2.9 Koniec nadziei

190 34 0
                                    

Kiedy mieszkańcy osady Lucille przenieśli się do Alexandrii, kobieta miała do wykonania swoje zadanie. Razem z oddziałem, z którym wyruszyła, udali się według trasy jaką zmierzał ich wróg, licząc, że dotrą do ich siedziby. Nie mylili się. Niedaleko głównej drogi natrafili na patrol, który szybko przejęli, aby dowiedzieć się o nowej grupie czegoś więcej.

Jakie zdziwienie pojawiło się na twarzy Lucille, kiedy przywitała ją znajoma twarz.

-Cześć Luke. Zdziwiony?

Poznała go po wyjeździe do innego stanu, niedługo po urodzeniu Thomasa. Dołączył do jej grupy razem z kilkoma osobami, ale nie zabrała go ze sobą do dawnej osady. Chyba nie ufała nowym ludziom na tyle, aby we wszystko ich wtajemniczyć. Mężczyzna wiedział jednak o próbie wynalezienia leku, a jego obecność w tym miejscu znaczyła, że działał z innymi, którzy znali jej lokalizację. Wiedziała o Hughu, ale nie mogła przewidzieć kto jeszcze zdecydował się zmienić stronę.

-George powiedział, że oddałaś się w nasze ręce – był przekonany, że została przejęta.

-George lubił kozaczyć i już go z nami nie ma. Pytanie jak będzie z tobą – podeszła bliżej, aby zadać mu kilka pytań. - Kto tam na nas czeka? Nie pytam o tych obcych dupków, którzy was przekupili, tylko o naszych.

-Patrick, Jensen, doktor. Podobno ma dołączyć do nas Hugh.

-To już nieaktualne.

Mężczyzna spojrzał na nią, nie spodziewając się, że zdecydowała się go pozbyć.

-Nie ja go zabiłam. Ci dranie nie spełnią obietnic jakie wam dali. Powinieneś wiedzieć, że w tym świecie nie można kupić nic pewnego.

Zabrali go ze sobą, aby wskazał im drogę do pozostałych. Dojechali do drogi prowadzącej w głąb lasu, skąd miało być już blisko do siedziby wrogiej grupy.

-Dalej idziemy pieszo – zabrali ze sobą broń i kluczyki do samochodów, po czym ruszyli przed siebie.

Zanim dotarli na miejsce w urządzeniu, które zabrali Luke'owi rozbrzmiał głos.

-George przejechał przez nasz punkt?

-Zgłoś, że już do nich jedzie – Lucille zwróciła się do dawnego znajomego, aby ich nie wydał.

-Jeśli to zrobię, nie zabijesz mnie? - spytał, mając świadomość jak działała. Luke może i był zdrajcą, ale chciał żyć.

Nie mogli dłużej czekać z odpowiedzą, bo pozostali zaczęliby coś podejrzewać, dlatego kobieta na to przystała.

-Masz moje słowo.

Przyłożyła do jego ust urządzenie, cały czas patrząc mu w oczy, aby w razie czego wyczuć, że zamierza ich zdradzić.

-Luke, jesteś tam?

-Sorry Nick, George właśnie nas minął. Jadą do was i mają ze sobą Lucille.

-Przyjąłem. Zostań na czatach. Jej ludzie mogą spróbować coś wymyślić.

-Jasne.

Zakończyli połączenie, ale po dobrej jakości sygnału dało się stwierdzić, że byli już blisko. Pięć minut później zauważyli kilka budynków znajdujących się obok siebie. Nie przypominało to jednak osady, wyglądało jak coś, co zrobiono w pośpiechu i niekoniecznie starannie.

-Tutaj żyjecie?

-Przyjechaliśmy jakieś dwa tygodnie temu.

-I od razu postanowiliście nas najechać?

Nie miała w zwyczaju działać tak pochopnie, a plan o którym słyszała zakładał po prostu jej poddanie się. W tej sytuacji dzięki takiej roztropności, Lucille zyskała szansę na wygranie konfrontacji.

"Lucille" x Daryl DixonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz