VII. Strach się bać

114 12 5
                                    



Serce Tomury wrzało. Działo się coś nieoczywistego, coś nowego i choć nie do końca był w stanie stwierdzić co właściwie to było, tak długo jak dotyczyło jego lubej postaci, nic więcej go nie interesowało. Pozwolił sobie zostać jeszcze chwilę... kilka chwil w tych białych ramionach, by bez krępacji chłonąć jej słodki dotyk.

Pogrążając się coraz głębiej uprzytomnił sobie, że przecież zawsze wiedział.
Nie był jedyny bo był pierwszy. Nie. Był jedyny, bo oczy duszy Amanai, widziały tylko jego.

— Położymy się już? — Szepnęła gładząc go sennie po włosach.

Tomura uniósł oczy i patrzył na nią wzrokiem, jakiego jeszcze nigdy w życiu nie widziała. W końcu potulnie przytaknął i pociągnął ją w stronę materaca.

— Proszę wybaczyć godzinę, ale... — zabrzmiało nagle zza ich pleców.

Cała trójka zastygła na moment w martwej ciszy.
Shigaraki wydał się pojąć sytuację jako pierwszy. Ociężale przechylił głowę w stronę spowitego fioletową mgłą gościa.

— Czy nie wiesz, że przed wejściem do cudzego pokoju winno się pukać? — Zapytał mierząc w niego nadto spokojnym wzrokiem — Zwłaszcza gdy lokatorką jest kobieta?

— Jeszcze dziś rano otwarcie lekceważyłeś kobiety. — Zauważył i z właściwym sobie opanowaniem dodał — A dokładnie to tę, którą właśnie trzymasz za rękę.

Sytuacja malowała się w dość niefortunny sposób. Amanai wciąż stała odwrócona, podczas gdy Shigaraki, który kciukiem ściągał już rękawiczkę, wbijał w intruza zawistne spojrzenie.

— Chciałeś mi coś przekazać? — Zapytała wreszcie spoglądając na Kurogiriego przez ramię — Mów, proszę.

— Jutro punkt ósma przenosimy się do nowej kryjówki. — Oznajmił prędko bez jakichkolwiek odwlekań. — Miałem odwiedzić jeszcze jedną sypialnię, ale najwyraźniej nie ma już takiej potrzeby. Dobranoc. — Mówiąc to prędko zamienił się w parę, której fioletowe stróżki znikły zaraz jak i on sam.

— Nie. — Mruknęła widząc jak oczy Tomury dosięgają drzwi, a on zaraz rzuci się w pogoń za nieproszonym gościem.

— Powie mu! — Warknął niecierpliwie łypiąc w stronę wyjścia — Trzeba się go pozbyć!

— Zaczekaj Tenko, pomyśl, co właściwie mu powie? Że trzymałeś mnie za rękę? — Unosząc brew spokojnie przysiadła na krawędzi łóżka — To nie jest rzecz, którą Kurogiri uznałby za tyle istotną aby zdawać z niej raport. Wszystko będzie dobrze, dopóki nie dowie się, że taka informacja faktycznie mogłaby Mistrza zaciekawić. Dlatego lepiej nie wyprowadzać go z błędu. I właśnie dlatego, nic nie będziemy z tym robić, czy tak? — Zapytała posyłając mu długie spojrzenie.

— A co jeśli sam uzna, że lepiej mu o tym powiedzieć? — Odparł i nagle spostrzegł, że jego druga dłoń wciąż bezwstydnie, łączyła ich palce w uścisku.

— Powiedz mi Tenko, a ty poszedłbyś na skargę do przełożonego bo widziałeś jak dwoje młodych trzyma się za ręce? — Mówiąc to pogładziła kciukiem wierzch jego rękawiczki. — W najgorszym wypadku pomyślał, że mamy romans, a nie trudno zgadnąć, że ostatnią rzeczą, która interesuje Kurogiriego to to, kto z kim sypia.

Niebo rozjaśniał tej nocy blask tysiąca różnych świateł. Przez otwarte okno powiewał ciepły wiatr, który uginał fałdy białej firany, a ta niby młoda, głupiutka tancerka, drżała kołysząc się w jego zdradliwych ramionach.




Następnego dnia, chwilę przed ósmą, cała trójka gotowa była opuścić doczesny przybytek.

— Uważajcie na siebie! — Zawołała Kotori, która jako jedyna przybyła im na pożegnanie. — Bądź ostrożny Shigaraki — dodała ciszej po chwili wahania.

A m a n a i || Shigaraki Tomura !yandere!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz