Rozdział drugi

3.8K 95 8
                                    

Dzień balu.

Od rana stres nie daje mi normalnie funkcjonować. Tak bardzo boję się, że dzisiaj coś się stanie. Może jednak mogłam posłuchać tego cholernego prześladowcy i zakończyć jakoś szybciej bal. Boję się o ojca, że coś mu się stanie lub przyspieszą zamach.

Gdy ojciec przeczytał listy w bezpiecznym miejscu bez kamer i również na weekendowym objedzie wsunął mi do torebki kopertę z poleceniem, by nic nie robić. Mamy zobaczyć czy ten tajemniczy gość faktycznie coś zrobi czy to tylko czcze pogróżki. Nie jestem przekonana co do słuszności decyzji ojca, ale ani trochę nie znam się na tym jak powinnam postępować w takiej sytuacji, więc zdaję się na niego i jego ochronę.

Po południu oddaje się w ręce makijażystki i fryzjera, ale moje myśli błądzą daleko i zawijają się wokół tego kto może wysyłać te liściki. Dlatego też na wszelkie pytania dotyczące preferencji co do upięcia włosów i rodzaju makijażu odpowiadam, że zdaje się na nich. Po dwóch godzinach dziękuję wszystkim za to jak się aktualnie prezentuje i z ulgą zatrzaskuje drzwi za zadowolonymi z siebie stylistami.

Zerkam jeszcze raz w lustro, by zobaczyć, że moje ciemne włosy wiją się falami na moich ramionach, a twarz zdobi wieczorowe smokey eye. Poza tym makijaż jest delikatny, nawet bardzo. Wyglądam dobrze, idealnie na taki bankiet.

Z głośnym westchnieniem siadam na łóżku opierając głowę na dłoniach. Chyba za bardzo się tym wszystkim przejmuje. Aż mi zaczęło łupać w głowie. Po kilku minutach w tej pozycji stwierdzam, że ból głowy jednak nie przejdzie tak szybko, więc wygrzebuje z torebki mini apteczkę, którą zawsze noszę przy sobie i łykam paracetamol.

Zakładam czarną długą suknię z rozcięciem na lewym udzie. Jest bardzo prosta. Dopasowana do sylwetki i z jednym długim rękawem. Biorę w dłoń złote sandały i kopertówkę, bo pewnie już nie wrócę do swojego pokoju. Zamykam go na klucz, by żaden z gości się tu przypadkiem nie kręcił i schodzę na dół, gdzie wszystko niebawem się odbędzie.

Przechadzam się boso po sali balowej i tarasie by sprawdzić czy wszystko jest na swoim miejscu. Dekoratorka jak zawsze dobrze się spisała. Maggie zdecydowanie umie przenieść to co mam w głowie do rzeczywistości. Uwielbiam ją za to, bo gdy tłumaczę jej jak chcę żeby wszystko wyglądało to moje pomysły się ze sobą nie kleją, a ona o dziwo umie je ze smakiem połączyć. Zatrzymuje się na tarasie patrząc w dal na ogród oświetlony lampkami. Bal jest wydawany z okazji urodzin mamy i wstąpienia taty do partii. Szkoda tylko, że mama nie może w nim uczestniczyć. Spodobałby się jej wystrój tego miejsca. Uwielbiała ogromne ogrody pełne małych lampek oświetlających je w nocy. Uważała je za bardzo klimatyczne i romantyczne, a ja zdecydowanie się z nią zgadzam. Głównie dlatego zawsze tak dbam o wystrój na tym balu. Chcę by wszystko wyglądało tak jak by chciała mama.

Wspominając ją czuje jak w oku kręci mi się łezka. Mrugam szybko by nie naruszyć tego starannie zrobionego makijażu. Poza tym słyszę za sobą kroki.

- Panienko, pierwsi goście właśnie podjechali. Pan Mason prosi panienkę by pomogła mu witać gości. - mówi kobiecy głos za mną.

- Dziękuję Dorothy, zaraz tam pójdę. - odwracam się posyłając uśmiech około pięćdziesięcioletniej kobiecie.

Dorothy również się do mnie ciepło uśmiecha i kiwa głową by po chwili okręcić się na pięcie i zawrócić. Podoba mi się to jak reagują na mnie pracownicy tego domu. Są wobec mnie uprzejmi i nie boją się o nic zapytać, czasem nawet gawędzimy na różne neutralne tematy. Wydaje mi się, że mnie lubią. Zawsze starałam się zapamiętać wszystkie imiona, bo obrzydzało mnie jak źle czasami ludzie się zwracali do swoich podwładnych. Wogóle nie próbowali zaskarbić sobie ich sympatii czy szacunku.

Siadam na jednym z krzeseł i zakładam sandałki. Och to będzie tortura wytrzymać w nich cały wieczór. Zdecydowanie wolę swoje baleriny, w których zawsze chodzę w pracy. Może nie podkreślają mojej sylwetki, ale chociaż nie mam od nich odcisków. Robie kilka pierwszych kroków by złapać pion i ruszam powoli do drzwi wejściowych.

Czas zacząć ten cyrk.

...

Impreza, jeśli można to wogóle tak nazwać, wygląda po prostu dobrze. Jest jak każde inne tego typu spotkanie. Ludzie stoją lub siedzą grupami z drinkami w dłoniach i rozmawiają. Panie zwykle o najnowszych trendach w modzie i popkulturze, ewentualnie dzielą się plotkami o innych uczestnikach balu. Panowie natomiast jak zwykle rozmawiają o polityce i obgadują się nawzajem. A momencik, raz przechodząc obok dwóch mężczyzn usłyszałam strzępki rozmowy o motoryzacji. Cóż to również powszechny, lecz jak zauważyłam powoli zanikający temat. Jednym słowem okropna nuda. Zwłaszcza, że trzeba bardzo uważać na słowa. Nie wolno za wiele wypić, ponieważ można chlapnąć coś nieodpowiedniego i przypadkowo rozsiać plotkę na "salonach".

Siadam na jednym z foteli, z których mam widok na ogród i zamyślam się na chwilę. Na prawdę wolałabym być gdziekolwiek indziej niż tutaj. Po chwili kontemplacji nad tym co właściwie mogłabym robić gdyby mnie tu nie było kątem oka zauważam, że ktoś się do mnie dosiada. Jest to wysoka blondynka o czekoladowych oczach, chudzinka jakich mało, bo stara się wyglądać dla swojego męża jak modelka mimo, że jest około czterdziestki. Całkiem sympatyczna, można z nią chwilę pogadać, ale nigdy na poważnejsze tematy.

- Witaj Mindy, jak podoba ci się przyjęcie? - zagaduje gdy już wygodnie się usadowi.

- Jest świetne, bardzo podoba mi sie dobór muzyki. Jest taka spokojna, idealna do rozmów, a nie jak na bankiecie u Greenów. Nie słyszałam tam niczego co do mnie mówili, próbowałam czytać z ruchu warg, ale nie szło mi najlepiej. - śmieje się dźwięcznie.

- Dziękuję, dałam szanse młodemu twórcy, który tak fajnie zremiksował te kawałki. - również się uśmiechnęłam. Było mi mi bardzo miło, ponieważ wiem, że komplement Mindy był szczery, ona jako jedna z niewielu dostrzega szczegóły i potrafi je docenić.

- Tak? To tak jak Lauren Green, ale jej to jakoś nie wyszło.

- Cóż ja przesłuchałam proponowaną przez niego playlistę przy pracy. Dopiero potem dałam mu umowę do podpisania. - uśmiechnęłam się na wspomnienie miny artysty, gdy to usłyszał.

- Doskonały pomysł! Chyba też przesłucham playlistę gdy przyjdzie mi wydać jakiś bankiet. - powiedziała uradowana.

- Wybacz mi na chwilę, ale pójdę do baru po nowego drinka. Zaschło mi w gardle. - szybka wymówka, by nie wymyślać kolejnego tematu do rozmowy.

- Oczywiście, polecam ci Malibu Dream. Jest na prawdę pyszny. - mrugneła do mnie, a ja podziękowałam jej uśmiechem.

Cóż to nie tak, że nie lubie Mindy, ale dziś już wykorzystałam większość moich umiejętności small talku i na prawdę nie mam ochoty znów rozmawiać o pogodzie czy nowej wystawie w galerii sztuki. A to jeszcze nie koniec bankietu. Może jak zaszyje się na dłużej w toalecie to szybciej mi to zleci?

Idąc do baru akurat mijałam kelnera zbierającego kieliszki, więc podeszłam bliżej by odłożyć na tace również swój. Nagle mężczyzna odwrócił się do mnie gwałtownie i puszczając tacę, która z hukiem wylądowała na podłodze. Wycelował do mnie z broni. Z broni!

Boże ten facet miał mnie na muszce! Oddychałam tak szybko jakbym przebiegła maraton, a oczy mimowolnie rozszeżyły mi się i patrzyłam w szoku na wyciągniętą rękę z bronią. Jak?

- Masz wykonywać polecone ci działania, bo inaczej ta kula przeleci przez twoje seksowne ciałko. - powiedział cicho mężczyzna. Na tylko cicho by nikt z gapiów wokół mnie usłyszał, ale na tyle głośno, by te słowa do mnie dotarły i wryły się w pamięć.

Podniosłam wzrok na jego twarz, ale ujrzałam tylko jak jeden z ochroniarzy podbiega i łapie go za rękę odsuwając ode mnie broń. Kelner natomiast przerzuca broń do drugiej dłoni i strzela. Nie w ochroniarza lecz w siebie. Krew tryska na mnie i mojego obrońcę, kelner pada na podłogę z dziurą w sercu.

Dopada do mnie ojciec. Coś do mnie mówi, a potem próbuje odciągnąć gdzieś w bok, ale nie słyszę, nie reaguje. Jestem w stanie tylko patrzeć na martwe ciało kelnera samobójcy. Nie mam pojęcia dlaczego ten człowiek postrzelił się po przekazaniu mi tej krótkiej informacji. Krótkiej, ale wprawiającej mnie w jeszcze większe przerażenie. Co ja mam teraz zrobić?

Ochroniarz Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz