03

134 5 4
                                    

PETE

"Proszę, pomóż mi." Czułem się jak nowo narodzony. W końcu miałem szansę porządnie się wyspać. Szef Kinn mi na to pozwolił, rzecz jasna. Już jutro miałem wkraść się do domu Drugiej Rodziny, żeby poszukać dowodów, o które prosił Szef. Został mi tylko jeden dzień, aby się przygotować.

"Nie ma opcji! Dlaczego muszę iść z tobą?!" Powiedział zrzędliwie Khun. Stał wyprostowany z rękoma skrzyżowanymi na piersi. Nadal był zły za wczoraj, gdy próbował mnie obudzić. Na wpół spałem i nadal byłem strasznie senny, więc go przegoniłem. To są właśnie skutki. Dokładnie pamiętam co się wtedy stało.

(Flashback)

Puk, puk, puk, puk, puk, puk.

"Hej, Pete! Peteee!"

Puk, puk, puk, puk, puk! Zakryłem sobie uszy poduszką. Ciągłe pukanie do drzwi wkurwiło mnie do zenitu. W dodatku bolała mnie głowa. Ugh! Będę spał przez następne kilka dni. Czy naprawdę muszę teraz się z nim użerać?

"Hej, Pete! Otwieraj!" Krzyk Khun'a dobiegł zza moich drzwi.

Zmusiłem się, żeby usiąść. Potrząsnąłem głową sfrustrowany faktem, że przeszkodzono mi w czasie odpoczynku. W tym momencie sen był dla mnie priorytetem. I nie pozwolę nikomu go sobie odebrać! Wstałem i otworzyłem drzwi ze złością.

"Wstałeś w końcu? Jest południe. Chodźmy zjeść!" Powiedział Szef Khun z szerokim uśmiechem na twarzy, nieświadomy tego, w jak bardzo złym humorze byłem.

"Szefie! Dziś mam wolne! Idę spać!" Trzasnąłem mu drzwiami przed nosem. Nie obchodziło mnie, czy był zszokowany moim zachowaniem, czy zamierzał znowu na mnie nakrzyczeć. Nie teraz. Szybko znalazłem się spowrotem w swoim łóżku, wkładając zatyczki do uszu.

"Pete, ty sukinsynu! Jak możesz mi to robić, co?! Zmieniłeś się. Naprawdę się zmieniłeś!" Pokrzyczał jeszcze trochę, aż w końcu zapadła cisza, a ja zamknąłem oczy i zasnąłem.

"Musisz mi pomóc." Szarpnąłem Tankhuna za rękę. Popatrzył na mnie arogancko i odepchnął moją dłoń.

"Huh, myślisz, że jesteś taki ważny? Przychodzisz tylko wtedy, gdy czegoś potrzebujesz. Bądź świadomy, że ludzie tacy jak ja, nie są niczyimi zabawkami! Jasne, jestem najstarszym synem w Głównej Rodzinie, ale jak mam do diabła walczyć z najstarszym synem Drugiej Rodziny?! Na miłość boską!" Tankhun wstał z kanapy, stając naprzeciwko mnie i patrząc na mnie z góry do dołu. Jego słowa i ton były tak dramatyczne, jakby był w jakiejś operze mydlanej.

"Szefie, przepraszam. Naprawdę byłem wczoraj śpiący." Wzdechnąłem poraz tysięczny. Jak długo moje życie będzie tak wyglądało?

"To tylko wymówki..." Popatrzył na mnie mściwie zaciskając pięści i zęby.

"Możesz chociaż na chwilę przestać być zarozumiały? Mówię poważnie." Powiedziałem, mając nadzieję, że mój ból głowy się nie pogorszy.

Chciałem prosić go o pomoc, żebym mógł jutro z łatwością wejść do domu Szefa Vegasa. A wyszło na to, że siedzę tu od 10 minut i z nim negocjuję. Jeżeli nic z tego nie będzie, to pójdę po pomoc do Szefa Kim'a.

"Ta, jasne! Zawsze to robisz!" Powiedział Khun. Wstałem z kanapy i stanąłem naprzeciwko niego.

"Proszę, czy możesz odwiedzić dzisiaj Szefa Kan'a w domu? Weź jakiekolwiek dokumenty. Chcę tylko sprawdzić kamery w środku i ewentualne wejścia oraz wyjścia dla dobra mojej jutrzejszej misji." wyjaśniłem prawdziwy powód.

VegasPete Sidestory po PolskuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz