Rozdział VII

5 0 0
                                    

-Hej, normalni jesteście?!- wrzasnęła brunetka.
-Nie koniecznie-odpowiedział Luke.
-Idę i nic nie zmieni mojego zdania, wyryjcie to sobie na pamięć.
-No daj spokój dołącz męczymy cię już tym tydzień, a ty dalej nic- próbował ją przekonać Adrien.
-Jak widać póki co moja cierpliwość jest święta gdy się skończy nie będzie za ciekawie-ostrzegła, w tym samym momencie do sali wszedł Leo. Gdy zobaczył co się dzieje zaśmiał się i powiedział.
-Nie wierzyłem w to że na prawdę to zrobicie.
-Tak zrobili, a teraz idę- szarpneła za klamkę. Nie otworzyły się, drugi raz też nie.-Co jest do cholery?!- zapytała zirytowana sytuacją, spróbował otworzyć drzwi Matt jemu również się nie udało.
-Są dwie obcję albo zatrzasnęły się albo ktoś nas zamknął-dodał Matt.
-Nie możliwe tylko ja mam klucz-powiedział Leo poszukując kluczy w spodniach mina mu zrzędła.
-Niech zgadnę nie masz ich-odparła brunetka na co brunet kiwną, ze złości przywaliła pięścią w ścianę. Po czym sięgnęła telefon, zadzwoniła.
-To ty, wracaj i otwieraj
-Bingo szybko na to wpadłaś za jakąś godzinkę wrócę- powiedziała Odynson.
-Idiotka-rozłączyła się i spojrzała na resztę.-Mam dość-zasiadła na krzesło na którym siedziała przy pierwszym spotkaniu.-Siadajcie za godzinę przyjdzie, oby-ostanie słowo powiedziała ciszej. Wszyscy się rozsiedli, zapadła cisza. Ciszę przerwał Leo.  
-Właśnie miałem pytać czy nie chcecie się ze mną przejść na koncert?
-Kogo?-zapytał zainteresowany Matt.
-Nightmare
-A ona podobno nie odeszła z branży?-wtrącił się Luke.
-Wróciła, a bynajmniej tak słyszałem od jej że tak powiem szefa.To mój znajomy. (Leo)
-Nie wiedziałem że masz takie znajomości.(Matt)
-Ma się różne, a ty co o tym myślisz?- zapytał Leo patrząc się na Luferyson.
-Ja? Nie wiem. Wątpię że się pojawi.
-Co tak pesymistyczne? (Adrien)
-Powiem tak poznałam ją więc osobiście wątpię że nagle wróci-te słowa zaskoczyły resztę.
-Znałaś ją? (Leo)
-Można tak powiedzieć. Nie wnikamy w to.
-Jak chcesz.Może zrobimy małą próbę?- zaproponował Leo.Widząc wzrok brunetki dodał.-Będziemy grać na weselu-rozpoczeli próbę.W pewnym momencie wtrąciła się brunetka.
-Proponuję zagrać to trochę radośniej-siegnęła po skrzypce.-Zamiast grać tak-zademonstrowała.-Zagraj tak- następnie odłożyła skrzypce.Anderson posłuchał jej porady i faktycznie bardziej tak ślubie brzmiało.- Tak dokładnie o to mi chodziło-widząc ich wzrok powiedziała.- Grałam na kilku ślubach.-Minęła ponad godzina i ona nadal nie przyszła.Czas znów do niej zadzwonić.-A Pani menadżer zamierza kiedykolwiek przyjść otworzyć te drzwi?
-Ups faktycznie zapomiałam o was.
-AHA.
-Już idę ,spokojnie-rozłączyła się szatynka.Czekali około pół godziny na ukochaną złodziejkę kluczy.W końcu gdy się doczekali Lily podeszła do Leo i szepnęła mu do ucha.
-Dołączę do tego twojego klubiku ale nadal grać nie będę-po czym udała się do wyjścia ze szkoły i wróciła do domu.Tam wzięła antybiotyki.Zrobiła tosty i przygotowała się mentalnie na spotkanie z Nickem. -To już jutro-mruknęła do siebie. Porobiła jeszcze kilka standardowych rzeczy. Następnie poszła spać. Następnego poranka gdy wyszła z mieszkania czekał już na nią jej tata.Weszła do auta przywitała go. Młody taki już nie jest, ciemne brązowe włosy powoli zmieniały barwę na szarą.Skóra bardziej pomarszczona.Lecz mimo wszystko poczucia humoru nie traci.

Pianista i SkrzypaczkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz