Po przejrzeniu prezentów goście rozdzieli się na dwie grupy kobiety które siedziały w kuchni i mężczyzn którzy zostali przy stole. Brunetka spojrzała czy brunet nie słyszy, zapytała.
-Może chcą się Panie napić czerwonego wina?
-A jest?- zapytała Oda, babcia Leo.
-Oczywiście że jest dzisiaj to odkryłam jak szukałam w czegoś w szafkach.
-No to dawaj- zachęciła ciotka. Lily sięgnęła jedno z ukrytych win, cztery kieliszki specjalne do wina. Polała każdej z dziewczyn. Prowadziły przyjemne rozmowy, Lily wypiła tylko kieliszek ze względu że będzie jeszcze jechała do rodziny.
-Powiniśmy już jechać- powiedział Leo wchodząc do pomieszczenia. Spojrzał na wino, na brunetkę, znów na wino i jeszcze raz na nią.
-Nie patrz się tak ja nie piłam.
-Powiedzmy że ci wierzę. Czekam w aucie. - Poinformował, wyszedł.
- To będę się zbierać do poniedziałku mam nadzieję bo wpadnę wtedy na śniadanko.
- Do zobaczenia- rzuciła ciotka gdy ona wychodziła z kuchni. Wzięła co potrzebne i wyszła, dosiadła się do Leo który na nią już czekał. Luferyson przez całą drogę siedziała w telefonie. Anderson spoglądał na nią co jakiś czas. Po dotarciu pod dom rodziny Luferyson, pomógł on zabrać jej prezenty. Weszli do środka. Po wejściu do salonu przywitały ich uśmiechy, również rozmowy. Przywitali się z każdym rozpoczęli ucztę. Po daniu prezentów i chwili rozmowy, Leo wraz z Lily wyszli na ogród w którym zasiadli przy stoliku. Usiadł on naprzeciwko jej.
-Dużo tu kwiatów- zauważył.
-Tak mama bardzo lubi się nimi zajmować. Odkąd pamiętam hoduje kwiaty. Kiedyś zupełnie jej to nie wychodziło, zabijała praktycznie wszystkie- zaczęła trochę wspominać.
-Wybacz że ci przeszkodzę w wspinianu ale chciałem ci to podarować póki jesteśmy sami- powiedział sięgając podłużne pudełko. Podał jej. W środku znajdował się złoty naszyjnik z księżycem.
-Jest cudowny ale nie musiałeś - powiedziała wyjmując go z pudełka. Nawet nie usłyszeli że ktoś podszedł do nich. Był to tata Lily który trzymał kawałek jemioły. Zdziwiona spojrzała do góry gdzie ręka trzymającego doprowadziła ją do twarzy taty. -Poważnie tato?
-No co chciałem tylko pomóc.
-TATO
-Dobra, dobra już idę- faktycznie poszedł. Brunet wstał i założył jej naszyjnik po czym wrócił na miejsce. Uśmiechnęła się do niego, odwzajemnił uśmiech. Chwilę siedzieli w totalnej ciszy ale im to nie przeszkadzało. Wrócili jeszcze do środka, Leo posiedział około godzinki po czym wrócił do domu gdzie czekała na niego śpiące Panie i Panowie już przysypiający. Jego towarzyszka gdy wyszedł, przebrała się po czym poszła spać. Poranka zjedli śniadanie. Spędziła trochę czasu z ciotką, babcią. Później jeszcze z jej ukochanym kuzynem wspominając dzieciństwo. Gdy nadszedł kolejny dzień. Ubrała się, powiedziała na telefonie. Złożył jej wizytę Nick z nietypową propozycją. Ustali przy komodzie.
- Słucham.
-Więc mam pewną prośbę- powiedział sięgając z ostatniej szuflady pistolet. Serce szarookiej zabiło mocniej. -Pójdziesz ze mną na spotkanie z tym zabezpieczeniem.
-Zgupiałeś?! Mało ci po ostatnim razem?
-Posłuchaj gdyby nie było to ważne nie prosiłbym cię o to. Mogę ubić dobry interes.
-Ostanim razem też tak było.
-Proszę przynajmniej będziesz miała mnie na oku.
-Skąd ty to w ogóle masz?
-Kenny załatwił.
-Jeszcze jego w to mieszasz - powiedziała załamana zabierając od niego broń. W tym samym czasie do pokoju wszedł Leo.
CZYTASZ
Pianista i Skrzypaczka
Teen FictionNa razie wstawiam to na próbę jeżeli się spodoba będę wrzucać kolejne rozdziały.