Rozdział 10 cz. 2

127 10 0
                                    

Wracam właśnie ze spaceru z psiakami. Kolejny raz obudziłam się po ósmej i już się nie kładłam. Miałam wziąć prysznic, ale nie chciałam budzić Marcina, więc szybko się odświeżyłam, ubrałam czyste ciuchy, następnie wyszłam. Próbuję odwlekać rozmowę z nim jak najdłużej. Gdzieś po cichutku liczę, że może wyjdzie zanim wrócę. Po drodze kupiłam drożdżówki. Potrzebuję cukru. I wehikułu czasu.

Mam jakieś przebłyski z wczoraj, ale za mało, żeby skleić z tego jakiś wątek.

Staję przed drzwiami własnego mieszkania i się stresuję, ale muszę w końcu otworzyć. Naciskam klamkę, po czym widzę męskie buty w przedpokoju. Kurde! Puszczam psy, wbiegają do kuchni, słyszę jak Marcin się z nimi wita. Pachnie kawą. O tak, kofeina!

Stoi przy ekspresie w bokserkach oraz koszuli, z rękawami podwiniętymi do łokcia.

– Biała, czy czarna? – pyta, nie odwracając się.

– Czarna, gorzka.

Sięgam po psią karmę, napełniam miski, myję ręce. Wyciągam talerz i układam drożdżówki, Marcin zerka przez ramię.

– Lubisz? – Potakuje.

Stawiam na stole, daję nam talerzyki i siadam. Marcin podaje mi kawę, siadając naprzeciwko. Biorę łyk napoju, powoli zaczynam jeść.

– Nawet nie spojrzysz mi w oczy? – pyta, ukrywając uśmieszek.

– Boję się usłyszeć, co masz mi do powiedzenia. – Podnoszę na niego wzrok. – Spaliśmy ze sobą? – Muszę się upewnić.

– Tak, – zawiesza głos, a mnie oblewa fala gorąca – w jednym łóżku. Ale ktoś liczył na coś więcej.

– Dobierałeś się do mnie!? – wołam urażona.

– Nie, ty do mnie. – Bierze drożdżówkę. – Ale nie dałem się przelecieć. – Puszcza mi oczko.

Jakoś nie mam powodów, aby mu nie wierzyć.

– Dobra, nie chcę wiedzieć, ale muszę. Co zrobiłam?

– Upiłaś się, zaproponowałaś mi nocleg, zaczęłaś mnie dotykać, potem siebie. – Unosi brew i zjada resztę bułki. – W obu przypadkach cię powstrzymałem. Jeszcze opowiadałaś jak to się masturbujesz, myśląc o mnie.

Krztuszę się kawą. Zaczynam tak kaszleć, że nie umiem się uspokoić.

Że co niby zrobiłam?! Sama przed sobą nie przyznaję się do tych fantazji...

Wyparłam z pamięci ten jeden raz, kiedy doszło do nieplanowanej palcówki. Kilka razy. Kilkanaście.

Udaje mi się zapanować nad atakiem kaszlu. Chowam twarz w dłoniach, zdaję sobie sprawę jaka muszę być czerwona.

– To było pijackie gadanie, nie bierz tego do siebie. – Staram się ratować sytuację.

– Uznałem to za komplement. – Słyszę jego śmiech, ale nie mogę na niego spojrzeć, bo spłonę ze wstydu. – Obejrzałem sobie jeszcze twoją łapkę.

OMG!

– Widziałeś mnie nago!?

– Nie, tylko brzuch oraz kawałek biustu, sama odsłoniłaś, kiedy chciałaś sobie robić dobrze. – Wzrusza ramionami.

– Widziałeś... trzeci tatuaż?

Błagam, powiedz, że nie! Jest prawie na pipce!

– Nie, ale domyślam się gdzie może być. Mogę? – Wskazuje na talerz z ostatnią drożdżówką, ja już straciłam apetyt, więc kiwam głową.

Pan i Pani M.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz