Rozdział 23: I see red

11 2 0
                                    

Niech ich szlag, jeśli ta seria absurdalnych konceptów nie zadziałała.

Do Pelikana dobiegli zlani potem i z duszą na ramieniu, Maksim ostatnim porywem przytomności umysłu zatrzasnął za nimi rampę, kiedy Nadine piszczała do Zoyi i Tatiany, każąc im natychmiast startować. Równocześnie Alina przywarła do burty, jej wzrok zrobił się nieprzytomny podczas, gdy usiłowała przełożyć kształt statku na język świateł i cieni. Ekspresję miała zimną.

– Musimy zniknąć. – powiedziała tylko. – Całkowicie.

O ile ta wiadomość wcale żaglowych i Szkwalniczek nie zdziwiła, przeciwnie, wszyscy byli na to gotowi od początku, choć wznoszenie się nie widząc tego, co się robi nie było ich ulubioną formą pracy i za każdym razem przyprawiało o szalone nerwy, w razie potrzeby potrafiły w ten sposób latać. Jednak nie to sprawiło, że Tia się zawahała.

– Zaraz, a gdzie Val? – zapytała, gdy tylko obrzuciła wzrokiem grupę, która wpadła na pokład i nie zlokalizowała czarnego płaszcza.

– Cholerna wariatka tam została... – domyślił się błyskawicznie Oretsev, po czym zaklął. Ich milczenie wystarczyło mu za odpowiedź.

Pokład drgnął, kiedy Pelikan uniósł się w górę, nikt nie miał już więcej pytań. Gdy kadłub statku znalazł się mniej więcej na wysokości dachu, zobaczyli coś w rodzaju delikatnego błysku, by potem przestać widzieć cokolwiek. Nie tak, jakby zamknęli oczy, wręcz przeciwnie, Nadine miała teraz wrażenie, że jest jedynie parą oczu zawieszoną na coraz bardziej zwiększającej się wysokości. Uczucie to w żadnym razie nie było komfortowe, ale, jak pomyślała, zdecydowanie lepsze, niż bycie gonioną przez bandę wrzeszczących czarnych potworów.

Kiedy wznieśli się wystarczająco wysoko i odlecieli już nieco od Keramzina, Przywoływaczka mogła odetchnąć z ulgą i przerzucić się z całkowitej iluzji na coś, co Valeria nazywała wygaszaniem odbicia i co nie było nawet w połowie tak skomplikowane. Efekty również były gorsze, ale, gdy byli tak wysoko, wystarczające. Maksim i Fedyor, klnąc na czym świat stoi, usiedli przy burcie na zewnętrznym pokładzie, Ciałobójca oparł łokcie na swoich kolanach i ukrył twarz w dłoniach, a Raskolnikov wbił spojrzenie w niebo i cały czas mamrotał pod nosem przekleństwa. Nadine miała ochotę zrobić to samo, tak naprawdę ostatnią rzeczą trzymającą ją w jako takiej całości była lina szotu, którą trzymała w rękach. Zadanie może i było rutynowe i bezmyślne, ale dawało jej coś, na czym mogła się skupić. I to też robiła, z uporem godnym lepszej sprawy, odpychała na bok zmęczenie i rozpacz przez wiele godzin lotu, koncentrując wszystko, co miała na tym jednym, głupim sznurze. Ale żeby Valeria była naprawdę na tyle głupia? Nie mogła uwierzyć, że ona naprawdę to zrobiła... chociaż nie. Jak najbardziej mogła...

Nie czuła zmęczenia, choć po pozycji słońca na niebie i tym, że dzień zaczynał już zmieniać się w wieczór, poznawała, że lecieli już od wielu godzin. Mal zaoferował, że ją zmieni, ale odmówiła bojąc się, że kiedy tylko usiądzie, na dobre puszczą jej nerwy. Olivia jednak przyjęła propozycję i zeszła pod pokład, by sprawdzić co z pasażerami i zaoferować im wodę do picia. Porozmawiawszy z opiekunami i kilkorgiem z dzieci, z ulgą stwierdziła, że nie tylko, osłonięci ścianami ładowni, nie odczuli efektów świetlnej iluzji, które mogłyby porządnie ich zdezorientować, ale umknęła im też cała drama związana z nagłą stratą Valerii. Pływowładna zdążyła się już zorientować, że całkiem spora część dzieciaków z Małego Pałacu znała Iskrę i choć wiedziała, że w końcu będą musieli im powiedzieć, cieszyła się, że uda się to odwlec chociaż do momentu, gdy znajdą się w bezpiecznym miejscu.

Będąc mniej więcej w połowie rundy z wodą poczuła, że wyraźnie zwolnili. Wobec tego napełniła kolejny kubek i oddała go kucharce z Keramzina, gestem przekazała Azarovej, że wszystko w porządku i sama wyjrzała na górny pokład. Od razu ujrzała też powód, dla którego wytracili prędkość.

W Blasku - GrishaverseOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz