Rozdział 11

28 2 0
                                    

Na śniadaniu usiadłam obok Henry'ego i zaczęłam się integrować z innymi chłopcami. Peter siedząc w oddali patrzył się na mnie i nawet się lekko uśmiechał. Gdy zobaczył że się na niego patrzę od razu powrócił do swojej kamiennej twarzy bez żadnych emocji.
Po zjedzonym śniadaniu ustaliliśmy że pójdziemy na łąkę pograć w różne gry i zabawy.

- Mela.- zaczął- nie przemęczaj się jak tam będziesz, i uważaj na brzuch i głowę.

- Peter, nie jestem już małym dzieckiem. Wiem jak mam o siebie zadbać.- odpowiedziałam i poszłam.

Siedziałam pod drzewem i przyglądałam się bawiącym się chłopakom.

Zawsze bawiłam się z Johnem, Klausem, Jackiem, Amaro i Edwardem, którym mogłam ufać na każdy sposób i bezgranicznie. Wendy też się zaliczała do moich przyjaciół, zawsze mi pomagała, gdy nie byłyśmy blisko siebie to wysyłałyśmy sobie listy i mówiłyśmy sobie wszystko. Gdyby ona była w niebezpieczeństwie to oddałabym za nią życie a ona za mnie. Wiedziałam że z takimi osobami to jest przyjaźń na wieki.

Grałam z chłopakami w chowanego w którym tylko stałam za drzewem bo nie mogłam pobiec gdzieś indziej. Niestety wszystko co fajne zawsze się musi skończyć, bo zza krzaków wyszedł niszczyciel dobrej zabawy. Inaczej Peter.

-Nie no pięknie wykonujecie swoje obowiązki. Nic tylko pogratulować.- Tak jak zawsze zaczął swoją gadkę.

- Nie no ten to kurwa wchodzi w idealnym momencie, japierdole co za pojeb.- powiedziałam pod nosem, ale potem tego pożałowałam. Peter patrzył w moją stronę.

Byłam w czarnej dupie.

-Co się tu odwala? Przecież mówiłem wam że ona ma odpoczywać a nie grać z wami- powiedział do chłopców- A z tobą sobie pogadam.- powiedział patrząc na mnie, czyli faktycznie byłam w dupie.

-Stary no weź, chociaż raz nie rób tej swojej naburmuszonej miny i z nami pograj. Chociażby w ten twój ulubiony sport. Czekaj jak on się nazywał? Szachy? Chyba jakoś tak.- powiedział Devin a wszyscy chłopcy wraz ze mną zaczęli się śmiać.

Złapałam się za ranę na brzuchu, która zaczęła strasznie boleć.

-Ile razy mam ci mówić że nienawidzę szach. Bardziej preferował bym pochowanego.
Co wy na to?- zapytał a wszyscy zamilkli. Najwidoczniej wiedzieli o co chodzi.

Później się dowiedziałam od Devina że ta gra jest jak chowany tylko że jeżeli Pan kogoś znajdzie to odbiera mu życie, poprzez wyrywanie cienia.

Chłopak odwrócił się i powoli oddalał się w głąb lasu.

-Taki super wielki król Nibylandii a taki nudziarz.- odparłam.

-Młoda nie przeginaj, bo znowu będziesz zamknięta. Jasne?- zwrócił się w moją stronę.

Zrobiłam oburzoną minę i  odwróciłam głowę w przeciwną stronę.

-Zobaczymy.- odburknęłam niezadowolona.

Wszyscy zaczęli się śmiać a ja nie wiedziałam o co chodzi. Gdy się odwróciłam zobaczyłam Petera, który wisiał głową w dół w pułapce Devina, która miałabyć na świnię.

- Ha, a mówiliście że moje pułapki nie działają.- mówiąc to skierował wzrok na swoje dzieło. Devin spuścił wzrok na Pana, który piorunował go wzrokiem.

Chłopak zaczął się wiercić, ale nic mu to za bardzo nie dało więc Felix podszedł i go uwolnił. Pan poszedł w kierunku, z którego przyszedł i tyle go widzieliśmy, chłopaki wrócili do zabawy, a ja usiadłam pod drzewem.

****

Wróciliśmy do obozu zmęczeni i wyczerpani. Mnie oczywiście przyniósł Felix bo Peter powiedział że mam jak najmniej się wysilać. Każdy z nas poszedł do swojego domku, który dzielił z innymi chłopcami. Felix zaniósł mnie aż do domku Petera, który był tymczasowo mój. Nawet nie wiedziałam gdzie Pan spędza noce, ale średnio mnie to interesowało. Chciałam do ojca, załogi i Wendy ale najpierw musiałam odzyskać siły. W domku zobaczyłam siedzącego na krześle Petra.

-Bardzo wcześnie przyszłaś.- i znowu zaczął tą swoją gadkę.

- No zagapilismy się i straciliśmy poczucie czasu.- odpowiedziałam i chciałam wyjść, ale Pan mnie zatrzymał.

- Mela.

-Tak?- spytałam i odwróciłam się w jego stronę.

- Chcesz wiedzieć czemu trzymam tu Henry'ego?

Zdziwiły mnie jego słowa ale kiwnęłam głową. Pan podszedł do mnie wziął mnie na ręce i gdzieś poszedł.

Po dość długim czasie, puścił mnie ale jedną ręką oplótł moją talię i asekurowanie żebym się nie wywróciła, a drugą odsłonił ukryta ścieżkę pomiędzy krzakami. Na końcu tej ścieżki zauważyłam klif. Był stromy i przez chwilę bałam się że Peter chce mnie z niego zrzucić.

- Spokojnie nie zrzucę cię. Nie śmiałbym.

Chłopak znowu czytał mi w myślach. Jak ja tego nienawidziłam.
Musiałam się bardzo hamować żeby nie pomyśleć czegoś czego będę później żałować.

- Widzisz tamtą wyspę w kształcie czaszki?- spytał i pokazał palcem na wprost.

- Tak.

- Otóż w tej czaszce umieszczona jest klepsydra, która odmierza czas nadejścia końca tej wyspy. Nie mogę doprowadzić do jej upadku.- ciągnął- Przez kilkanaście lat szukałem chłopca...

- Po co on jest ci potrzebny?

- Widzisz, Henry nosi w sobie coś co pozwoliłoby uratować Nibylandię.

- Co to takiego?

- Serce.- powiedział a ja domyślałam się o co chodzi.

Z jednej strony chciałam aby magia tu przetrwała, ale nie mogłam pozwolić aby chłopcu się coś stało.

- Chcę porozmawiać z nim na ten temat, bo chcę żeby to była jego decyzja, ale myślę że może mi nie uwierzyć.

Totalnie nie spodziewałam się tego że nie będzie próbował brać tego siłą.

- Ale nic mu się nie stanie?- spytałam.

- Zależy czy zrobi to z własnej woli.- odparł.

Czyli nie miałam się o co bać.

Chyba.

Peter zrobił coś czego się nie spodziewałam. Chłopak przyciągnął mnie do siebie i się przytulił, cały czas uważał na ranę. Zamiast go odepchnąć, to stałam nieruchomo.
Widziałam że Peter dużo przeżył, więc chyba dlatego go nie odepchnęłam. Po paru sekundach oddałam uścisk. Nie wiem czemu to zrobiłam. Może to przez współczucie. Widziałam że to co robi to też po części dla zagubionych chłopców, dla których był jak ojciec.
Peter wcale nie był zły, zmieniła go przeszłość jakiej dostarczył.

- Czy mogłabyś ty pogadać z Henrym na ten temat. Wiem że to ja powinienem, ale tobie bardziej ufa.

- Jasne.

Nie wiem czemu się zgodziłam, po prostu postąpiłam tak jak kazało mi serce.

Wtedy nie wiedziałam że to najgłupsza i najgorsza rzecz na jaką mogłam się zgodzić.

________________________

Hejka,

jak widać wracam do żywych przez kilka miesięcy nie byłam tu aktywna. Przez ostatnie dni przeanalizowałam cała książkę. Dopatrzyłam się w niej wielu błędów, więc przez ostatni tydzień pracowałam nad korektą wszystkich rozdziałów i nad tym rozdziałem, który jest zupełnie nowy. Zmieniłam cały tytuł, okładkę książki oraz opis. Mam nadzieję, że książkę będzie się przyjemniej czytać bez tylu błędów fabularnych jak i gramatycznych.

Mavciav 💖

The love of the lost  [OUAT]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz