Rozdział V

676 42 52
                                    




- To ty - wydusiła przez zaciśniętą przeponę. Podniosła się z miejsca i spojrzała na stojącą przed nią postać.

- Tęskniłaś?...

- Sądziłam, że już nigdy cię nie zobaczę. Zawiodłeś mnie.

- Czyli jest nas dwoje, bo ja również czuję się zawiedziony twoją bezmyślnością. Niedorzecznie łatwo było cię tu zwabić... Zbyt łatwo.

- Miałam wizję.

- Zmarli mogą wpływać na sny, wizje i najróżniejsze obrazy widziane na jawie.

- Spreparowałeś ją? - Wednesday posłała mu nienawistne spojrzenie - Wiem, że kłamiesz. Nie byłbyś w stanie wniknąć do mojego umysłu.

- Dużo jeszcze o mnie nie wiesz - prychnął w odpowiedzi.

- Wzajemnie - wymamrotała - Wizje były prawdziwe. Widziałam jadącą furgonetkę z zabitymi strażnikami w środku, a później nie żyjącego Xavier'a. To musiało coś znaczyć.

- Dlatego cię tu ściągnąłem. Wkrótce zdarzy się coś, co nareszcie raz na zawsze zniszczy tę szkołę.

- Nie wiedziałam, że jesteś przeciwko dziwolągom. To spora hipokryzja, skoro wcześniej sam do nich należałeś.

- Dobrze, że użyłaś czasu przeszłego. Teraz nie należę już do nikogo, ani niczego.

- W takim razie do czego zmierzasz?

- Widzę, że nie tylko myślenie przychodzi ci dziś ciężko - zakpił, przewracając oczami - Uważasz, że pozbycie się Crackstone'a coś zmieniło? Nevermore ma znacznie więcej tajemnic, o których nie masz pojęcia. Ten incydent tylko w końcu wypchnie je wszystkie na światło dzienne.

- To nie powinno cię już interesować. Sam przyznałeś, że nie należysz już do żadnego miejsca, a w szczególności do tego - dziewczyna skrzywiła się z odrazą na widok jego zmętniałych oczu.

- Lubię patrzeć na porażkę tych, których już za życia nie tolerowałem - szepnął, chichocząc szaleńczo - Pragnienie satysfakcji to wystarczający powód, by na chwilę opuścić zaświaty.

- Myślałam, że Xavier był twoim przyjacielem.

- Nie miałem przyjaciół, chociaż teraz nie jest to sednem sprawy.

- Zatem czego ode mnie chcesz? - warknęła, nie odrywając od niego wściekłego spojrzenia - Wciąż nie mogę dostrzec, jaki interes miałeś w ściąganiu mnie tutaj, skoro jesteś przeciwko Nevermore.

- Kiedy wspomniałem o satysfakcji, rzecz jasna z oglądanej rozgrywki, miałem również na myśli równe szanse. To jak oglądanie meczu. Gra pomiędzy doświadczonymi zawodnikami, a ledwo trzymającymi się na nogach dziećmi, nie byłaby zbyt pasjonująca. Chcę więc wyrównać możliwości, a później z przyjemnością patrzeć na was, zaprzepaszczających wszystko, co mieliście i przegrywających swoją przyszłość.

- Do rzeczy, Rowan. Wypadłeś z listy mych priorytetów już wiele miesięcy temu.

- Cóż, powiedzmy, że nieopatrznie zdażyło mi się usłyszeć twoją rozmowę z matką, którą odbyłaś przed kilkoma miesiącami. Mówiła ci, że Goodie opanowana jest rządzą zemsty i przed niczym się nie cofnie, ale to ostrzeżenie nie powstrzymało cię przed skorzystaniem z jej pomocy.

- Nie tobie to oceniać. Jedyną alternatywą była śmierć.

- Czasem śmierć jest większym dobrem.

- Mówisz tak, bo sam jesteś martwy.

- Być może - Rowan kiwnął głową. W świetle księżyca jego twarz była biała niczym kartka papieru, a na policzkach dało się dostrzec sinozielone plamy opadowe - Goodie jednak nie poprzestanie na zabiciu Crackstone'a.

Światła Nocy [Wednesday x Xavier][ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz