Następnego dnia z samego rana poszłam na plażę. Wspięłam się na pobliski klif. Usiadłam tak, że nogi mi zwisały i zaczęłam rozmyślać o tym co się wczoraj stało i jak to się stało, że zgodziłam się pomóc Peterowi. Dopiero teraz uświadomiłam sobie, że Pan mógł kłamać na temat bezpieczeństwa Henry'ego po tym jak chłopak odda mu swoje serce. Dziwnie się czułam, bo tym razem nikt mnie nie śledził. W końcu w jakimś stopniu mogłam poczuć się wolna, bo i tak byłam uwięziona na tej piekielnej wyspie.
Rozmyślałam jeszcze o Wendy co zrobi gdy dowie się że zniknęłam. Przecież na wyspie czas płynął inaczej niż w normalnym świecie. Chciałam też zjeść coś innego niż jajecznice, którą chłopaki robili prawie że codziennie. Z racji że wszyscy jeszcze spali to postanowiłam że dzisiaj to ja zrobię śniadanie. Wróciłam więc do obozu i udałam się w kierunku kuchni. Posprawdzałam wszystkie szafki i zastanawiałam się skąd oni biorą te rzeczy, ale przypomniałam sobie, że przecież przepływają tędy piraci i chłopcy włamują się na statki i biorą potrzebne im rzeczy. Nie tylko jedzenie ale i bronie albo jakieś ubrania.
Powyciągałam potrzebne mi rzeczy i zabrałam się do gotowania. Stwierdziłam że zrobię naleśniki z owocami jakie udało mi się uzbierać gdy wracałam do obozu. Gdy wymieszałam wszystkie składniki to zabrałam patelnię i wyszłam z kuchni. Podeszłam do ogniska, które było rozpalone i zaczęłam wlewać ciasto na patelnię.
Gdy smażyłam ostatniego naleśnika, chłopcy wychodzili ze swoich chatek i podchodzili aby zobaczyć co robię.
- Weźcie ten talerz z naleśnikami i siadajcie do stołu. Zaraz przyniosę owoce.- powiedziałam i zdjęłam naleśnika z patelni.
Jako ostatni z chatki wyszedł Pan i nieco się zdziwił na ten widok.
- Co tu się stało? - zapytał.
- Naleśniki zrobiłam na śniadanie, bo nie wytrzymałabym jakby znowu była jajecznica.- odpowiedziałam- No a teraz siadaj do stołu. Już przynoszę owoce.
Po pięciu minutach każdy już zajadał się naleśnikami.
Henry był w siódmym niebie, uwielbiał naleśniki i najchętniej jadłby je codziennie. Każdemu smakowały, nawet temu marudzie Peterowi. Prosili mnie żebym robiła je częściej, więc się zgodziłam nawet zaproponowałam że mogę ich nauczyć je robić, na co się zgodzili.Gdy wszyscy zjedli pomogli mi posprzątać, a potem poszli wykonywać swoje codzienne obowiązki, takie jak warty lub przegląd broni czy nic się nie psuje i takie tam.
Pov. Wendy
Obudziłam się i od razu zobaczyłam że nie ma Meli. Stwierdziłam że musiała iść do łazienki. Kiedy po dość długim czasie nie wracała, poszłam sprawdzić gdzie jest. Gdy zeszłam na dół nigdzie jej nie widziałam, może wyszła na spacer i zaraz wróci.
Po godzinie nadal jej nie było. Nie dawała oznak życia. Zaczynałam się martwić, poszłam do mamy i jej wszstko opowiedziałam. Kobieta nie spała już od dłuższego czasu, ale też jej nie widziała. To wszystko zaczynało się robić bardzo dziwne. Wiedziałam o niej wszystko, nawet to że ona jak i jej ojciec byli piratami. Stwierdziłam że napiszę do Killiana list, w którym mu wszystko napiszę.
Po napisaniu listu wyciągnełam magiczny gwizdek, który dostałam od Meli i jej ojca. Wystarczyło że zagwiżdżę a przyleci papuga, która dostarczy list. Nie ważne było jak daleko ptak się znajdywał zawsze go usłyszał. Tak też było i tym razem. Gdy ptak przyleciał od razu wziął w dziobek kopertę z listem.
- Przekaż ją Killianowi.- powiedziałam a ptak przyjął to do wiadomości i odleciał.
Pov. Peter Pan
Śniadanie, które zrobiła Jones było przepyszne. Faktem było to, że dość często jedliśmy jajecznicę. Widać było, że chłopcom bardzo smakowało. Dziwnie było to ode mnie usłyszeć, ale cieszyłem się żę chłopakom powoli powracał szczery uśmiech. Mela pomimo że była tu od niedawna to i tak zrobiła dla nich wiele.
- Ej kto idzie grać w ciuciu babkę?- zawołała dziewczyna, a chłopaki jak poparzeni zebrali się koło niej.
Thimothy za bardzo kręcił się koło Meli, co zaczęło mi strasznie przeszkadzać. Ostatnio często zaczął koło niej chodzić i się popisywać.
Przez dłuższy czas grali w tą ciuciu babkę, a Thimothy ciągle się na nią patrzył, próbował od czasu do czasu do niej zagadać, ale dziewczyna nie okazywała zainteresowania. Myślałem że podejdę do niego i wpierdole mu w ten ryj. Nie byłem w niej zakochany ani zauroczony. Sam fakt tego że nie umiałem kochać był mi obojętny, ale nie podobało mi się że chłopak się koło niej kręci.
Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że potrafię coś poczuć.
Gdy skończyli grać Mela coś tam gadała, że idzie się przejść. Oczywiste było to, że za nią pójdę, ale chyba nie tylko ja miałem taki plan. Thimothy podążał za nią jak cień.
- Ej, piękna!- zawołał, a ja kipiałem ze złości.- Powiedz mi, jaki jest twój typ chłopaka?
Aż mnie zatkało jak to usłyszałem myślałem, że tam podejdę i wybiję mu dwie jedynki. Typ sobie grabił u mnie. Byłem świadomy tego jaki jest Thimothy, myślał że może mieć wszystko. A teraz myślał że może mieć i ją ale się najwidoczniej grubo mylił.
- Hmm pomyślmy.- dziewczyna udawała że się zastanawia.- Mój typ chłopaka jest całkowitym przeciwieństwem ciebie.
Dziewczyna mnie nie zaskoczyła jakoś bardzo tą odpowiedzią, ale i tak mi się chciało śmiać z chłopaka. Jones zwinnie go wyminęła i poszła w kierunku plaży. Ja natomiast wyszłem zza krzaków i podeszłem do chłopaka.
- Hahaha. Ty na prawdę myślisz że taka dziewczyna jak ona, zwróci na ciebie uwagę.- zakpiłem i spojrzałem na niego.
- Ona jeszcze bedzie moja. Jak chcesz możemy się założyć który pierwszy ją wyrwie.
Myśłałem że mnie pojebie. Czy on na prawdę myślał że ona jest głupia. Jeśli chciał skończyć żywot z jej ręki to go nie zatrzymuje. Już wyobrażałem sobie jak jej szabla przebija chłopaka na wylot.
- Nie zakładam się o takie rzeczy. Wiesz o tym, że może to kogoś zaboleć.
- Od kiedy ty się interesujesz innymi i ich uczuciami?- spytał.
- Rzadko, ale przynajmniej wiem jak się zachować żeby nie wyjść na dupka.- odpowiedziałem i poszłem za dziewczyną.
Pov. Mela
Oczywiście że wiedziałam, że Peter szedł za mną i za tym idiotą Thimothym. Głupia nie byłam.
- Ej, piękna!- zawołał. - Powiedz mi, jaki jest twój typ chłopaka?
- Hmm pomyślmy.- udawałam że się zastanawiam.- Mój typ chłopaka jest całkowitym przeciwieństwem ciebie.
Wypaliłam to co jako pierwsze przyszło mi na język i zwinnie go wyminęłam by schować się za drzewem, wiedziałam że Peter zaraz nie wytrzyna i odwali coś.
Nie spodziewałam się tego co usłyszę od Petera. Czy on właśnie nie zgodził się na propozycję Thimoti'ego? Nie to zapewne jakiś żart. Peter nie mógłby przegapić okazji by pokazać że zawsze wygrywa. Wyszłam zza drzewa i poszłam na plażę.
Udawałam że chodzę na spacery ale to była tylko wymówka do szukania okrętu. Chciałam już zobaczyć przyjaciół, Emmę i ojca. Wiedziałam też, że musimy uratować Henry'ego. Wendy zapewne zdążyła wysłać już list. Więc muszę się spieszyć, bo nie mam za dużo czasu. Chciałam po prostu by Henry wrócił cały i zdrowy do Emmy.
CZYTASZ
The love of the lost [OUAT]
FanfictionKsiążka opwiada o nienawiści, przyjaźni i miłości. Czy przez miłość, da się zrezygnować z rzeczy, której szukało się kilkadziesiąt lat? Tego nie wie nikt. Czy miłość potfafii dokonać cudów jak to opisują w bajkach? Historia dotyczy szesnastoletniej...