Axl
Weszli tylnymi drzwiami i Cleo podeszła, żeby podzielić się tym, co czuła w związku z tym, co czuła.
Cleo nie miała szansy.
Hattie skoczyła pierwsza.
„Posłuchaj Do Podziwu Gładka Generałowo. Moja matka spotyka się z kolesiem o imieniu Shiloh. Zarabia na życie rzeźbiąc kłody i cuchnie żarciem."
Cleo przybrała wyraz twarzy pełen dezaprobaty, ale trzeba było powiedzieć, że to był jej normalny, spoczynkowy wyraz twarzy. Został chwilowo zastąpiony przez jej twarz Co do cholery sobie myślicie, przerywając moją drzemkę.
„Wiem" - zgodziła się Hattie.
„Słonko" - powiedział Axl drżącym głosem.
Odwróciła się do niego.
„Myślisz, że to zabawne?" - zażądała.
„Trochę" - skłamał.
To nie było trochę zabawne.
To było przezabawne.
Jej głowa przekrzywiła się niebezpiecznie i Axl starał się skupić na tym, a nie na poruszających się wraz z nią wspaniałych lokach.
„To zabawne, że moja mama urządza zasadzkę na nasz brunch z moim chłopakiem, zmuszając mnie do poznania jej chłopaka? O którym nie wspomniała ani słowa? Tym, z którym widuje się teraz od trzech miesięcy, znowu, nie wspominając ani słowa? Który zarabia na życie rzeźbiąc kłody i cuchnie żarciem?"
„Widzę, że nie rozumiesz, dlaczego to zrobiła, biorąc pod uwagę, że była cholernie zdenerwowana, Shiloh była cholernie zdenerwowana, a ty nie przyjmujesz tego zbyt dobrze."
„On zarabia na życie rzeźbieniem w kłodzie!" - wrzasnęła.
I Cleo uciekła.
Najwyraźniej nie była fanką wrzeszczących kobiet.
Axl złapał Hattie w pasie i przyciągnął ją do siebie, zanim objął ją drugą ręką.
Ponieważ, nawet jeśli nie był też fanem wrzeszczących kobiet, był fanem Hattie.
„Mała, wyluzuj" – nalegał.
„Nie mogę w to uwierzyć" – powiedziała.
„Tak, dostałem tę wiadomość przez całą drogę do domu z Mercury Cafe."
„To niewiarygodne" - głównie się powtarzała.
Tym razem nie odpowiedział.
„Chodzi mi o to, że jeśli to gdzieś zajdzie, a oni wyraźnie są w sobie zadurzeni, więc to gdzieś zmierza, jak on utrzyma dom?" - zapytała niedorzecznie - „Myślę, że był na haju na brunchu. Nie jestem pewna, czy to dobra mieszanka, rzeźbione drewno, które, jak zakładam, wymagałoby ostrych narzędzi i ukamienowania."
„Czekaj. Czy zostaliśmy cofnięci do 1952 roku i musimy się martwić, jak chłopak twojej mamy utrzyma ją, skoro ona ma udany biznes dekorowania ciast, z którym odnosi sukcesy od prawie dwudziestu lat?" - zapytał.
Wyglądała na skarconą.
„Jeśli tak jest, nie martw się" - dokuczał - „Zabezpieczyłem cię. I chcę, żebyś założyła krótki fartuszek na obcisłą spódniczkę i bliźniak, kiedy zrobisz mi kolację i powitasz mnie w drzwiach martini. Chociaż myślę, że musimy przerwać nasze plany i nie robić nic poza pieprzeniem reszty dnia, żeby wyjść i kupić ci sznur pereł."