Warszawa x Berlin cz. 2

49 3 2
                                    

Mijały dni, tygodnie i miesiące. Od tego momentu minęło pół roku. Ja za to, iż według niektórych się obijałem, robiłem za jego niańkę. Warszawa już się przyzwyczaił do mojej obecności. Kiedy jesteśmy sami, dla podenerwowania go nazywam go syrenkom. Powiedzieć, że mu się nie podoba, to jak nic nie powiedzieć. On, gdyby mógł, to by mnie zabił wzrokiem.

Zmienił mnie ten Polak... Nie wiem co, on ze mną zrobił, ale kiedy widziałem go roześmianego z kimś innym, to mnie krew zalewała. Natomiast gdy zostawaliśmy sami, czułem, że mogę tak spędzić cały dzień i nie miałbym dosyć.
Wyżaliłem się podczas jednego ze spotkań z Königsberg. On to podsumował jednym zdaniem: ,,Meine Freund, to jest miłość" I co ja teraz zrobię?
W następnym dniu siedziałem w moim gabinecie z Warszawą, gdyż syrenka postanowił do mnie przyjść, bo mu się nudzi. Ja zaś miałem dokumenty do wypełnienia i jedynie co to spojrzałem na niego, jak wchodził. Cały czas do mnie mówić a ja tylko przytakiwałem. Kiedy zauważył, że moja uwaga skupia się bardziej na papierach niż na nim.
- Kocham cię- wymamrotał po polsku, ledwo słyszalnie.
- Co powiedziałeś? - zapytałem, odkładając moją czynność na później. Czy się nie przesłyszałem?
- Nic takiego... Ja już będę się zbierał- powiedział zrezygnowany, po czym odwrócił się, mając zamiar wyjść.  Chwyciłem go za nadgarstek i przyciągnąłem do siebie, by móc go przytulić.
- Ich liebe dich auch-
- Od kiedy ty umiesz polski?!- Warszawa zapytał zdziwiony.
-Ja ci tu miłość wyznaje, a ty mnie pytasz...- zacząłem oburzony, ale nie dałem rady dokończyć, bo on mnie pocałował.

one shoty z country/cityhumansOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz