IX. Sekrety brzucha pełnego zgnilizny

55 3 6
                                    


Wszystkie głowy niby pociągnięte jednym sznurkiem obróciły się w stronę Amanai. Stojąc u szczytu schodów wodziła po zebranych spokojnym wzrokiem.
— O co ta wrzawa? — Zapytała lekko przekrzywiając głowę.

Pytanie zawisło w powietrzu. Po pomieszczeniu latały wrogo rzucane spojrzenia, Kurogiri zaprzestał interwencji, ktoś głośno wciągnął powietrze, Toga upuściła nóż.

— Źle dobrałaś nam współpracowników, moja droga. — Powiedział cicho Shigaraki martwo wpatrując się w swoje dłonie.

— Co w nich takiego złego? — Zdziwiła się wolno stępując w dół schodów.

— Obiecałaś mi coś innego. — Mówiąc to podniósł głowę i lekko odchylił palczastą maskę. — Nie darmozjadów z ulicy.

— Chciałeś więc tych z salonów? Wybacz, ale muszę cię rozczarować... — Zadźwięczał drwiący głos Dabiego — Obawiam się, że to dość rzadkie zjawisko.

— Mówiłem ci już coś o zabieraniu głosu bez mojej zgody — syknął Tomura — ty brudny psie.

— Zaczynasz mnie drażnić. — Mruknął złoczyńca wyciągając przed siebie dłoń, na której wnet buchnął błękitny płomień.

W bladych oczach Amanai zamajaczyły dziwnie radosne iskry.

— Niemal zapomniałam. — Wtrąciła miękkim głosem i zbliżyła się nieco. — Naprawdę piękny.

Rozkojarzony wzrok złoczyńcy spoczął na dziewczynie.
— Ach tak? — Odparł z nagłym uśmiechem na pokaleczonej twarzy, po czym i jego druga dłoń zajęła się płomieniem.

— Nie chcemy pożaru. — Zauważył Kurogiri, którego to zaniepokojony wzrok co chwila wracał do Tomury.

Ale Dabi milczał, a uśmiech na jego twarzy rósł.

Amanai rozumiała. Nie bacząc na ogień zbliżyła się jeszcze o krok i spokojnym głosem wyznała:
— Będą lepsze okazje.

Płomień zgasł.

Uśmiechnęła się tak samo uprzejmie i czarująco jak zawsze, po czym wolno oddaliła się w inną stronę. Napotykając na ziemi upuszczony wcześniej nóż, podniosła go i wręczyła Todze.
— Przyjaciół się nie gubi. — Toga zachichotała radośnie i mocno ścisnęła zagubionego przyjaciela.

Dabi stał w milczeniu i marszcząc brwi przyglądał się białej sylwetce. Wolno przekrzywił głowę, zamrugał kilkukrotnie, a oczy jego osobliwy przybrały wyraz. Wtem wydało mu się, że w powietrzu ciąży uczucie pewnej złości. Jakaś dziwna natarczywość poczęła osaczać go wolno z każdej strony. Odrywając wzrok od Amanai zerknął w bok, rozlane czerwienią ślepię tonęło pogrążone w grobowej martwocie.

Dabi przerwał spojrzenie i otrząsając się prędko, odnalazł wzrokiem Kurogiriego.
— To gdzie śpię?

Rozległy się pierwsze rozmowy, pomieszczenie wypełniły głosy zarówno starych, jak i nowych bywalców. Amanai cofnęła się pod ścianę i uważnie śledziła sylwetki zebranych. Wtem wzrok jej padł na schody, gdzie wysoka figura skryła się zaraz w mroku korytarza na piętrze.


Tomura złapał za klamkę od drzwi swojej sypialni, gdy nagle uczuł na nadgarstku znany mu już dotyk. Milcząc zastygł w bezruchu z pochyloną głową.

— Nie idź Tenko. — Poprosiła po cichu.

Ale on nie odpowiedział. Włosy zwisały mu w próżni szczelnie osłaniając twarz.

— To co widziałeś — Zaczęła ostrożnie — Ja muszę taka być...

Tomura poruszył się niespokojnie tym samym wyrywając dłoń z jej uścisku.

Z nogami zadartymi lubieżnej kobiety,
Parując i siejąc trucizny,
Niedbała i cyniczna otwarła sekrety
Brzucha pełnego zgnilizny.*

— Tenko zrozum — tłumaczyła — potrafię tylko pięknie mówić.
Głos miała cichy i spokojny, nieco wyższy niż zazwyczaj.
— Tego chcą, a to tylko mogę im dać. Pochowały i adoracje. Ciągłe potwierdzenia o nieomylności. Nic innego ich nie interesuje i nic innego nie umiem. — Zamilkła na chwilę, a do uszu Shigarakiego dotarło kilka drżących oddechów.
— Taka jestem. — Uśmiechnęła się smutno.
Wtem poczuł jak pierś Amanai przylega nagle do jego pleców, a jej wiotkie ramiona ciasno oplatają go w talii.
— Taka jest moja rola.

Białe dłonie zjechały wolno w dół jego torsu i lekko odchylając brzegi czarnej koszulki, ostrożnie wsunęły się pod ubranie.

— Masz taką ciepłą skórę. — Westchnęła mu cicho do ucha przylegając do niego jeszcze mocniej.

— A-Amanai — Sapnął drżącym głosem.

Amanai cofnęła dłoń i odsunęła się o krok. Tomura ciężko przełknął ślinę i cały oblany krwistym rumieńcem odwrócił się wreszcie w jej stronę. Próbował uspokoić oddech, ale przychodziło mu to z trudem.

— Idź już do siebie Tenko. Ja muszę jeszcze pomóc Kurogiriemu. — Widząc uchylające się w proteście usta, szybko dodała — Wieczorem przyjdę.

Tomura zawahał się, ale wreszcie skinął głową na znak, że się zgadza i jeszcze nim zniknął za drzwiami swego pokoju, wyszeptał:
— Wracaj zaraz.








* Charles Baudelaire, Padlina, [w]: Kwiaty zła, tłum. M. Jastrun.

A m a n a i || Shigaraki Tomura !yandere!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz