Rozdział 4

84 6 3
                                    

Pov.Mela

Wraz z Emmą skończyliśmy zmywanie naczyń po śniadaniu. Wyszłam na pokład zobaczyć co się dzieje i czy w czymś nie pomóc.

Obok burty zobaczyłam ojca, który najwyraźniej o czymś myślał. Podeszłam i stanęłam obok.

- Coś się stało tato?-zapytałam.

- Hmm? Nie, nic.- odpowiedział.

Wiedziałam że coś się stało. Czułam że o czymś nie wiem.

- Przecież widzę że coś cię gryzie.- nacisnęłam na niego żeby mi powiedział, ale udał że mnie nie słyszy i odszedł. No nic, może kiedyś się dowiem.

Poszłam pomóc Klausowi rozwinąć żagle, bo za chwilę mieliśmy odpływać.

Godzinę później, gdy wszyscy byli gotowi to Amaro z Jackiem i Johnem podnosili kotwicę a Edward stanął za sterem. Powoli odbiliśmy od brzegu i wypłynęliśmy na głęboki ocean.

Pov.???

Stałem na klifie wraz z moim przyjacielem Felixem i patrzałem w oddalający się statek wroga.

-Oj kapitanie nie ładnie tak chować coś co należy do mnie, i tak wiesz że to dostanę.- powiedziałem i uśmiechnąłem się diabelsko.- Felix zajmij się chłopcami i obozem, kiedy mnie nie będzie.- dodałem i ruszyłem do obozu przygotować się na małą podróż.

Pov.Mela

Po półtorej godziny żeglowania ojciec wyszedł z kajuty z sakiewką w ręku. Podszedł do burty i wyciągnął z sakiewki małą fasolkę, która miała nam pomóc w dostaniu się do Londyńskich doków gdzie zacumujemy.

Kilian rzucił jedną z fasolek do wody gdzie powstał magiczny portal. Edward skierował statek w jego środek. Wszyscy musieliśmy trzymać się lin, by nie wypaść poza burtę.

Gdy wypływaliśmy z portalu, to wybiło nas na kilka metrów w górę a sam statek z hukiem opadł na wodę.

Kilka minut później zacumowaliśmy statek przy jednym z doków. Pożegnałam się z załogą i moja ulubioną piątką. Chwilę po tym wraz z ojcem zeszliśmy na ląd a załoga pozostała na statku.

Szliśmy Londyńskimi uliczkami. Przechodni dziwnie się na nas patrzeli, w końcu nie codziennie widzi się ludzi w strojach piratów.

Gdy byliśmy pod domem Wendy, ojciec pożegnał się ze mną przytulając mnie oraz buziakiem w czółko i odszedł.

-Wrocę najszybciej jak to możliwe!- krzyknął i tyle było go widać.

Zapukałam do drzwi, które otworzyła mi pani Darling.

-Dzień dobry Mela.- przywitała mnie radośnie pani Darling.- Proszę wchodź.

-Dzień dobry pani.- odpowiedziałam i weszłam do domu.

Od progu rzucił się na mnie Michaś z Jankiem.

-Mel jak my za tobą tęskniliśmy.- odpowiedzieli w tym samym momencie.

-Ja za wami też.- odparłam i też się przytuliłam.

Część Mela- powitała mnie z radością Wendy.

Obje rzuciłyśmy się sobie w ramiona.
Pod wieczór pani Darling przyniosła nam kolację, na którą bardzo czekałam, bo byłam bardzo głodna.

Po zjedzeniu kolacji poszłam do łazienki się umyć i przebrać w piżamę. Po kąpieli poszłam do pokoju przyjaciółki gdzie miałam rozłożone łóżko, Wendy czekała już na mnie z odpalonym na telewizorze filmem i z przekąskami.
Rozmawiałyśmy o przeróżnych rzeczach i o tym jakie przygody spotkały nas podczas ostatnich kilku dni.

The love of the lost  [OUAT]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz