Rozdział 1: in my time of dying

25 6 3
                                    

Wśród skutych lodem szczytów nie było chwili wytchnienia. Trzeba było przygotować Kołowrotek na przyjęcie uchodźców, zadbać o zakwaterowania, o zapasy, przepracować strukturę dowodzenia, bo im więcej osób się tu zjeżdżało, tym było trudniej. Nikolai nie mógł robić wszystkiego, choć każdy chciał iść do niego z każdym, nawet najgłupszym problemem, musiał więc wyznaczyć sobie kwatermistrzów, coś w rodzaju służby porządkowej i generalnie cały sztab zastępców. I Nadine była bardzo zaskoczona, kiedy została jednym z nich.

Została przydzielona do zespołu bezpieczeństwa wewnętrznego, do jej zadań należało wyłapywanie w porę problemów na miejscu, potencjalnie związanych głównie z konfliktami pomiędzy ludźmi nagle zmuszonymi do ucieczki z domu i zebranymi w ciasnej, surowej przestrzeni, w warunkach dość spartańskich, bo choć mieli co jeść i gdzie mieszkać, zasady obejmujące wszystkich mieszkańców Kołowrotka były o wiele bardziej surowe i obejmowały przede wszystkim bardzo ścisłą hierarchię. To właśnie ona generowała największe problemy.

Im więcej członków Drugiej Armii przylatywało w kolejnych transportach, tym gorzej się robiło. Choć Alina już dużo wcześniej robiła, co mogła, by wybić im tę mentalność z głów, przywykli, że mogą traktować zwykłych żołnierzy z góry, a takich była tutaj większość. Naczelna różnica polegała na tym, że nad nimi nie wisiało złowrogie widmo potwornych dowódców, nie mieli więc żadnych problemów z odszczekiwaniem się, co coraz częściej prowadziło do bójek. Do opanowywania tego oddelegowanych zostało kilkoro ze wspólników Nikolaia mniej biorących wszystko osobiście, a także Nadine i jej co bardziej zrównoważeni przyjaciele z Drugiej Armii, na wypadek, gdyby naprawdę zrobiło się gorąco. Ale Formatorka szybko okazała się mieć jeszcze jedno zadanie, o którym książę wspomniał jej w jedynym miejscu, gdzie mieli gwarancję prywatności, gdzie nikt nawet nie próbował się dostać, wiedząc doskonale, że za taki numer oboje wybiliby odważnemu zęby - w izbie chorych.

– Jest stabilnie, ale nie jest dobrze. – powiedział Nikolai, kiedy jak co wieczór, kiedy mieli oboje chwilę wolnego, wspólnie odwiedzali przyjaciółkę pod opieką Uzdrowicieli. – Morale naszych ludzi leży i kwiczy, oni doskonale wiedzą, że chociaż uszliśmy z życiem, to tak naprawdę była ucieczka z podkulonymi ogonami. A moi rodzice nudzą się jak mopsy, matka bardzo przeżyła śmierć Vasiliego, ale kiedy pierwsza żałoba przechodzi... ich autorytet nigdy nie był słabszy. Gdyby coś się działo, gdyby znalazł się tu ktoś, kto chciałby to wykorzystać, muszę o tym wiedzieć.

Nadine westchnęła i przeczesała włosy, z których zniknął niebieski kolor, teraz miały swoją naturalną, mysią barwę. Nie dodawała nowego. Próbowała, ale jej talent po raz pierwszy w jej życiu ją zawodził, efekt jej nie zadowalał i utrzymywał się bardzo krótko. Nawet nie potrzebowała pytać o to kogokolwiek, by domyślić się przyczyny: chodziło o Valerię, o permanentne nerwy wywołane niepewnością o każdy jej dzień. Jordan mówił, że choć czasami wydawała się nawet drgać, jakby śniła, jej stan wcale się nie poprawiał. Wpadła w pełną koszmarów, katatoniczną śpiączkę, z której mogła już się nie obudzić.

– Chcesz, żebym szpiegowała twoich własnych ludzi? – zdziwiła się i przetarła zmęczone oczy. Od feralnego balu nie przespała spokojnie całej nocy, nawet jej zwykły humor i dystans zdawał się blaknąć w obliczu czarnych chmur rzeczywistości. Potrafiła dostrzec logikę w tym zadaniu, ale teraz nawet rzeczy absolutnie niezbędne zdawały się ją przerastać.

– Chcę, żebyś robiła to, co umiesz najlepiej. – odparł. – Bo cholera, tobie ufam. Im niekoniecznie. – potargał sobie do tej pory ułożone włosy, on też był zmęczony. Choć swoje faktyczne emocje umiał ukrywać o wiele lepiej, niż Formatorka, w tym miejscu opuszczał gardę, oczywiście za wyjątkiem sytuacji, kiedy musieli pogonić od drzwi kolejną bandę ciekawskich, co parę razy już się zdarzyło i za żadnym nie było przyjemnie. Kiedy do izby chorych dotarli ranni w obronie, przenieśli Lerę do izolatki, ale i to nie dało wiele. – Nadine, z prawdziwie zaufanych, tylko ty mi zostałaś! Tamar, Tolya, Alina... – urwał i potrząsnął głową. Nie wiedzieli o nich nic poza tym, że zespół z dachu, prócz Fedyora, którego spotkali, a także Zoya, David i Harshaw, nie dotarli do katakumb. – Jeśli jakimś cudem przeżyli, to są święci wiedzą gdzie, będziemy ich szukać, oczywiście, ale tutaj wciąż za dużo rzeczy wymaga kontroli. Musimy zreorganizować siły zbrojne, mianować nowych dowódców, utworzyć sztab, zastanowić się, co dalej. Potrzebuję cię. Was obu...

W Blasku - GrishaverseOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz