Miskalkulacja. Nie, bardziej lekkie przeoczenie.
Co jak co, ale Mateusz powinien był przewidzieć to, że Zakshot od razu się rzuci, żeby porwać Kyę, zamiast pokojowo poprosić ją o pójście z nimi. A oni powinni byli przewidzieć, że jeśli porwą córkę Michaela Garçon to Landrynki poruszą niebo i ziemię, by nic jej się nie stało.
Mateusz chodził w te i we wte w lobby kasyna, czekając niecierpliwie, aż chłopaki dostarczą Kyę. W zasadzie mógł się zabrać razem z nimi, ale... Musiał się przygotować. Ostatni element układanki, wszystko musiało być perfekcyjne.
Przed kasynem zatrzymał się samochód, a chwilę później Mateusz usłyszał rozmowy. Wyszedł z kasyna, żeby ich przywitać - ich, czyli Michaela Quinna, który celował do Kyi, która się trzęsła i pociągała nosem. Jej makijaż był cały rozmazany od łez, a włosy jedynie cudem i lakierem dalej trzymały się w koku.
Erwin i Joseph natychmiast stanęli przed Mateuszem, który nie zdążył nawet ich przywitać, bo został zalany pytaniami.
— Ona będzie cała i zdrowa, prawda? — zapytał Joseph. Mateusz spojrzał na niego spod byka. — I żywa? Nie zostanie robotem?
— Dzień dobry — powiedział sucho. Erwin zaśmiał się, i dopiero wtedy Mateusz zauważył oznaki stresu na twarzy swojego przyjaciela, schowane za szerokim uśmiechem.
— Cześć, Mateuszku, dzień dobry! Mamy nasz cel. — Erwin wskazał na kobietę, a Mateusz skinął głową, zadowolony, że ktoś wykazywał jakiekolwiek maniery.
Otworzył drzwi do kasyna i pokazał na nie dłonią.
— Zapraszam do środka.
— Aha — mruknął Erwin, tracąc swój zapał. Rzucił niepewne spojrzenie na Kyę, ale powtórzył ruch Mateusza i wskazał na drzwi. — Dobra. Zapraszam panią... Taka słodka, niewinna, miła pani...
— Bardzo miła pani — zgodził się Mateusz. Cała ich szóstka stanęła w lobby kasyna, jednak dalej zastanawiało go, gdzie była reszta grupy. Nawet wysłał smsa do Nicollo, ale nie otrzymał odpowiedzi. — Mam nadzieję, że przeżyje.
— Nie no, przeżyje! — oburzył się Erwin, po czym zwrócił się do Kyi: — Pani przeżyje, na spokojnie.
— Może — dopowiedział Mateusz. Szanował Kyę, ba! Był pewny, że gdyby nie obecna sytuacja, to może by próbował się z nią zaprzyjaźnić, ale jednak znał ją tylko kilka godzin. Miał inne priorytety.
— Stop, stop, stop! — krzyknął Joseph, gdy zaczęli iść w głąb kasyna i Mateusz usłyszał jak zbiega po schodach by dorównać mu kroku.
— Mati... — Erwin westchnął, a Mateusz tylko wzruszył ramionami. Nie miał dla niego lepszej odpowiedzi.
— Ona nie może umrzeć! — powtórzył Joseph, a Mateusz odwrócił się do niego, stając z nim twarzą w twarz. Miał zamiar powiedzieć mu, żeby się zamknął, ale zobaczył jego wyraz twarzy. A Joseph nie był typem osoby, która bezpodstawnie panikowała.
— Jak to nie może? — zapytał, a Joseph westchnął i potarł twarz. Wyglądało to, jakby nie do końca wiedział, jak mu to wyjaśnić, jednak na ratunek przyszedł mu Michael.
— Mati, musi być jakiś sposób, który nie wymaga śmierci. Jej śmierci. — Mateusz podszedł do Laboranta i stanął na tyle blisko, żeby człowiek poczuł się niekomfortowo.
— Z całym szacunkiem, panie sierżancie, jednak nie ma pan pojęcia na temat zabezpieczeń Sektora Piątego — powiedział powoli, ale Michael tylko potrząsnął głową.
CZYTASZ
róż to odcień czerwieni | morwin
FanfictionAlfa-AI był gotowy poświęcić wszystko aby wykonać powierzoną mu misję - do tego został stworzony. Jednak teraz, gdy pozostał jedynie złym wspomnieniem z miejsca pełnego cierpienia, Mateusz musiał żyć dalej, mimo wszystkich błędów, które popełnił. ...