Od rana siedzę, a bardziej leżę jak na szpilkach. Ogromnie stresuje się tym planem Liama. Najgorsze jest to, że kompletnie nie mam pojęcia gdzie chce mnie wywieźć. Boję się, że nagle wyląduje na Alasce, bo tam czasem nie docierają samoloty, więc będę bezpieczna. Przynajmniej według niego. Oby tylko Liam nie wpadł na taki pomysł. Pociesza mnie to, ze gdyby jednak zdecydował się na przewiezienie mnie to tej lodowatej krainy to utknie tam ze mną i też zamarznie na śmierć.
Mimo moich myśli dzień ciągnął mi się nasamowicie długo. Nie mogłam się na niczym skupić. Gdy zaczynałam czytać książkę lub oglądać cokolwiek w telewizji moje myśli odpływały hen daleko.
Cały czas zastanawiałam się nad miejscem, w które chce mnie wywieźć Liam. Jedyne co mi przychodziło do głowy to odludne miejsca bez zasięgu i transportu.
Bardzo martwił mnie też temat ubrań, bo miałam przy sobie tylko małą torbę, w której znajdowały się głównie legginsy, dresy, obszerne bluzy i koszulki.
Gdy na zegarze wkońcu wybiła piąta po południu drzwi od mojej sali się otworzyły i wszedł Jared. Miał na sobie jasne jeansy, białą koszulkę i motocyklową kurtkę. Na głowie natomiast miał okulary przeciwsłoneczne. Jeszcze nigdy nie widziałam go tak swobodnego. Ani trochę nie wyglądał jak poważny ochroniarz. Ale wydaje mi się, że nawet jeśli chodziłby z tak poważną miną jak Liam nie powiedziałabym, że jest poważny. Niestety Jared zarażał usmiechem i dobrym humorem przez co ciężko było go wziąć na serio.
- Proszę oto mój prezent dla ciebie.
Jared rzuca mi na łóżko obszerną jeansową kurtkę, czarną czapkę z daszkiem z jakims logo i duże przeciwsłoneczne okulary.
Będę wyglądać jak próbująca się ukryć gwiazda filmowa.
Jared śmieje się na moje słowa lecz każe szybko ubrać się w przyniesione ciuchy. Jak jak mówiłam kurtka jest na mnie za duża o conajmniej trzy rozmiary, a okulary zakrywają połowę twarzy. Poza tym mam na sobie szare dresy i obcisła czarną bluzkę. Wygladam jakbym wybierała się w długą podróż i próbowała ubrać się w miarę wygodnie.
Po chwili wychodzimy ze szpitala. Na szczęście nikt nie zwraca na nas zbyt dużej uwagi. Chyba Liam załatwił mój wypis już wcześniej. Docieramy do zaparkowanego kilka przecznic dalej małego niebieskiego samochodu. Jared cały czas rozgląda się czujnie po okolicy, chyba szukając kogoś kto nas może obserwować.
Wsiadamy do bardzo dobrze zadbanego auta. Aż dziwię się, że Nicolę jest w stanie utrzymać auto w takiej czystości. Ja nigdy nie umiałam utrzymać tak dobrze nawet szafki w łazience. Rzucam swoją torbę na tył auta po czym zapinam pasy gotowa do podróży.
- Nicole, gdy się dowiedziała o tym, że zabieram jej samochód żeby ci w czymś pomóc wczoraj cały wieczór go szorowała. Autentycznie, w życiu nie widziałem jej tak skupionej gdy była na myjni. - śmieję się w głos Jared.
Dlaczego?
Wyjmuje szybko kejny zeszyt z wielkiej kieszeni w kurtce i bazgram szybko pytanie. Nie rozumiem czemu Nicole czyściła auto. Przecież Jared miał mnie tylko przewieźć z punktu A do B.
- Bo bała się twojej reakcji. Ona kompletnie nie potrafi dbać o auto. Na myjni nie była chyba od roku, a jeszcze wczoraj tam z tyłu walały się różne papierki i torby.
Chciałabym wybuchnąć śmiechem, ale tylko wydobywam z siebie cichy ochrypły chichot. Faktycznie Nicole niestety jest strasznym bałaganiarzem. Wiem, że u nich w domu to Jared głównie sprząta, bo jej to kompletnie nie wychodzi.
- No więc sama rozumiesz, wstyd jej było, że wkońcu zobaczysz jaką jest bałaganiarą.
Śmieję się jeszcze głośniej mimo że to w moim przypadku nie wskazane i powinnam oszczędzać gardło. Jednak wizja zapalczywie sprzątającej Nicol jest przezabawna. Muszę potem do niej zadzwonić i osobiście jej podziękować.
- No już już nie śmiej się, bo ci to gardło wysiądzie na dobre. To wcale nie jest takie śmieszne! - mówi Jared jednak cały czas się uśmiecha pod nosem.
Kieruję rękę w stronę wskaźnika i manipuluje przy radiu próbując zmienić stacje. Wkońcu udaje mi się przełączyć na jedną z moich ulubionych i mogę posłuchać jakieś fajniejszej muzyki.
Jaredowu chyba rownież udziela się mój dobry humor, bo zaczyna cicho nucić pod nosem. Ma całkiem przyjemny głos, więc fajnie się go słucha.
Tak właśnie leci nam czas przez jakieś trzy godziny. Oczywiście Jared pytał mnie jeszcze o kilka innych rzeczy, ale czytanie kartek kiedy jedzie autem nie jest najlepszym pomysłem. Niestety na razie udaje mi się powiedzieć tylko jakieś pojedyncze słowa. Może jeszcze kilka dni i wkońcu uda mi się wydusić z siebie całe zdanie.
Po kolejnej godzinie i krótkim postoju wkońcu wjeżdżamy do niewielkiego miasteczka. Wygląda na na prawdę przyjemne. Minęliśmy kilka supermarketów, butików i innych mniejszych sklepików. Domy i kamienice również wyglądają na dość zadbane, a poza tym jest tu sporo zieleni. Mijamy raz jakiś park lub ulice porośnięte trawą i drzewami.
- Dobra chyba zaraz będę musiał ci powiedzieć co nieco o twojej nowej roli. Na razie weź tą blond perukę która leży z tyłu i załóż. Nie widzę tu kamer, więc raczej możesz to już zrobić.
Posłusznie związuje swoje ciemne włosy w niską kitkę i zakładam perukę w kolorze chłodnego blondu a na nią znów nakładam czapkę. Patrzę jednak na Jareda pytająco, a ten uparcie milczy.
Po kilku minutach podjeżdżamy pod niewielki piętrowy dom jednorodzinny. Jest pomalowany na ciepły beżowy kolor i ma burgundowy dach. Przed nim rozciąga się kamienny podjazd, na którym stoją dwa auta i wypielęgnowany ogródek pełen różnokolorowych kwiatów.
- To dom siostry Liama. - mówi Jared a ja wytrzeszczam oczy - W razie plotek między sąsiadami masz udawać jego dziewczynę. Tutaj masz komplet nowych dokumentów w razie ktoś by cię o coś pytał. Od teraz jesteś Monica Clark.
Jared podaję mi plik dokumentów. Dowód osobisty, prawo jazdy i kilka innych rzeczy. Każdy z dokumentów jest zaopatrzony w moje zdjęcie w przerobionych blond włosach i nowe dane. Chowam je do torebki i modlę bym nigdy nie musiała ich użyć.
- Ach zapomniałbym. Pytałaś mnie o ubrania, więc teraz mogę odpowiedzieć. Siostra Liama dostała zadanie by kupić ci wszystko czego potrzebujesz.
Teraz niedowierzam mu jeszcze bardziej. Jakim cudem obca kobieta ma znać mój gust czy rozmiar? Wogóle co ona sobie pomyślała pewnie o tym zadaniu? Kupować jakieś obcej lasce ciuchy? I to ile? Znając mojego ojca nie szczędził na to, bo powtarzał mi, że elegancja kosztuje. Taaa a ja, gdy kiedyś chodziłam po second handach to widziałam masę garniturów dla mężczyzn i kobiet, marynarek czy sukienek na różne okazje. I to za grosze.
Wysiadamy z auta i kierujemy się do drzwi wejściowych, a mnie ogarnia strach. Jak ja niby mam udawać dziewczynę Liama? A jego siostra? Przecież my się nawet nie znamy a mam u niej mieszkać!
Wolałabym najpierw sama do niej zadzwonić, na spokojnie porozmawiać i wtedy osobiście zapytać się o ewentualny nocleg u niej. Ale nie! Dzięki Liamowi wpraszam się do domu jego siostry. Lepiej być nie mogło.
Gdy pukam do drzwi po chwili otwiera nam wysoka, ciemnowłosa kobieta. Ma takie same przenikliwe, niebieskie oczy jak Liam. Jeju ale oni są do siebie na prawdę bardzo podobni. Czarne włosy ma związane w niechlujny kok na czubku głowy, a ubrana jest raczej po domowemu. Ma na sobie legginsy i oversizowy podkoszulek.
Jedno co różni ją od Liama to to, że na jej twarzy gości szeroki uśmiech. Chyba jest szczery, chodź raczej nie ma nic pozytywnego w tym, że będzie miała teraz pod dachem obcą kobietę, której w dodatku grozi niebezpieczeniestwo. Nic tylko się cieszyć.
Odwzajemnia miło jej uśmiech, by nie wyjść na niewdzięczną księżniczkę. Już mam się odezwać jako pierwsza, lecz kobieta stojąca w progu jako pierwsza zgarnia mnie w ramiona i przytula mocno. Udaje mi się tylko wydać zaskoczone westchnienie po czym lekko i dość nieporadnie objąć kobietę. Czuje się conajmniej dziwnie w tej sytuacji.
- Cześć dziewczyno Liama! Jestem Agnes!
CZYTASZ
Ochroniarz
RomansaNajpierw są to niewinne liściki, które według niej nic nie znaczą. Potem ich treść nabiera coraz bardziej niepokojący charakter. W końcu są one jawnymi pogróżkami z konkretnym zadaniem do wykonania. Przypadkowe podsłuchanie rozmowy teraz zaważy na ż...