Wstęp

671 50 5
                                    

Po tym jak grupa trafiła do Alexandrii wszyscy liczyli na spokój, jednak tak się nie stało. Kiedy w końcu pokonali Negana i zamknęli go w więzieniu mieli nadzieję, że nic więcej już ich nie zaskoczy. Ale i tym razem potoczyło się to inaczej.

Po zakończeniu wojny ze Zbawcami, Rick Grimes, Daryl Dixon i ich przyjaciele pragnęli zaznać chwili odetchnienia. Musieli jednak odbudować to, co zniszczył Negan. Nawet jego dawni ludzie postanowili w tym pomóc. Spora część wróciła do sanktuarium, aby spróbować przywrócić w tamtym miejscu porządek i ulokować się tam na jakiś czas. Rick nie zamierzał przyjąć ich pod swój dach, mając na uwadze wyrządzone przez nich krzywdy. Zawarli jednak między sobą pokój, tak jak chciał tego Carl.

Niektórzy rozjechali się w różnych kierunkach chcąc uciec od ostatnich wydarzeń i zacząć nowy etap w życiu. Wraz z nimi rozniosły się wiadomości o upadku Negana, przyciągając uwagę szczególnie jednej osoby...

Z samego rana Daryl udał się na zwiady, chcąc zorientować się jak wygląda sytuacja ze sztywnymi. Już w ciągu kilku minut zdążył napotkać kilku na swojej drodze. Pogoda zdawała się dopisywać, ale po tym, co grupa przeszła kilka tygodni temu, słońce powinno zawitać na dłużej.

Tego dnia Dixon postanowił oddalić się dalej niż zwykle. Nie spieszno było mu się wracać, a dzięki temu na własny sposób mógł odpocząć. Raz na jakiś czas potrzebował po prostu zaszyć się gdzieś na chwilę i wyciszyć. Chodząc wśród drzew zdawało mu się usłyszeć czyjś krzyk i dłonią natychmiast sięgnął po bełt umieszczając go w kuszy. Echo rozniosło się po lesie, ale nie widział tego od kogo to usłyszał.

W zasięgu jego wzroku pojawił się mężczyzna, chwiejnym krokiem idący w jego stronę. Daryl niepewnie obserwował jego ruchy, nie znając jego zamiarów. Trzymał w dłoni kuszę, w każdej chwili gotowy jej użyć, kiedy nagle nieznajomy sam upadł na ziemię. Postanowił zbliżyć się do niego i sprawdzić sytuację, nie spuszczając jednak uścisku z broni.

Jego oczom ukazał się człowiek z raną w brzuchu, a na widok Dixona wyciągnął w jego stronę zakrwawioną rękę.

-Oni nadchodzą – usłyszał, jednak nie miał pojęcia o kim mówił. Czekał aż dokończy swoją wypowiedź, ale ledwo udało mu się wykrztusić te słowa.

Nieznajomy leżał na trawie, wciąż jeszcze łapiąc powietrze. Ktoś musiał zadać mu tę ranę, być może był nawet niedaleko. Takie rozmyślenia trapiły Daryla, który nie wiedział co z tym zrobić. Przyglądał się umierającemu, któremu nie dało się już pomóc.

Dziwne uczucie ogarnęło Dixona, który rozejrzał się po otoczeniu nie wiedząc co dokładnie się wydarzyło. Palcami zamknął mężczyźnie oczy, po czym wyciągnął nóż, który zanurzył w jego głowie, aby nie doszło do przemiany w sztywnego. Pozostawały pytania dotyczące tego, jak się tu znalazł i kto zadał mu jak się okazało śmiertelną ranę.

Chociaż nie wydawało się to z niczym powiązane, musiał powiadomić o tym swoją grupę, aby Rick zadecydował co z tym zrobić. Zdążył oddalić się już od Alexandrii i nie wiedział, czy zdąży wrócić tam przed zmrokiem. Miał tylko nadzieję, że słowa wypowiedziane przez nieznajomego, a raczej to co się za nimi kryje, nie dosięgnie jego grupy.


^^

Zapraszam was na nowe opowiadanie, którego pomysł narodził się w mojej głowie dosyć dawno, ale teraz postanowiłam zabrać się za jego realizację. Mam nadzieję, że nowa postać przypadnie wam do gustu. Miłego czytania!

"Lucille" x Daryl DixonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz