7

465 25 3
                                    


- W niedziele odwiedzą nas goście - oznajmił przy kolacji Levi.
- Pańscy przyjaciele? - zapytałem, przynosząc dzbanek z kawą.
- Szef ze swoim podopiecznym - odparł, a ja po chwili uzupełniłem filiżankę ciemnowłosego gorącym napojem i odstawiłem naczynie na porcelanowy spodek. - Chłopak jest w twoim wieku i również wyrwaliśmy go z łap terrorystów - oznajmił.

- Naprawdę? To… Jak do tego doszło? - zapytałem, siadając obok mężczyzny.

- Mieszkał z dziadkiem, który posiadał niewielki majątek oraz dom. Pewnego dnia, terroryści napadli na ich posiadłość. Zabili dziadka, który był jego jedyną rodziną, a chłopaka pobili w bardzo brutalny sposób i nie tylko... - przerwał na chwilę - Na końcu zostawili go, myśląc, iż nie żyje - opowiedział i unosząc filiżankę do ust.

- To… okrutne - szepnąłem, nieco przybity. Moje myśli powędrowały do mojej własnej historii. Sam nie miałem pojęcia, co się ze mną działo. Czy mi też zrobili coś podobnego? - Czy… Czy on… doszedł do siebie?

- Na początku był w zupełnym szoku. Nie było z nim żadnego kontaktu. Nic nie mówił, odmawiał przyjmowania posiłków... Dopiero później zaczął normalnie funkcjonować. Zobaczył światełko w tunelu i postanowił wziąć się w garść. Jego rany się zagoiły i w końcu mógł wyjść ze szpitala. Erwin wziął go pod swoje skrzydło. Jest dosyć słaby, ale bardzo inteligentny oraz zaradny. Chłopak sprzedał dom dziadka, mieszka u Erwina i chodzi do tej samej szkoły, do której również niedługo będziesz uczęszczał. Można by rzec, że wyszedł na prostą.

- To naprawdę wspaniałe! - oznajmiłem pełen podziwu.

- Tak sądzisz? - mruknął mało przekonany.

- Gdyby nie wasza praca i dobroć, ten biedny chłopak na pewno dawno by zginął! Jedyna osoba jaką miał odeszła i jeżeli ma tyle lat co ja, to nie poradziłby sobie sam. Jesteście naprawdę niesamowici...

- To nie jest nasza zasługa - odparł, odstawiając filiżankę i skupiając na mnie swoją całą uwagę - Chłopak mógł ze sobą skończyć w każdej chwili. Poddać się. Widzieliśmy już na własne oczy kilka przypadków, kiedy ludzie pomimo pomocy z naszej strony, kończyli marnie...

- Ale przecież…! Wasze akcje… ratujecie zupełnie obcych ludzi! Jeżeli to miasto jest tak podłe… Musicie być tutaj bohaterami! - zaczęły ponosić mnie emocje.
- Wręcz przeciwnie - zaprzeczył. Nasze spojrzenia się skrzyżowały. Nie mogłem tego zrozumieć.

- C-Co?
- To miasto zawsze było piekłem na ziemi i niektóre fakty nigdy się nie zmienią. Poza tym, nie wszyscy z nas są bez winy… - odrzekł tajemniczo. Nie mogłem pojąć tych słów. Co takiego chodziło mu po głowie? Robili coś złego

- Może i tak, ale nie sądzi pan, że dobre uczynki zniwelują popełnione grzechy? - zapytałem, spoglądając w jego kobaltowe tęczówki.
- Też tak kiedyś myślałem. Niestety nie jest to do końca prawdą... - zanim zdążyłem cokolwiek mu odpowiedzieć, ubiegł mnie następującymi słowami - ... ponieważ niektórych grzechów nie da się zniwelować.

- Aż tak ciężkie grzech… nosi pan ze sobą? - zapytałem, Levi zerknął na mnie z błyskiem w oczach. Mogłem tego nie mówić... - przeszło mi nagle przez myśl. Nastała długa i krępująca cisza. Levi dopił swoją kawę, po czym wstał. Nie chciałem, aby się na mnie obraził...

- Panie Rivaille, ja... przepraszam. Nie powinienem był… - Poczułbym się okropnie, gdyby mnie teraz znienawidził… To dla mnie jedyna osoba, która...

- Nie musisz. Po prostu mnie... zaskoczyłeś - odpowiedział, przymykając oczy. To nie tak miało być… Chciałem mu się odwdzięczyć, a tymczasem zadaję głupie i wścibskie pytania, które zadają najwięcej bólu… Nagle poczułem, że po moich policzkach spłynęły łzy. Dlaczego… ja płaczę? Czuję się taki słaby i… To tak bardzo boli…

Ⓓ︎Ⓐ︎Ⓓ︎Ⓓ︎Ⓨ︎  I Lᴏᴠᴇ ʏᴏᴜ sᴏ ᴍᴜᴄʜ • Eren x LeviOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz