Rozdział XI

393 32 12
                                    


- Jesteś pewny, że chcesz rozpoczynać rozmowę na taki temat? - zapytała, stając tuż przed nim.

- Nie rozumiem, o co ci chodzi.

- Wręcz przeciwnie. Doskonale wiesz, co mam na myśli, inaczej nie wypowiadałbyś na głos swych dwuznacznych aluzji.

- Wednesday, nie wszystko jest tak czarno białe jak ty - Xavier w zamyśleniu zwiesił głowę - Wiem, że nie lubisz mnie w taki sposób, jak Tyler'a, albo nawet Nathaniel'a, ale chciałbym, żebyś...

- Milcz - syknęła, powoli zbliżając swoją twarz do jego twarzy - Nigdy więcej nie próbuj odczytywać moich emocji, ponieważ w każdym przypadku skończy się to niepowodzeniem. Hipotetycznie nawet, gdybym żywiła do ciebie jakiekolwiek pozytywne lub bardziej niż pozytywne uczucia, byłoby to niepożądane, ponieważ jesteś osobą, z jaką chciałabym utrzymywać relację jedynie platoniczną, co jednak nie zmienia faktu, że niestety nie zawsze wszystko idzie po naszej myśli - ciemnowłosa dziewczyna nie odrywała wzroku od oczu chłopaka, który spojrzeniem błądził gdzieś w oddali.

- O tym mówię. Nic od ciebie nie oczekuję, ale nie wiem, czy będę potrafił się z tobą przyjaźnić. To pozostawia we mnie okropne uczucie pustki i niedosytu - Xavier westchnął i cofnął się o krok - Mam nadzieję, że w końcu znajdziesz osobę, która będzie dla ciebie odpowiednia, a mi pewnie wkrótce i tak przejdzie. Powinniśmy zostawić to za nami. To najlepsze wyjście - powiedział, przenosząc na nią wzrok. Był zupełnie szczery, chociaż oczy niepokojąco mu błyszczały, jakby od zbierającej się w nich wody. Posłał jej blady uśmiech, po czym, jak gdyby nigdy nic, pomaszerował dalej. Wednesday nie ruszyła się z miejsca i dopiero po upływie minuty, była w stanie przyswoić to, co właśnie powiedział. Jego słowa wywołały w niej nowy rodzaj niepokoju, jakiego nigdy wcześniej nie doznała. Zetknęły się z grubą powłoką, otaczającą jej duszę i uderzyły w nią z taką siłą, że musiała zebrać całą swą silną wolę, aby za nim nie pobiec. Miał zamiar zostawić ją samą. Każdemu innemu z zachwytem by na to pozwoliła, ale coś bardzo jej się nie spodobało w sposobie, w jaki jej to przekazał. To nie były jedynie puste wyrazy, a zwiastun realnej chęci ruszenia do przodu. Czekała ją więc samotna banicja.

- Xavier - wydusiła, doganiając go - Nienawidzę się tłumaczyć, ale tamto z Tylerem to było nieporozumienie. Ja też próbuje ruszyć do przodu - rzekła, nieporadnie chowając dłonie za plecami - Nie sądzę, żebym była właściwym typem osoby do brnięcia w jakieś poważniejsze znajomości. Nie mam też na nie czasu, ani nerwów, ale moje zimne serce lodowacieje jeszcze bardziej na myśl, że pomiędzy nami tak się posypało - uniosła głowę, widząc jego niepewną minę. Chłopak zamrugał oczami, jakby w obawie, że jej słowa są jedynie efektem postępującego uczucia derealizacji. Wednesday uznając, że wszystko zostało już powiedziane, chwyciła brzeg jego koszulki, przyciągając w swoim kierunku. Drobnymi dłońmi, ścisnęła jego policzki pomiędzy palcami i jak małe dziecko zawzięcie przycisnęła do swojej twarzy. Nie czuła się z tym komfortowo, chociaż jednocześnie bardzo pragnęła to zrobić, ponieważ wiedziała, iż najprawdopodobniej żadne z nich nigdy później już nie odważy się na taki ruch. Xavier faktycznie zamierzał zapomnieć o wszystkim. Ta myśl przeważyła ostatnią szalę zawahania. Zamykając oczy, dotknęła jego ust swoimi, czując, jak jedna z jej dłoni styka się z jego policzkiem, a druga opiera o szyję. Skradła krótki pocałunek, nie wiedząc nawet, czy może sobie na niego pozwolić. Na ułamek sekundy oboje zastygli, stykając się nosami. Panna Addams wyczuła niepewność chłopaka i niezdecydowanie, z jakim wiązało się przyspieszone bicie jego serca. Postawiła wszystko na jedną kartkę i ponowiła pocałunek, czując, jak od razu go odwzajemnia. Xavier złapał ją w talii, pogłębiając pocałunek, lecz nie potrwało to długo. Dziewczyna po chwili ostrożnie się odsunęła, patrząc na niego z ukosa.

Światła Nocy [Wednesday x Xavier][ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz