9. Jaki ojciec taka... nie tym razem

355 44 0
                                    

2 lata przed apokalipsą.

Nie mieszkało im się razem najlepiej, ale po jakimś czasie znaleźli ze sobą wspólny język. Negan dawał Lucille przestrzeń, nie naruszał jej prywatności, a ona starała się nie stwarzać mu problemów. Po dosyć trudnej drodze sądowej mężczyzna w końcu stał się jej prawnym opiekunem.

Początkowo nie wiedział co robi, biorąc pod swoją opiekę uzależnioną nastolatkę. Raz udali się na terapię, aby uporządkować kilka spraw z pomocą specjalisty, jednak rzucenie narkotyków wymagało czegoś więcej.

Lucille czuła, że chociaż tyle jest mu winna za przyjęcie jej pod swoje skrzydła. Irytował ją jak nikt inny, ale może dlatego, że nie miała chęci na inne znajomości.

Pewnego dnia po powrocie ze szkoły wręczyła mu prezent zapakowany w papierową torbę.

-Z jakiej to okazji? - mężczyzna spojrzał na nią zdziwiony, nie spodziewając się takiego gestu.

-Spuściłam swoją ostatnią działkę w toalecie. Dzięki tobie. To nie jest nic wielkiego, zobaczyłam na wyprzedaży w sklepie.

Negan wyjął z torby czerwoną bandamkę.

-Czerwony to mój kolor?

-Zdecydowanie. Możesz ją nosić przy spodniach, albo nadgarstku.

-Skoro mówisz, że do twarzy mi z nim – podszedł do lustra i zawiązał ją sobie na szyi. Nie pamiętał kiedy ostatnio coś dostał.

-Ale żeby nie było kupiłam też sobie – od razu pokazała mu taką samą w fioletowym kolorze, którą również umieściła pod brodą.

-Pasuje nam – zaśmiała się czując, że zaczyna tworzyć się między nimi pewna więź. Specyficzna, ale odpowiadająca obu stronom.

Od tamtej pory było coraz lepiej. Zdarzały się pojedyncze ucieczki ze szkoły, ale Negan rozumiał, że po przerwie jaką Lucille miała od uczenia się, może być jej ciężko na nowo się przystosować.

Tak było do pewnego momentu, od którego zaczęło się psuć. Lucy wpadła w niewłaściwe towarzystwo, które nakłoniło ją do ponownego zażycia narkotyków. Później było już tylko gorzej.

2 miesiące przed apokalipsą zdarzyło się coś, co zaprzepaściło ich relację.

-Dzwonił do mnie dyrektor, znowu nie było cię w szkole – już od samego wejścia do mieszkania roznosił się głos Negana. Nie był on jednak zdenerwowany, bardziej zawiedziony, że jego próba sprowadzenia Lucille na dobrą drogę nie powiodła się. - Przecież wychodzisz każdego ranka, gdzie się szlajasz? Mam sprawdzić ci ręce?

Odłożył torby z zakupami na stół, czekając aż w odpowiedzi na jego pytania usłyszy krzyk, albo odpysknięcie. Kiedy jednak nie otrzymał odpowiedzi, wziął głęboki wdech, rozglądając się po pomieszczeniu.

Przekonany, że znów nie ma jej w domu udał się do jej pokoju, aby niekoniecznie w zgodzie ze sobą przeszukać jej rzeczy w celu znalezienia czegoś niepokojącego. Otworzył drzwi chcąc szybko to załatwić, a jego oczom ukazał się widok, jakiego nie chciał zobaczyć.

Nieprzytomna Lucille leżała na łóżku z ręką zwisającą w stronę pustego opakowania. Nie było ono po żadnych narkotykach, a tabletkach nasennych. Negan przeraził się nie wiedząc jak dawno je wzięła. Podbiegł do niej i od razu sprawdził puls, który na szczęście był wyczuwalny.

Podniósł ją szybko i pochylił jej głowę do dołu, a usiłując doprowadzić do wymiotów włożył dwa palce do jej ust. Dziewczyna odzyskała przytomność, ale nie miała sił, aby to zrobić. W końcu udało jej się zwrócić kilka tabletek.

"Lucille" x Daryl DixonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz