Rozdział szesnasty

2.3K 61 1
                                    

Mimo wczorajszego incydentu z mailem, który trochę spędził mi sen z powiek w nocy, Liam nie odpuścił.

Gdy zjadłam śniadanie, Liam z zaciętą miną kazał mi iść ubrać się w jakieś bardziej sportowe i wygodne ubrania i zejść do piwnicy, gdzie znajdowała się siłownia. W pierwszym szoku patrzyłam na niego i otwierałam usta próbując coś powiedzieć. Musiałam wyglądać jak ryba.

Nie mogłam uwierzyć w to, że pamiętał. Tak, mówił mi o tym ledwie wczoraj, ale myślałam, że po akcji z mailem i zabraniem mi laptopa i komórki sobie odpuści. Ja na prawdę nie potrzebuje ćwiczeń! Pewnie nabawię się tylko kontuzji. Albo co gorsza spowoduje jego kontuzję.

Jednak postanowiłam nie strzelać fochów i spróbować treningu z Liamem.

Ubrałam się szybko w czarne legginsy i czarny stanik sportowy. Patrząc jednak na wystającą fałdkę na brzuchu ubrałam jeszcze luźny, niebieski top na ramiączkach. Moje brązowe włosy zebrałam w wysoki kucyk i założyłam czarne sportowe buty. Tak, teraz chociaż wyglądałam jak ktoś, kto uprawia sport i to lubi.

Gdy wchodzę do siłowni, czuje się jakbym była tu pierwszy raz. Co prawda byłam tu chyba tylko dwa razy w życiu. Pomieszczenie jest dość duże i wypełnione różnymi sprzętami. Głównie z siłowni korzysta mój ojciec, którego z wielkim trudem do tego namówiłam. No i oczywiście chłopaki z ochrony. Ojciec udostępnił im to pomieszczenie, by nie musieli nigdzie daleko jeździć na siłownie. No i stwierdził, że po co pomieszczenie ma stać puste skoro on i tak ćwiczy tu tylko dwa razy w tygodniu.

Liam czeka już na mnie obok bieżni z założonymi na klatce piersiowej rękoma. Ma na sobie krótkie czarne spodenki i bordową bardzo opinającą jego ciało koszulkę.  Nie da się nie zjechać wzrokiem w dół na opięte mięśnie klaty i brzucha. Boże daj mi siłę żebym tylko zdołała się skupić na tym co do mnie mówi!

- Robiłaś kiedyś trening siłowy albo cardio? - pyta na wstępie.

- Siłowego nigdy, bo nie znam techniki, ale za to byłam kilka razy na bieżni czy rowerku. - odpowiadam lekko skrępowana, bo jakoś nigdy nie miałam ochoty zainteresować się bardziej siłownią czy po prostu dbaniem o swoją figurę.

- To ci dzisiaj wszystko pokaże. Wskakuj na bieżnie. Pięć minut biegu by podnieść temperaturę ciała i potem możemy zacząć rozgrzewkę. - mówi włączjąc juz coś na jednej z bieżni.

To te pięć minut na bieżni nie jest już rozgrzewka? Ja tu zdechnę przed pierwszym ćwiczeniem!

Mimo mojego początkowego zmęczenia i zniechęcenia zaczynało mi się to podobać. Liam był bardzo ożywiony i nigdy chyba nie był tak otwarty i chętny do prowadzenia rozmowy.

Zachowywał się trochę jak ci trenerzy personalni, których kiedyś widziałam na jednej siłowni. Nie odstępował mnie na krok i z zapałem tłumaczył mi kolejne ćwiczenia. Asekurował mnie i mówił, co muszę poprawić. Ja znając moją ulotną pamięć notowałam wszystko na telefonie. A gdy coś mi nie wychodziło i się wściekałam lub nieudolnie próbowałam powtórzyć jego ruchy obserwowałam kątem oka jak jego kącik ust coraz mocniej drga i prubuje unieść się ku górze. Nie wiem co miałabym zrobić, żeby uniósł się całkowicie, chyba sparodiować jezioro łabędzie w tutu.

Mimo tego, że zipałam jak stary parowóz już po kilku ćwiczeniach to dawno nie czułam w sobie takiej energii. Czując zmęczenie i tak chciałabym robić kolejne ćwiczenia. Nie mam pojęcia czy to zadziałała magia siłowni czy chętny do rozmowy i prawie uśmiechnięty Liam. A może przyglądanie się pracy jego mięśni podczas ćwiczeń? Niee, to na pewno nie to.

- I jak ci się podobało? - zapytał Liam, gdy już siedzieliśmy na podłodze po ostatnim ćwiczeniu.

Byłam padnięta, a była dopiero jedenasta! Aż się boję zakwasów, które na pewno jutro zawitają w moich mięśniach. Liam za to nie wydawał się ani trochę tak zmęczony jak ja. Patrząc na niego miałam wrażenie, że na spokojnie zrobiłby jeszcze jeden taki trening z tym nikłym uśmiechem na ustach.

Ochroniarz Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz