Rozdział 7: po drugiej stronie

21 3 5
                                    

Maksim zaprowadził ich do głównego domu, zwykłej, parterowej, wiejskiej chaty, ale wyglądającej mimo wszystko przytulnie. Jeszcze zanim otworzył drzwi, nakazał wszystkim zdjąć buty i pod żadnym pozorem nie wpuszczać kotów, dwóch szwendających się po podwórzu, uroczych stworzeń, które faktycznie usiłowały, z uporem godnym lepszej sprawy, wedrzeć się do środka. Powstrzymanie ich przed tym było o tyle trudniejsze, że zanim cała ich spora grupa zdołała wejść do chaty, drzwi musiały pozostać otwarte przez dłuższą chwilę, Nadine jak przez mgłę zarejestrowała ciche przekleństwo Nevskiego, który w ostatniej chwili zdołał uchwycić futrzaka i wyrzucić go z powrotem na dwór. Jednak po stoczonej walce z kotami, gdy Ingrid zamknęła za sobą drzwi, wszyscy znaleźli się szczęśliwie w środku, w ciasnej namiastce holu, z której ci na przedzie, przeszli do kuchni. I widząc krzątającą się w niej postać, Formatorka poczuła, jak serce podchodzi jej do gardła...

– Jak coś, wszystko w porządku! – zawołał Maksim do kobiety. – Mamy gości...

Po czym urwał, gdy postać odwróciła się i oboje zobaczyli jej minę. Stojąca obok Valeria zdążyła już skulić się w sobie, ale pojęła, że jak raz to nie ona jest adresatką spojrzenia bazyliszka, a jej przyjaciółka. Potem przypomniała sobie, co Nadine mówiła jej jeszcze na pokładzie Volkvolnego, o swojej rodzinie, o tym, jak zareagowali na list z Drugiej Armii i nagle bardzo ucieszyła się, że nie jest w tym momencie w jej skórze.

– Nadezhda Fyodorowna Raskolnikova. – odezwała się gospodyni głosem zimnym, jak lód. – Patrzcie państwo! – zamaszystym ruchem odrzuciła na blat trzymaną przez siebie ścierkę i w trzech krokach zbliżyła się do Nadine. Była takiej samej, drobnej postury, ale odrobinę wyższa, zwłaszcza teraz, gdy Formatorka zgarbiła się i skuliła w sobie. – Praca w Os Kervo, dobre sobie! Więc stąd brały się te pieniądze! Niech święci chronią tę rodzinę przed pomysłami mojej córki! Naraża życie swoje i innych, a nawet nie raczy odpisać na list. Wiesz, co przeżyła twoja babka widząc żołnierzy na progu?! Wiesz, ile się musieliśmy nasłuchać, że mamy córkę w armii psychopatów?! Myślałam, że chociaż okażesz się bardziej odpowiedzialna od brata!

– Przepraszam, madraja... – wyjąkała blada jak ściana Nadine.

– Co mi po przeprosinach... – warknęła gospodyni i powiodła rozjuszonym wzrokiem po całej grupie przybyszów, która właśnie cisnęła się w jej kuchni, na dłużej zatrzymując spojrzenie na męskiej części. Fedyora i Petelina, zdaje się, odrzuciła jako zbyt starych, ale Valentin, Nikolai i Nevski zadrżeli, gdy na nich patrzyła. – A więc, który to jest ten szczeniak?

Olivia, Vera, Valentin i Valeria nie zdołali pohamować rozbawionego parsknięcia, Nadine za bardzo się bała odezwać, a Tia, Ingrid, Mera, Nevski, Petelin, Fedyor i Maksim spojrzeli na kobietę z niedowierzaniem, choć wszystkim zajęło dłuższą chwilę, by zrozumieć, co miała na myśli.

– Jeśli dobrze rozumiem, to będę ja. – powiedział zupełnie nie speszony Nikolai i taktownie ukłonił się gospodyni. – Dziękuję pani za przyjęcie nas i przepraszam za wszelkie niedogodności związane z naszą obecnością.

Kobieta uniosła brwi, Val już zdążyła skulić się w sobie, widząc jej ekspresję, stojący obok Fedyor drgnął, również wyraźnie nie wiedząc, jak to zinterpretować, ale...

– Zatem witajcie, mój carewiczu! – powiedziała gospodyni, tonem tak odmiennym, że wszyscy nagle wytrzeszczyli oczy, jeszcze mocniej, gdy skłoniła się w pas. – Cóż za zaszczyt powitać was w naszych skromnych progach, proszę, proszę, czujcie się jak u siebie! Właśnie robię śniadanie, pewnie dla wszystkich będzie za mało, ale jeśli moje dzieci w końcu postanowią mi pomóc... – wzrok bazyliszka powrócił, tym razem skierowany w Nadine i Maksima.

W Blasku - GrishaverseOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz