Kraków x Wiedeń

232 9 4
                                    

pov. Kraków

 Kolejne spotkanie w Warszawie co równa się kolejnymi godzinami bełkotu Wawy i kłótniami. Szczerze coś na tym robimy o ile pewnej połowy nie ma np. Warszawy. Nawet się dogadujemy, choć bardziej się sprzeczamy, ale nie jak Toruń i Bydgoszczy, czy Słupsk i Koszalin. Zawsze do takich widowisk trzeba mieć popcorn. Nawet czasem ktoś przyniósł, więc najczęściej                z Wrocławiem i Katowicami oglądamy i jemy. Kolejną kwestią jest czy nasza Syrenka  zrobi nam taką niespodziankę w postaci gościa. Czasem tak robi... i zawsze chcemy go zamordować, ale ciągle powtarza "No wiecie ja sam się o tym dowiedziałem od Polski o 2:00 w nocy i nie chciałem was budzić i niepokoić" No geniusz. Wiem, że przy Waszyngtonie to rozumiem, ale kiedy Praga miał przylecieć to też tłumaczył się tą drugą w nocy. Później Wrocław gonił go po hotelu i ciskał poduszkami. Nadal pamiętam śmiech Sopotu i Szczecina. 

Wszedłem do sali. Warszawa jak zwykle spóźniony. Dodatkowe miejsce, czyli powtórka z rozrywki. Po trzech minutach Warszawiak wszedł, a za nim Wiedeń. Ten idiota musiał go tu przyprowadzić? No nie mam z tym Austriakiem złych relacji, ale nadal chowam do niego urazę. Obiecuję, że jak Syrenka nie znajdzie dobrego argumentu, by go nie zabić to jego dni są policzone. 
-Dzień dobry, wszystkim- powiedział Warszawiak- Jak widzicie, mamy gościa który przyszedł do nas w sprawach...- dalej nie słuchałem. Zleci znowu dwie godziny na przysypaniu. Wreszcie koniec spotkania. Z wielkim uśmiechem spakowałem dokumenty i wyszedłem.

-Wrocław!- krzyknąłem podchodząc do niego- mam pytanie.

-Mhm- odparł, czyli mogę go zapytać.

-Wiesz... mogę pożyczyć notatki z tego spotkania?- zapytałem. On jedynie bez słowa wręczył mi pliki dokumentów. 

-Jesteś wielki!-odparłem i go przytuliłem. 

-To nic...- mruknął. Po chwili się od niego odkleiłem i poszedłem w stronę hotelu.

-Chyba wiesz, że Wiedeń zostaje na cały termin spotkań- powiedział, kiedy weszliśmy do budynku. 

-Nie żartuj- odpowiedziałem z oczami jak pięciozłotówki. On ma zostać na całe pięć dni? Ja śnię i to jest cholerny koszmar. 

-Niestety to prawda- odparł. Pogadaliśmy jeszcze o kolejnym numerze Wawy zanim wszedł do swojego pokoju. Dobra wytrzymam... może. Gdzie mam pokój... czwarte piętro na samym końcu korytarza... Tył zwrot i do windy marsz. 

Moje cholerne szczęście. Austriak również wszedł do  windy i jedzie na to samo piętro. Może jeszcze koło niego będę mieć pokój?! 

-Więc... Co sądzisz...- próbował powiedzieć, lecz mu przerwałem.

-Przepraszam, ale na razie nie mam ochoty z tobą rozmawiać- burknąłem.

-Więc nadal cię boli...- westchnął. Właśnie debilu! O nasze piętro. Wyszliśmy z windy                          i spacerowaliśmy po korytarzu.

-Gdzie masz pokój?- spytał. Musiał się tak przyczepić jak rzep psiego ogona? 

- Na końcu korytarza- stwierdziłem bez emocji.

-Czyli będziesz na mnie skazany- powiedział z uśmiechem.

-Co?- 

-Mam pokój tuż obok- Cały wszechświecie jak cię nienawidzę, ale to ja wykrakałem.

-No to do zobaczenia. Muszę coś jeszcze załatwić z syrenką- odpowiedziałem z niemałą ulgą, oby już nie musiał na niego patrzeć. Chyba przesadzam, ale trudno. Karma is karma.

-Z kim?- zapytał zmieszany.

-Z moją KOCHANĄ stolicą- powiedziałem z uśmiechem i kładąc nacisk na wyraz Kochaną.

-Aha...- odpowiedział przygnębiony? Cóż nie mój interes. Warszawa jest na początku korytarza, więc kurwa szykuj się na wpierdol tego tysiąclecia. 

Pov. Wiedeń 

Sposób w jaki się wypowiedział o Warszawie. Czy to możliwe, że on się w nim zakochał? Nie, nie, NIE! Znowu spieprzyłem sprawę. Zamiast mu wyznacz co czuję to tylko odrzucam go od siebie      i obrzydzam. Jak w 1795 i w następnych latach zaborów. Też rok 1939 nie był przychylny naszej relacji. Moja pycha i pewność siebie mnie zgubiła. Teraz chcę mieć go koło siebie, móc go chronić, móc mu mówić, że go kocham. Ciągle  Tylko westchnąłem z rezygnacją. Weszłem do mojego pokoju. Upadłem na łóżko i pozwoliłem łzą lecieć. 

Nagle usłyszałem huk i krzyki i błagania o pomoc. Co się dzieje?

Pov. Kraków

Wawa się nie wymigał. No trochę go uszkodziłem, ale to tylko parę siniaków i rozcięty łuk brwiowy i chyba stłuczenie kostki. Przeżyje... chyba. Nasza walka była TROCHĘ za głośna. Łódź, Gniezno, Poznań i m.in. Zakopane i Gdynia. Było z ok. 20 miast. Gniezno zachowuje się trochę jak nasza matka. O dziwo nie obwiniła mnie za to tylko powiedziała, żebym następnym razem "nie był taki destrukcyjny". Powoli staje się jedno z moich ulubionych miast. Przeszedłem obok uchylonych drzwi pokoju Wiednia. Moje sumienie stwierdziło, żebym zajrzał do niego. Na razie skończę z pyskowaniem do niego. 

-Wiedeń, Co się stało?- odparłem wchodząc do pomieszczenia. Zobaczyłem tylko jego siedzącego na łóżku i jego zapłakaną twarz. 

-Krakau?- spytał łamiącym się głosem. Ja na to nic nie odpowiedziałem., tylko go przytuliłem. Nie mogłem patrzeć na niego w takim stanie. Coś ten idiota, jednak dla mnie znaczy.

-Dlaczego tu przyszedłeś?- spytał.

-Coś mi mówiło, że muszę sprawdzić co z tobą- powiedziałem. On mnie po chwili puścił. 

-A co się stało z Warszawą?- zapytał.

-Dostał mała nauczkę- powiedziałem z niemałą satysfakcją. Na to Wiedeń się zaśmiał. 

-Z twoim towarzystwem nie da się nudzić- powiedział.

-A jak!- odpowiedziałem. Przez resztę wieczoru. Po tym się pożegnałem. 

Tak spędzałem pobyt w Warszawie. Wstaje, ogarniam się, idę na spotkanie, potem wstępuje do pokoju Wiednia. 

Ostatni dzień, Warszawa nadal z bandażami omawiał ostatnie sprawy, ja go wkurzałem... normalka. Austriak zaś przyglądał nam się rozbawieniem. Wreszcie... po trzech godzinach nastał koniec spotkania. Już pędziłem by tylko zabrać moje bagaże, które wczoraj pakowałem                    i wyjechać do moje kochanego domu. Już miałem otwierać drzwi, aż poczułem rękę na moim ramieniu. Odwróciłem głowę by zobaczyć, że to Wiedeń. 

-Muszę z tobą pomówić- powiedział.

-Dobrze. Wejdziesz?-zapytałem z uśmiechem.

-Mhm- mruknął, zdjął swoją rękę z mojego ramienia. Otworzyłem drzwi i wpuściłem go przodem. 

-Więc o czym chciałeś pomówić?- 

-...- nic nie powiedział tylko przyparł mnie do ściany. Wtedy przeszedł mnie dreszcz. 

-Co robi...-nie dokończyłem, bo mnie pocałował. Nie wiem co mnie wtedy napadło, ale odwzajemniłem. Wien się zdziwił moją reakcją, ale to wykorzystał i pogłębił pocałunek. Położył swoje ręce na mojej talii, a ja zarzuciłem swoje ręce na jego szyi. Kiedy przerwaliśmy z braku powietrza szepnął mi do ucha:

-Ich liebe dich- 

-Ja ciebie też- wymamrotałem, odwracając moją twarz w bok by ukryć rumieniec. Kątem oka zauważyłem, że się uśmiechnął. 

-Nie wstydź się, meine Liebe- powiedział i jego ręce chwyciły moje policzki. Przekręcił moją głowę tak by na niego patrzył i znowu złączył nasze usta w pocałunku. 

one shoty z country/cityhumansOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz