Rozdział 14: jak ty komu, tak on tobie

10 2 0
                                    

Całe jej ciało było już jednym wielkim skupiskiem cierpienia, po niezliczonych przyjętych uderzeniach i upadkach. Dyszała ciężko, w boku rwał ją znajomy ból, a ręce zaczynały drżeć, ale dopóki wciąż mogła ustać na nogach, nie miała najmniejszego zamiaru przerwać. W prawdziwej bitwie nie będzie czasu na odpoczynek.

– Jeszcze raz. – nakazał Fedyor. I on zaczynał już mieć zadyszkę, ale w żadnym razie nie odpuszczał. O to go zresztą poprosiła. – Skup się, Val. Dystans, szybkość, położenie rąk. Dwie minuty.

Uderzył jako pierwszy, ale zdążyła przejść pod jego ramieniem, wybijając dłoń z przybieranej przez niego pozycji i usuwając się z linii wzroku. Ciałobójca, choć niższy od partnera, żadną miarą nie zaliczał się do mężczyzn drobnych, ścieranie się z nim na siłę nie miało najmniejszego sensu. Tylko, że ćwicząc z nim, nie chodziło jej o siłowe starcia, a o techniki walki z Somatykami, które, jak miała przeczucie, mogły jej się bardzo przydać już w niedalekiej przyszłości. Wystarczyło jej musnąć drugą dłoń, by przygotować sobie wiązkę iskier, bez broni w ręku nie mogła blokować sobie jednej dłoni, błąd, który boleśnie uświadomiła sobie dwie rundy temu. Teraz zablokowała jego rękę, gdy ponownie próbował zebrać się do pozycji, ale choć ruch był dobry, nie uchroniło ją to od potężnego ciosu w udo, zadanego kiedy tylko Fedyor zobaczył, że umiejętności teraz nie użyje. Oczy zaszły jej łzami, noga się ugięła, Ciałobójca już łączył ze sobą ręce... w ostatniej chwili wypuściła gotowe iskierki wprost na niego, oślepiając go i parząc mu dłoń, sama przetoczyła się na bok, zbierając do wstania. Wykorzystała to także, by przygotować większy świetlny cios, który zadała gdy tylko jej pole widzenia się wyostrzyło, ale nie trafiła, przeciwnik zszedł jej z drogi w ostatniej chwili, fala energii strzaskała jedynie główkę słupka ogrodzenia ringu. Nie mając czasu na kolejne takie uderzenie, wystrzeliła do przodu, celując w kolano, na którym Ciałobójca opierał ciężar ciała...

– Czas! – zawołał Fedyor. Rozluźniła zaciśnięte pięści. – Lepiej. Dobre reakcje, dobra ocena sytuacji. Nadal, nie żyjesz.

Zaklęła wściekle. Z piętnastu ich odbytych rund wygrała może sześć, co nie było złym wynikiem, ale o wiele gorszym, niż by chciała. Z początku Fedyor, gdy tylko miał okazję, rzeczywiście ją ogłuszał, przestał to robić, gdy za czwartym razem dorobiła się zawrotów głowy, a na domiar złego zebrała im się publiczność. Wtedy nawet, ku uciesze gawiedzi, dał jej minimalne fory.

– Pół obrotu za dużo? – syknęła przez zaciśnięte z bólu zęby.

– W takim wypadku nie możesz odpuścić ani na chwilę. – Ciałobójca skinął głową. – Możesz sobie strzelać czym dusza zapragnie, jeśli dasz Somatykowi wystarczająco czasu na złapanie celu, już po tobie. Najlepsza strategia?

– Nie dać połączyć rąk. – dopowiedziała zasadę, którą Fedyor tłukł jej do głowy od początku ich wspólnych ćwiczeń.

– Dokładnie. Nawet ta sekunda za długo, gdy się zbierałaś, sprawiła, że cię miałem na talerzu. – poklepał ją po plecach, gdy wysyczała pod nosem przekleństwo i podsunął jej manierkę z wodą, którą z wdzięcznością przyjęła. – Nie dręcz się. – powiedział. – Ruchem i równowagą dorówna ci niewielu. Nie fiksujesz się na swój talent, a na tym wielu wpada. To już doświadczenie robi tu różnicę. I tak uczysz się błyskawicznie.

– Tylko, że to i tak będzie za mało. – warknęła, sfrustrowana. – Jakoś nie uratowało mnie to ostatnio... jeszcze raz.

– Nie. – potrząsnął głową. – Na dzisiaj wystarczy. – zebrany dookoła ćwiczebnego ringu tłumek jęknął z zawodem. – Spływać mi stąd, ale już! – zawołał do zgromadzonych, ale ton miał przyjazny, wręcz żartobliwy. – Jak się komuś nudzi, to mu coś do roboty znajdę!

W Blasku - GrishaverseOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz