miałam siły być tam ani sekundy dłużej, ale wrócę tu jutro, żeby pomóc, kiedy Kei będzie na treningu.

– Kasumi-chan!

Zatrzymałam się z ręką na klamce furtki i odwróciłam delikatnie głowę, słysząc Akiteru. Kilka łez już spłynęło mi po policzkach i nie chciałam, żeby mnie taką widział.

– Kei to gamoń, nie przejmuj się nim. Już ja go naprostuję!

– Jasne – bąknęłam cicho, niepewna czy w ogóle to usłyszał i odeszłam.

Pierwszy raz tak uważnie śledziłam krzywizny chodnika pod stopami.  

Mój Księżyc |Tsukishima Kei x OC|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz