Rozdział 4

433 25 11
                                    

– Ani razu więcej.

– Daj spokój, ja bawiłam się wyśmienicie – zaśmiałam się, biorąc łyk słodzonego napoju. – Dobrze ci szło.

– Nie powiedziałbym.

Uniosłam wzrok, patrząc na jego profil i uśmiechnęłam się na widok jego naburmuszonej miny. Ostatnio zrezygnował z wizyty u fryzjera i nieco dłuższe kosmyki opadały mu na czoło. Wyciągnęłam rękę, odsuwając kilka kosmyków, które wpadały mu do oczu. Pasowała mu ta fryzura, a przynajmniej według mnie wyglądał w niej znacznie korzystniej, niż gdy ścinał się na krótko. Blond pasma delikatnie się podkręcały i podkreślały jego delikatne rysy twarzy, które ostatnio trochę się wyostrzyły.

– Coraz lepiej czytasz grę przeciwników. Jeszcze trochę, a będziesz nie do pokonania.

Zamruczał coś niewyraźnie i przystanął, czekając na zielone światło na przejściu. Ruch był niewielki, z resztą tak, jak zazwyczaj o tej porze. Ziewnęłam szeroko zmęczona i przetarłam dłonią oczy, uważając, żeby nie podrażnić soczewek.

– Zmęczona?

– Mhm, ciężki dzień.

– Odprowadzę cię – zaoferował cicho.

– Nie, nie trzeba – uśmiechnęłam się delikatnie, przechodząc przez jezdnię. – Też jesteś zmęczony, idź prosto do domu.

– Jesteś pewna?

– Jasne, że tak. Nic mi nie będzie.

Dochodząc do skrzyżowania, pożegnałam się z chłopakiem całusem w policzek i poszłam w swoją stronę. Chyba brało mnie jakieś choróbsko albo było to zwyczajne przemęczenie. Uznałam, że ten weekend przeznaczę na odpoczynek i nawet nosa z domu nie wyściubię. Chyba że mi zapłacą.

Rozplątałam białe słuchawki, które miały przynajmniej trzy supełki powstałe w niewyjaśnionych okolicznościach i podpięłam je do telefonu. Puściłam pierwszą lepszą playlistę i powolnym krokiem zmierzałam w stronę domu. Ten powolny rytm był przyjemny, bo stanowił kontrast do tego, co działo się dookoła. Bez krzyków, bez presji. Chwila wytchnienia i spokoju.

☾☼☽

Kiyoko podała mi miskę z malinami i truskawkami, które jeszcze ociekały wodą po myciu.

– Dzięki. Nie uczysz się? – zapytałam, odbierając naczynie.

Pokręciła głową, odgarniając z czoła grzywkę i zabierając się za zrobienie kremu do ciasta. Podczas śniadania stwierdziła, że z miłą chęcią pomoże mi zrobić ciasto dla Tsukishimy, bo chciałam poświętować jego urodziny w bardziej zachodnim stylu. Zdecydowałam się na nieco urozmaicony deser, dodając do ulubionych truskawek Keia maliny.

– Dziś przerwa, czuję, że jestem całkiem dobrze przygotowana na najbliższe zajęcia.

– To dobrze – mruknęłam, zerkając na przepis w telefonie.

I między nami znów zapanowała cisza, która przeszkadzała mi tylko przez chwilę. Nigdy nie byłyśmy specjalnie rozmowne. Radio postawione na półce grało jakieś rockowe kawałki, które w większej mierze kojarzyłam i cicho nuciłam pod nosem. Siostra nie podzielała mojej miłości do muzyki i tego, że uwielbiałam wystukiwać rytm na każdej możliwej powierzchni. Dotąd żałuję, że nie udało mi się naciągnąć rodziców na naukę gry na perkusji. Chociaż mówią, że na to nigdy nie jest za późno.

– Myślisz, że Tsukkiemu się spodoba?

– Nawet jeśli nie, to na pewno ci o tym powie.

Prychnęłam, zjadając jedną z truskawek i nastawiłam piekarnik, żeby się nagrzał.

Mój Księżyc |Tsukishima Kei x OC|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz