II. Tenko Shimura

295 17 1
                                    


Mistrz bardzo szybko poznał się na Tenko. Na jego tragicznej historii, zabójczej indywidualności i inteligencji jednak szczególnie upodobał sobie jego wielkie rozczarowanie światem. Budowało ono wizję całkiem nowej, jakże interesującej przyszłości. Odpowiednie wychowanie i podsycanie w sercu chłopca rządzy mordu stało się więc priorytetem. Mistrz nieustannie dorzucał do tlącego się płomienia zemsty po nowym drewku, rzecz jasna uważnie je przedtem dobierając aby pokłady dziecięcej złości oparcie znalazły również i lata później. Aby były trwałe i niezachwiane.

Tenko posłusznie przyjmował nową filozofię łącznie z ofiarowanym mu imieniem, które Mistrz wymyślił specjalnie dla niego. I choć zdawać by się mogło, że chłopiec brnie w tę naukę całkiem ślepo, to ułuda pozostawała ułudą.

Nigdy nie wyzbył się chęci osobistej zemsty i ciążących mu, niepoprawnych marzeń, które Mistrz próbował przyćmić swoimi ideałami.
Nade wszystko jednak nie mógł porzucić jeszcze jednej, najistotniejszej rzeczy - rosnącej w nim desperacji.

Mistrz dbał o niego, dawał wszystko czego tylko chciał, a poprzez to rozpieszczanie i zaspokajanie samolubnych, dziecięcych potrzeb Tenko stawał się coraz bardziej nikczemny.
Był podły i przebiegły, nie radził sobie ze złością, a przede wszystkim - tracił pojęcie istoty dobra.
Chłopiec z czasem zobojętniał na czułość i cierpienie innych. Zobojętniał w stosunku do wszystkiego i wszystkich.

Wszystkich z wyjątkiem Amanai.

Było to niedopatrzenie, o którego istnieniu Mistrz nie zdawał sobie sprawy. Bo jakże mógł wiedzieć o tym, jakie emocje wzbudziła w przerażonym dziecku jaśniejąca pośród deszczu nieznajoma? Jak mógł wiedzieć o tak kuriozalnym obrazie?
Oczywiście, przypuszczał istnienie niejakiego przywiązania czy może sentymentu, którym dzieciak zdążył ją już obdarzyć, Mistrz byłby nawet ukontentowany takim obrotem wydarzeń gdzie i ona podsycałaby tę rosnącą złość.
Tyle, że Amanai była dla Tenko uosobieniem wszystkiego, czego ponoć zdołał się już wyzbyć i to, stanowiło nieodkryty problem.

Przyszła do niego pierwszej nocy, kiedy po długiej rozmowie z Mistrzem przydzielono mu własny pokój. Miło się uśmiechała, gładziła go po twarzy, dotykała tak, jak dziecko nowo rozpakowany podarunek. W dodatku, jeśli tylko przejawiał taką potrzebę, z przejęciem słuchała tego co miał jej do powiedzenia.

Ubogi w emocje, w ogóle nie przypominał dziecka, którym przecież był. Jednak gdy nastawała utęskniona noc, dopadała go jakaś nagła, nieposkromiona potrzeba aby widzieć ją koniecznie teraz i zaraz.
Desperacja ściśle powiązana z jej drogą osobą wciąż rosła. Bo chyba była mu droga.

Chyba.

Nie podobało mu się to, że uwielbił ją sobie tak szybko i przez jakiś czas wypierał z głowy tę myśl.
Ale...
Ale.
Czuł się przy niej tak dobrze. Czuł się ważny i zrozumiany, a to... to było niebywałe, wielkie i takie piękne.

A m a n a i || Shigaraki Tomura !yandere!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz