To będzie umieszczone w latach 70/80 XX wieku, ale jak wiadomo mogą pojawić się błedy/ niedomówienia.
I piszcie swoje propozycje na kolejne rozdziały.
____________________________________
Kolejny dzień w Nowym Yorku. Amerykanin szedł w stronę swojego domu, jednego z mieszkań na Manhattanie. Obserwował, wszystko co się działo w otoczeniu.
Wkońcu był przy swoich drzwiach. W kolejnych na lewo pojawił się nowy sąsiad.
Około 5 stóp i 8 cali (175 cm)
Jasna, beżowa kurtka wykonana ze skóry, zwykłe czarne spodnie i biała koszula.
- Dzień dobry sąsiedzie- powiedział patrząc się na mnie z szerokim uśmiechem na ustach. Jego akcent... idealnie wićwiczony amerykański akcent. W jakie karty on gra?
- Dzień dobry- odpowiedziałem z moim fałszywym uśmiechem, odwracając się do niego.
- Może pan wstąpi do mnie na chwilę?- powiedział. Wtedy ujrzałem jego oczy, złoto- bursztynowe. Cudowne...
- Z chęcią- stwierdziłem. Nie mam żadnych spotkań, więc czemu nie. Weszliśmy do mieszkania.
Mieszkanie było podobne do mojego, patrząc po rozkładzie pomieszczeń. Przeszliśmy przez korytarz. Na samym końcu mieszkania był salon. Usiedliśmy i ucieliśmy małą pogawędkę.
- Kawy, herbaty?-
-Kawy poproszę- odpowiedziałem.
- Więc jak się nazywasz?- spytał się stawiając kubek z napojem na blacie.
- No tak, zapomniałem się przedstawić. Jestem Stany Zjednoczone Ameryki, w skrócie USA- odparłem. Na to on zamiast, jak większość zdziwienia, czy tam może też drżenia z ekscytacji, to tylko się łagodnie uśmiechnął.
-Więc tak wygląda syn Wielkiej Brytanii i Francji- odparł.
- Znasz ich?- teraz to nie kryłem mojego zdziwienia.
- Kiedyś byliśmy najlepszymi przyjaciółmi- odpowiedział- ale to się skończyło.
- Mam dwa pytania- wtrąciłem.
- Jakie?- odparł.
-Czy jesteś także krajem? I jak masz na imię?- wypaliłem.
-Pierwsze tak, drugie PRL- odpowiedział w mgnieniu oka- PRL to skrót.
- All right, więc jesteś z Europy?-
- Tak- mruknął od niechcenia, czyli drażliwy temat. Tak rozmawialiśmy aż do późnego wieczora. Byłem w domu, a na swoim łóżku cały czas myślałem o nim. Jego oczy, uśmiech i głos... jest cudowny. Spędzaliśmy coraz więcej czasu przez następne tygodnie. Był spokojnym, opanowanym młodzieńcem. Kiedy byłem zrezygnowany, czy przybity on zawsze pukał, pocieszał. Dał się wygadać. Mam wrażenie, że się w nim zakochuje. Kiedy mu to wyznam? Jeszcze się strzymuję, ale pewnie za niedługo. Teraz to idę na miejsce spotkania z tym komunistom (ZSRR). Dobrze, że nasze relacje się poprawiają.Obecnie spacuruję po długim ciemnym korytarzu. Wychodzę z windy. Dziesiąte pietro tutaj głównie były spotkania między narodowe. Korytarz, drzwi i inne rzeczy znajdujące się były czarne, a podłoga i nieliczne elementy pokrywała biel. Teraz skręcić w lewo i trzecie drzwi po prawej.
- Witaj ZSRR- odparłem.
-доброе утро, товарищу (dzień dobry, towarzyszu)- powiedział rosjanin. Na tym spotkaniu tylko podpisaliśmy pierwsze papiery o zredukowaniu arsenałów nuklearnych. W drugiej cześci spotkania "trochę" się pożarliśmy. Biedny ONZ musiał nas uspokajać, by nie wubuchła nuklearna zima. Kiedy już kierowałem się ku wyjściu rzucił dokumenty na stół. Odwróciłem się i podszedłem do tych teczek. Co tam ujrzałem, zwaliło mnie z nóg. Tajne akta dotyczące mojej armii, szczegółnie zbrojenia. JAK do cholery on je ma ?! Byłem w takim szoku, że wydukałem tylko:
-Skąd je masz?-
-Moi ludzie są wszedzie. Nawet nie wiesz jak blisko- odparł, jakby to nie miało znaczenia z szerokim kpiącym uśmieszkiem. Zaraz mnie jasny szlag trafi. Kto mógł to być... PRL! Z Europy, idealnie wykuty w amerykańskie obyczaje i ten akcent. Na dodatek cichy, skryty. Pierwszego dnia, strój był nawet podobny do tego jak ZSRR ma dziś. Też zauważyłem, że jest trochę zacofany w porównaniu ze mną, czy Europą zachodnią. To pewnie wynik izolacji Sowieta. Dlaczego on to zrobił?
CZYTASZ
one shoty z country/cityhumans
FanfictionTutaj akurat będą shipy z zamówień i moich wymysłów. To tyle, miłego czytania. (Moim zdaniem to każdy z tego rozdział nadaje się na książkę. Wystarczy tylko rozwinąć fabułę)