Rozdział VIII

542 37 30
                                    


Wednesday niejednokrotnie zastanawiała się, dlaczego w Nevermore tyle rzeczy było możliwych. Owszem, była to nietypowa placówka, ale wszelki regulamin, zasady, czy cokolwiek związanego z bezpieczeństwem i higieną pracy, istniało tu jedynie w teorii. Nikt nikim się tutaj nie interesował, co miało pewne istotne wady i zalety, o których jednakże głośno nie wspominano. Stąd też właśnie zaskoczyły ją słowa dyrektor Hawthdore, która powiedziała Nathaniel'owi, że ma ją na oku. Gdyby faktycznie tak było, chyba nie dopuściłaby do tego co się stało? Nie była zwolenniczką przestrzegania zasad, lecz ostatnio zaczynała kwestionować otaczającą ją rzeczywistość w stopniu większym niż zazwyczaj. Tej nocy raz po raz zadawała sobie to samo pytanie, czy to miejsce miałoby chociaż cień szansy na stanie się lepszym, gdyby faktycznie grono pedagogiczne pilnowało swych wychowanków? Niejeden śmiertelnik zdziwiłby się, słysząc jej myśli, ale nie były one bezpodstawne. Człowiek bowiem zaczyna zastanawiać się nad rzeczami, których normalnie by nie rozważał, dopiero wtedy, gdy dzieje się coś prawdziwie złego. Zaczyna wtedy kwestionować wszystko, co wcześniej uznawał za wygodne lub normalne. Tak też było z panną Addams, która spędziła całą noc siedząc na krześle obok łóżka Xavier'a. Nikt jej nie szukał, nikt nie zastanawiał się, gdzie mogła być. Prowadziło ją to do jednego lecz zawsze tego samego wniosku. Mogła robić to, na co miała ochotę. Niestety w obliczu sytuacji, przed którą została postawiona, nie było to do końca korzystne. Tłumiąc ziewanie, wyjrzała przez okno. Nadchodziła pora świtu. Niebo z głęboko czarnego, przybrało granatowy odcień, ustępując miejsca zbliżającemu się słońcu. Monitor rejestrujący funkcje życiowe chłopaka tykał miarowo, co działało na nią niezwykle usypiająco. Parametry ustabilizowały się, ale nadal musiał być bardzo osłabiony. Minie sporo czasu, zanim jego organizm w pełni zneutralizuje truciznę zawartą w wyciągu z czarnej dalii. Wednesday siedziała nieruchomo, wbijając wzrok w odległy punkt na zewnątrz. Nie chciała patrzeć na pobladłą twarz Xavier'a, która wprawiała ją w przygnębiającą złość. Takie emocje były niewskazane. Od razu przypominała sobie, co ją do nich doprowadziło. Po raz pierwszy niczego nie była pewna, a jej podejrzani obracali się wokół niej kręgiem, z drwiną wypisaną na twarzach. Kto był jej wrogiem, a kto przyjacielem? Enid musiała zorientować się, że się obudziła, jednakże nie próbowała jej szukać. Nathaniel był na miejscu niedoszłego morderstwa, a Xavier wciąż się nie budził. On z resztą też nie miał zupełnie czystych intencji. Być może chciał zemścić się za tamto omylne wtrącenie do więzienia podczas śledztwa w poszukiwaniu potwora... Nic nie dawało jej jasnych odpowiedzi. Zaczynała wpadać w paranoję. Jedyne, czego mogła być pewna, to tego, że nie doceniła Tyler'a i Rowan'a. Ich manipulacje mogły być źródłem wszystkich konfliktów, jakie rozgrywały się teraz w Nevermore. Było tyle niewiadomych...

- Dobrze, że nie jest już ciemno, bo twoja przezroczysta twarz mogłaby przyprawić mnie o palpitacje serca - odezwał się ktoś ochryple słabym i bardzo niepewnym głosem.

- Właśnie przyszłam - skłamała, czując jak coś ciężkiego skręca jej się w żołądku - W końcu się obudziłeś.

- Skąd ta niecierpliwość?

- Czas to pieniądz, milordzie - odrzekła, przybierając kamienną minę.

- I mówi to Wednesday Addams? - szepnął.

- W rzeczy samej. Za dwie godziny zaczynają się lekcje, ale, jak mniemam, ty dzisiaj będziesz z nich zwolniony.

- Cóż za litość.

- Nie ode mnie to zależało. Dzień dobroci dla zwierząt jest z resztą idealną okazją do przemyślenia pewnych rzeczy - oznajmiła - Musisz pomóc mi rozwiązać tę sprawę. W istocie rozmawialiśmy już o tym, ale postanowiłam, że w ostateczności kurtuazyjnie i tak zapytam - dodała po chwili namysłu, przypominając sobie o ich rozmowach na jawie.

Światła Nocy [Wednesday x Xavier][ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz