Rozdział I

39 1 0
                                    


Młoda czarnowłosa dziewczyna o szarych oczach i niskim wzroście, właśnie wprowadzała się do mieszkania które opłacali jej rodzice. A ta dziewczyna nazywa się Lily Luferyson, bedzie miała za niedługo 17 lat. Połowa listopada a na dworzu zimno w cholerę. Gdy skończyła się szykować do nowej szkoły,wyruszła.Po dotarciu i wejściu do szkoły uderzyło ją ciepłe powietrze więc rozpieła kurtkę. Od razu w oczy rzucił jej się napis oznaczający pokój derektorki, po zapukaniu usłyszała proszę więc weszła .Pokój wyglądał na standardowy, a w nim znajdowały się dwie kobiety z czego jedna była w jej wieku, po przywitaniu i krótkim wstępie Pani Derektor dała czarnowłosej plan lekcji. Następnie opowiedziała o klubach jak i również dała kluczk do szafki, przedstwiła rówieśniczkę. Po czym się obie pożeganły i wyszły. Lily przyznać musiała że, jak ją nazwała derektorka Veronica Odynson, wyglądała nieźle jej brąz włosy idealnie pasowały do jej czystej cery i zielonych oczu, również wzrostu nie można było jej odebrać była z jakieś 10 centymetrów od brunetki. Veronica zaprowadziła ją do jej szafki i sporo rozmawiały, wymieniły się numerami. Odrazu gdy zadzwonił dzwonek

wybrały się na lekcje. Na początku był wf,język angielski,język francuski,godzina wychowawcza i edukacja dla bezpieczeństa. Po lekcjach Odynson zaprosiła ją do klubu muzycznego którego była menadżerką ponieważ jak się od niej dowiedziała grała kiedyś na skrzypcach, Luferyson przyjeła zaproszenie ale dodała że zastanowi się nad dołączeniem bo karierę ze skrzypcami ma dawno za sobą. Veronica kwneła głową i tylko dodała przed wejściem że do niczego jej nie zmusza.

-Witaam, dzisiaj moja koleżanka będzie z nami żeby zobaczyć czy jej się spodoba i do nas dołączy-powiedziała szatynka, niemalże gdy skończyła do sali wparował wysoki brunet o praktycznie czarnych oczach. Wpadł on na Lily, natychmiast przeprosił.

-Oh to ty za pewnie jesteś tą nową koleżanką o której mi pisała Veronica, miło poznać Leo że tak powiem właściciel tego klubu-uścisneli dłonie, po czym zapytał.-A tak właściwie zagrasz nam może dzisiaj?

-Nie nie-zaczęła zaprzeczać-strasznie dawno nie grałam.

-Chociaż spróbuj-powiedział podając jej skrzypce. Spojrzała zirytowana na koleżankę, wezchneła i z rezygnacją kwineła, ustawiła się nie daleko fortepianu do którego Leo przysiadł z uśmiechem, zaczął grać. Lily zamknęła oczy i zaczęła grać. Gdy skończyli usłyszeli barwa na co Luferyson otworzyła oczy.

-Nie słychać jakbyś miała jakąkolwiek przerwę-powiedział z uśmiechem.

-Ale takowa była-odpowiedziała odkładając skrzypce i siadając na krzesło obok. Zaczęli mieć próby i różne rozmowy. Głupio było jej się przyznać ale przyseneła. Obudził ją głos Leo.

-Hej?

Musisz już wstać, plecy będą cię od tego krzesła boleć.-Otworzyła powoli oczy, od razu w oczy rzucił jej się brunet. Ziewnęła.

-Mmmm która godzina?-zapytała przeciągając się.

-Około 15.

-O jejku-powiedziała wstając, lekko obięła go.-Dziękuję.-powiedziała przestając go przytulać złapała torbę i wyleciała z klasy żegnając się z nim. Szybko się ubrała i ruszyła do domu, a tam zjadła obiad. Odrobiła lekcje, pogadała chwilę z rodzicami, następnie pooglądała sobie kilka odcinków anime gdy dostała wiadomość.

Veronica:

Hej jakieś plany na ten tydzień?

Lily:

Właściwie to nie.

Chwilę popisała z nią gdy już miała odkładać telefon dostała wiadomość.

Nieznajomy:

Masz może ochotę by ze mną pójść na spotaknie?

Lily:

Chyba Pan/Pani pomylił/a numer

Nieznajomy:

Piszę z Lily Luferyson?

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Na tyle z pierwszego rodziału jeżeli będzie się podobać wstawię kolejny.

Pianista i SkrzypaczkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz