8. Napad

76 6 3
                                    

* POV NATHAN *

U Juda bawiłem się świetnie . Właśnie wracałem do swojego domu . Było dość ciemno . Musiałem wstąpić jeszcze do sklepu. Tam kupiłem wode , ogórki i maslo . Już miałem wracać  , ale zobaczyłem znajomą postać . Joe ? Hm teraz skończył sprzątanie w hangarze ? Dziwne . Poszedłem ostrożnie za nim . Widać coś jest na rzeczy . Idzie chwiejnym krokiem . Złapał się ściany przed upadkiem . Po chwili ruszył dalej . Wtedy zobaczyłem , że zostawił krwawy ślad na ścianie . Od razu podszedłem 
- Joe co ....o kurde - szepnąłem gdy stanąłem przed nim . Twarz miał w stróżkach krwi i ją miał nawet na dłoniach . Jego wzrok był słaby . Nie odpowiedział tylko prawie padł nieprzytomny na chodnik . Szlag ! Zaciągnąłem go do ławki w parku niedaleko i tam posadziłem . Wyciągnąłem butelke wody i chuteczki -  dalej Joe ocknj się prosze 
- Jestem przytomny - wymamrotał - poprostu w głowie mi się kręci 
- Napij się prosze i..namocze chusteczki - zostawiłem butelke przy nim , a sam namoczyłem chusteczki w źródełku do picia . Wróciłem i dałem mu ,aby się powycierał . Od razu otworzył oczy i to zrobił wyrzucając zakrwawione chusteczki do kosza . Otworzył butelke i się napił . Teraz było widać po nim ,że mu nieco lepiej . - kto cie zaatakował Joe ? Kto to zrobił ? I czemu ? 
- Nie ważne . Jest dobrze....- sapał starając się uspokoić oddech 
- Powiedz mi prosze . Chce ci pomóc . Z tego co słyszałem z historii o tobie to nie należysz do osób co daliby sobą pomiatać 
Westchnął ciężko 
- Nie chce o tym gadać - odwrócił wzrok . Patrzyłem na niego ze współczuciem . Hm dziwne . 
- no dobrze . A pozwolisz opatrzeć głowe .Wciąż ci się leją stróżki krwi - podszedłem ostrożnie 
- Nic mi nie jest - odsunął się gwałtownie 
- Joe albo ja albo szpital .Wybieraj 
Spojrzał na mnie
- szpital 
Pokiwałem głową . Zadzwoniłem po karetke . Kto go tak mógł urządzić ? Hm dziwne chociaż....szlag ! Chyba się domyślam , ale czemu by to mogli zrobić ?  Po pewnym czasie pogotowie przybyło i zabrali Kinga do szpitala .
Wróciłem do domu . Jutro lekcje . Mam nadzieje , że stan Joea nie będzie taki poważny ,aby chłopak mógł normalnie chodzić do szkoły .

Następnego dnia 

Westchnąłem stojąc przed drzwiami akademii . Mam nadzieje , że Joe przyjdzie ...noio wilku mowa . Widziałem u niego spokój w oczach . 
- Hej i jak ?
- Cześć ....tak świetnie . Lekarz założył mi szwy....,ale nie moge grać i tym razem naprawde - zaśmiał się nieco  drapiąc po karku 
- Jasne rozumiem .Słuchaj mam podejrzenia kto cie mógł tak załatwić . Tylko na mnie nie krzycz dobra ? To ci z olimpu mam racje ?
Patrzył na mnie z powagą w milczeniu ,ale widziałem jak zaciska pięści
- Mi możesz powiedzieć Joe. Nikomu nie pisne ,ani słówka naprawde 
- Tak - odpowiedział w końcu - to oni
- Czemu cie tak potraktowali ? Znacie się ? Z skąd ? - rany sam się zaskoczyłem tymi pytaniami . Gadam chyba tyle co Mark , czyli jego gadulstwo jest zaraźliwe .
- ale z ciebie gaduła - Joe chciał mnie minąć , ale go zatrzymałem nie pozwalajac iść dalej . Byłem dość zdeterminowany - no dobra - wywrócił oczami - chcieli zemsty...znamy się od dziecka - skrzyżował ręce na klatce piersiowej i oparł się o ściane - w podstawówce grałem z nimi w zespole . Przyjaźniliśmy się ...., lecz do czasu kiedy oni wdrożyli w plan treningu zakazane techniki i je używali , ja zacząłem unikać gry z nimi jak i uczestnictwa w meczach . Wtedy musiałem udawać , że mam kontuzje , albo sam sobie ją robiłem dla wiarygodności . Szybko się rozeszliśmy i...
 -Dlatego udawałeś kontuzje na czas meczu . Nie chciałeś grać przeciwko nim - stwierdziłem na co on pokiwał głową - teraz rozumiem . Zbili cie w ramach zemsty tak ? Więc chyba nie musimy się już ich obawiać 
- Można by tak powiedzieć - mruknął King odwracając wzrok
- Hę ? Możesz jaśniej ? 
- No...dadzą dopiero spokój po pewnej walce ...
- Joe ! Nie możesz się przecież bić z tymi szwami na głowie ! Odwaliło ci do reszty przez ten uraz czy jak ?!
- to nie bójka. Źle to może wyraziłem . Chodzi o to walke na bramki . Oni strzelają ja bronie . Mają dwa strzały . Jeśli oba złapie już mi nie będą mi zawracać głowy , jeśli nie ...cóż ....musze zrezygnować z funkcji bramkarza ....
- a jeżeli złapiesz za jednym razem , a za drugim nie ? 
- To powtórka do skutku - wzruszył ramionami
- I tak to niebezpieczne . Nie możesz grać , a na taki pseudopojedynek pójdziesz ? Ty się słyszysz Joe ? 
On jedynie wywrócił oczami .
- Nic mi nie będzie . To nie jest , aż taki duży wysiłek spokojnie 
- Yhym - mruknąłem - kiedy masz to spotkanie co ?
- dziś po 15.00 ....nie mówi mi tylko , że też chcesz iść
- Pewnie , że pójde . Nie puszcze cie samego - stwierdziłem i wszedłem do szkoły .

* POV JOE *

Rany jaki on jest uparty . I tak ze mną nie pójdzie . To nie jego interes  . Nie potrzebuje jego pomocy . Owszem doceniam jego wsparcie podczas meczu , lecz teraz ...eh nie wiem . Wszedłem też do szkoły i schowałem ręce do kieszeni .  Musze dziś tak szybko wyjść , aby Nathan za mną nie poszedł . 

Drugie oblicze KrólewskichOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz