Rozdział 18: na główce szpilki

9 2 0
                                    

Huk, błyski i grzmoty wypełniły świat, kiedy wszyscy obrońcy naraz cisnęli wszystkim, co mieli. W powietrzu zapachniało ozonem od rzuconych piorunów, a czarna plama w dole zakotłowała się, ale nie wydawała zmienić rozmiarów, zamiast tego rzuciła się w ich stronę. Volsky zaklął, gdy Valeria, jak tylko uznała odległość za wystarczającą, wycelowała w ustawione specjalnie dla niej zwierciadło i do trzaskających piorunów dołączyła fala świetlistej energii. To było jak znak, jak sygnał "tu jesteśmy" wysłany przez najcenniejszy łup, nie było możliwości, by szturmujące nichevo'ya nie połknęły haczyka.

– Jeśli chciałaś ich tu ściągnąć, to chyba właśnie ci się udało! – skomentował Valentin, bransoleta na jego nadgarstku skrzesała iskry, a w rękach rosła kula ognia. Dina także podpaliła swoją.

– Druga salwa! – zakomenderował Szkwalnikom Volsky, a pioruny huknęły ponownie, wzburzając tumany śniegu z gór pod nimi. Val szykowała się do kolejnego Cięcia, ale szturmujących nichevo'ya była cała masa, więcej, niż nawet w Os Alcie. Nie było dwóch zdań, czekała ich ciężka walka, choć, przy odrobinie szczęścia, krótka.

– Trzymać się! – ryknęła Valeria, po raz kolejny celując w zwierciadła i, choć jej cios był celny, potwory w ciągu sekund otoczyły ich stanowisko.

Wybuchło pandemonium. W uszach jej dzwoniło od ciągłego huku, potępieńczego ryku, odgłosów walki i trzaskania błyskawic. Ledwo słyszała przeklinających towarzyszy, a dookoła na moment zrobiło się ciemno jak w nocy, dopóki nie wystrzeliła kolejnej świetlnej fali. Czuła się, jakby znalazła się w samym sercu burzy, błyski, jej własne i piorunów Szkwalników, były całym jej światem, ledwo identyfikowała zarys zwierciadła. A potem tuż obok niej zapłonął ogień, a gorejąca masa poszybowała w powietrze.

– Lera! – Valentin zawołał do niej, nie była pewna, czy nie usłyszała go przypadkiem tylko dzięki ich połączeniu. – Przywal no w to! Głowy w dół!

– Granat! – wrzasnął w tym samym czasie Nevski, obsługujący ich wyrzutnię, a zaledwie padły te dwa połączone meldunki, wszyscy jak jeden mąż skulili się, chowając głowy za barierą posterunku. Valeria wypaliła w lecącą masę ognia falą energii i natychmiast, wzorem towarzyszy, również padła na ziemię.

Eksplozja targnęła powietrzem nad ich głowami, a dookoła na powrót zrobiło się jasno. Val nie zdążyła jeszcze do końca złapać kontaktu z rzeczywistością, gdy Volsky był już na nogach i, ciskając kolejnym wyładowaniem, komenderował swoimi ludźmi. Ona też się zerwała i uderzyła w lustro, gdy tylko była w stanie odróżnić świat zewnętrzny od latających jej przed oczami mroczków, ale po tym uderzeniu już nie zrobiło się tak ciemno!

– Pierwsza fala słabnie! – krzyknął dowodzący Eteryk. – Teraz, całą siłą! Mamy czyste niebo!

Arina! zawołała w głowie Valeria, rzucając kolejnym Cięciem. Ileż tego cholerstwa było! Chyba właśnie miała przed sobą odpowiedź na to, ile tak naprawdę dawały dwa wzmacniacze zamiast jednego... Kto gotowy niech startuje! Szybko, długo ich nie utrzymamy!

Tak jest! odpowiedź, dzięki świętym, nadeszła natychmiast. Tutaj też się wdarły, nasi walczą, wytrzymajcie jeszcze chwilę!

Val zdążyła tylko zakląć, ale jej głos utonął w kolejnym huku. W uszach jej dzwoniło, przed oczami latały mroczki, ale wbrew wszelkim szansom, zaczynali grzęznąć w tym piekle, wypracowywać rytm, rytm jej świetlnych strzałów z piorunami Szkwalników, w połączeniu z granatami wystrzeliwanymi z wyrzutni, do których warsztat wpakował chyba cały ich zapas fosforu, a także płomiennej materii Valentina, wcale nie mniej skutecznej, niż cała reszta środków obronnych. Kiedy przebili się przez kolejną linię potworów wroga, daleko w dole zobaczyła znajomy balon Pelikana uchodzącego z hangaru, a za nim jakiś mniejszy kształt, z daleka nie mogła poznać, czy to Bąk, Koliber, czy Zimorodek, ale to nie miało teraz większego znaczenia. "Trzy poszły", pomyślała. "Zostały dwa."

W Blasku - GrishaverseOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz