• PŁOMYCZEK •

709 45 36
                                    

- Kai? Cole?

Obaj czym prędzej odwrócili swoje głowy w stronę dobrze znanego im głosu. Zdziwienie w zielonych oczach Lloyd'a, nie było dla żadnego z nich zaskoczeniem. Mogli się spodziewać, że któreś z ich przyjaciół, poprzez ich dość długą nieobecność, przyjdzie sprawdzić czy coś się stało.

- Hej, chłopaki wszystko w porządku? Nie ma was już 15 minut, wszyscy się martwią. A tak poza tym to Kai, Skylor cię szuka - wyjaśnił młody Garmadon. - Może chodźmy w końcu na obiad?

Cole mruknął niezadowolony. Rzadko kiedy ktoś go przytulał, nawet jego rodzice tego nie robili, gdy był dzieckiem. Zazwyczaj czuł pustkę, aż do tych czas. Obejmowanie Kai'a było dla niego bardzo przyjemne, wypełniało dziurę w jego sercu. Ciepło, bijące od chłopaka, było wyczuwalne i dawało zielonookiemu poczucie bezpieczeństwa, skrytego w ramionach bruneta. Nie chciał go puszczać, ale musiał to zrobić. Mimo to, mógłby tak tkwić naprawdę długo i zapewne, gdyby nie blondyn przysłany przez ich znajomych, znając życie przesiedzieli by w tej łazience do końca przerwy, lub nawet dłużej.

- Tak, Lloyd, jest okej. Zaraz przyjdziemy, wy idźcie - odezwał się Kai, dociskając głowę Cole'a do swojej klatki piersiowej. Głaskał go po plecach, sunąc smukłymi palcami po materiale czarnej bluzy chłopaka. Mimo ubrania, Cole wyraźnie czuł dotyk szatyna na swojej skórze.

Lloyd nie odpowiedział, jedynie kiwnął głową na znak, że rozumie i opuścił pomieszczenie, odprowadzony brązowym spojrzeniem Kai'a

- Cole - delikatny głos drugiego chłopaka, wybudził czarnowłosego z transu. - Jak się czujesz?

- Jest... Jest dobrze - pociągnął nosem, i spojrzał na chłopaka. - Dziękuję.

- Nie musisz dziękować. Od tego są przyjaciele - posłał mu cierpki uśmiech. - Mam nadzieję, że w końcu ta osoba odkryje, jakim jest szczęściarzem.

Ja też mam taką nadzieję, Kai.

☘︎

𑁍Oh, skarbie...
Dlaczego nie widzisz, że cię kocham?
Dlaczego nie widzisz, że do ciebie wzdycham?
Dlaczego nie widzisz jak na ciebie patrzę?
Powiedz mi, kochanie dlaczego...?𑁍

Następnego dnia, serce Kai'a ścisnęło się boleśnie, czytając kolejny list jaki tym razem dostał. Jego przyjaciół nie było jeszcze w szkole, jedyną osobą jaką spotkał to Skylor. Dziewczyna spojrzała mu przez ramię na treść owej kartki i spojrzała na niego zmartwiona.

- Nie podpisał się? - zapytała, przyglądając się tekstowi. - Lub ona - dopowiedziała szybko.

- Nie - westchnął męczeńsko. - Naprawdę chciałbym wiedzieć kto to.

- Oh, a może to... - rozejrzała się po korytarzu, sprawdzając czy nikogo na nim nie ma. - Może to Cole? - podsunęła, opierający się o ramię chłopaka.

- To niemożliwe. Wczoraj... Opowiadałem ci o tej sytuacji w łazience, prawda? - czerwonowłosa kiwnęła głową na znak, iż rozumie. - Wyznał mi, że ktoś mu się podoba... A ta osoba najprawdopodobniej nie odwzajemnia jego uczuć.

- Powiedz mu to w końcu - Skylor odsunęła się od niego i spojrzała w jego czekoladowe tęczówki, przepełnione smutkiem i żalem.

- A kiedy ty powiesz Harumi? - powiedział nieco zbyt wrednie. Sens jego własnych słów dotarł do niego dopiero wtedy, gdy zauważył ból w jej oczach. - Przepraszam. Nie powinienem był tak mówić. Naprawdę, wybacz mi, Sky - porwał ją w swoje ramiona, przytulając mocno. Schował głowę z zagłębieniu jej szyi, wdychając zapach intensywnej woni perfum dziewczyny.

Tajemniczy wielbiciel Kai'a || Lavashipping Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz