27

216 14 1
                                    

Siedziałem przy biurku odrabiając pracę domową z matematyki oraz języka angielskiego. Wcześniej zjadłem z Levim obiad w kompletnej oraz niezwykle niezręcznej ciszy. Na koniec posiłku, ciemnowłosy poinformował mnie, że do czasu aż skończy pracę, a ja zajmę się szkolnymi obowiązkami nie odbędziemy "poważnej rozmowy". Dlatego umówiliśmy się po dwudziestej, w salonie. Na zegarze, w moim pokoju wybiła dopiero dziewiętnasta. Westchnąłem i oparłem głowę o zeszyty rozłożone na blacie.

Co mam teraz zrobić? Jak się zachować? Co tak naprawdę czuje do mnie Levi? Dlaczego mnie pocałował?- wiele pytań kłębiło się w mej głowie. Tak bardzo chciałem żeby Rivaille zrozumiał moje uczucia. Choćby odrobinę...! Ale co tak naprawdę stałoby się, gdybym... gdybyśmy... Levi zostałby moim... Kim? Bliskim przyjacielem? Chłopakiem? Kochankiem?- poczułem jak moje policzki zaczynają się rozgrzewać. O czym marzysz, baka!- skarciłem się w myślach z cierpkim uśmiechem. Po chwili na mojej twarzy znów pojawił się smutek oraz zmartwienie. Poza tym, różnimy się tak bardzo... Levi jest ode mnie o wiele starszy, doświadczony, taki dorosły... Pochodzi z zupełnie innej bajki niż ja- zagubiony, osierocony, nieletni,  żerujący pasożyt, którego ma na karku. To się nie uda... Muszę przejrzeć w końcu na oczy... i choć zdaję sobie z tego sprawę, myśl o nas razem wzniecała ogień w moim uśpionym sercu. Nie mogłem myśleć o niczym innym, ani... doczekać się tego wydarzenia. To tak, jakbym liczył na dużą stertę wymarzonych prezentów pod choinką. Ciągła ciekawość i przekonanie, że czeka na mnie coś, o czym zawsze marzyłem... Jestem w kropce.- stwierdziłem słysząc bicie zegara w kącie. Powoli podniosłem się z krzesła i ruszyłem z miejsca. W salonie zastałem czarnowłosego stojącego przy oknie z papierosem w ustach. Miał na sobie elegancką, granatową koszulę oraz ciemne spodnie. Wyglądał jak zwykle... perfekcyjnie. W pewnym momencie zorientował się moją obecnością i spojrzał wprost na mnie. Z trudem przełknąłem ślinę.

- Usiądźmy...- zaproponował kierując się w stronę fotela. Mam deja vu...- pomyślałem siadając na sofie naprzeciwko Rivaille. Mężczyzna zaciągnął się fajką i wlepił we mnie badawcze spojrzenie.
- Nie muszę ci tłumaczyć, jak alkohol działa na organizm człowieka. Zwłaszcza, gdy ma za sobą długi i ciężki dzień prawdziwej harówki. Sam powinieneś dobrze o tym wiedzieć... Mam na myśli twoją przygodę na biwaku.- kiwnąłem przyznając mężczyźnie rację.
- W takim razie, jedyne co nam pozostaje, to zapomnieć o tym całym wczorajszym zdarzeniu i żyć dalej...

- Dlaczego pan to zrobił?- po raz pierwszy w życiu odważyłem się mu przerwać. Mój głos drżał i czułem jakbym był bliski płaczu. Zapomnij, zapomnij... Nie chcę już niczego zapominać! A zwłaszcza tego, co stało się zeszłej nocy!

- Nie mam cholernego pojęcia. Byłem wstawiony, miałem beznadziejny wieczór i dowiedziałem się samych złych wiadomości. Dodatkowo byłem też napalony, a ty patrzyłeś na mnie... Nieważne. Skończmy to.- postanowił odkładając papierosa na popielniczkę.
- Dlaczego?- szepnąłem wpatrując się w jego kobaltowe tęczówki.
- O co ci chodzi? Nie mów mi, że ci się to podobało...- rzekł Levi w kontekście żartu, jednak po chwili zdębiał, gdy wyczytał odpowiedź z mojej twarzy.

- Nie. Eren.- wypowiedział twardo. W jednej chwili moje serce przeszła fala bolesnego chłodu. Mimo to, zebrałem się w garść i zacząłem mówić.

- Ja... zakochałem się w panu. Wiem, że może wydać się to dziwne oraz niezrozumiałe, ale tak właśnie czuję. Nie potrafię już dłużej okłamywać pana i siebie. Zrozumiem jeżeli nie będzie pan chciał odpowiedzieć na moje wyznanie... ja po prostu...- Rivaille spojrzał na mnie ze zdziwieniem w oczach.
- Postradałeś zmysły?! Może sam dobrałeś się wcześniej do barku, co?- parsknął czarnowłosy.
- Musiał pan zauważyć... Po tamtym obozie... Nie mogłem przestać o panu myśleć. Kiedy całowałem Cristę... zdawało mi się, że to był właśnie pan!- pomimo bólu, jaki narastał w mojej piersi... nie odpuściłem.
- Przestań...- syknął Levi.
- Próbowałem to zwalczyć! Unikałem pana, zacząłem umawiać się z Cristą... ale to nic nie pomogło!

- Eren, jak Boga kocham...
- Moje uczucie stale rosły. Aż w końcu zrozumiałem, że są zupełnie inne od szacunku, wdzięczności oraz podziwu, które nadal odczuwam.
- ... jeśli zaraz nie...
- Pociąga mnie pan... w całkowicie inny sposób i...

- ... przestaniesz, to...
- ... nie wyobrażam sobie kochać kogokolwiek innego.- dokończyłem swoją wypowiedź. Przez chwilę patrzyliśmy na siebie w milczeniu, które zdążyłem szczerze znienawidzić.
- Eren. Mylisz się. Twoje uczucia zmieszały się w jeden wielki kłębek. Potrafiłeś mi zaufać, traktowałem cię najlepiej jak umiałem... Ta cała popieprzona sytuacja wymknęła się spod kontroli i doprowadziła do tego, że...

- Nieprawda! Wiem, co czuję! Dlaczego pan nic nie rozumie?!- moje wstrzymywane emocje puściły, a po policzkach spłynęły gorzkie łzy.
- Nie ma pan pojęcia jakie to uczucie... Stale się wzbraniać, ograniczać, wszystko przemyśleć setki razy, kłamać dla dobra innych... Doprowadza mnie to do szału! Nie liczę na odwzajemnienie mojej miłości. Może i nie znam pana dosyć dobrze, a nawet wcale, ale... tak bardzo chciałem już przestać z tym walczyć! Nie budować nowego życia na oszustwach...

Dlatego postanowiłem przyznać się jak najszybciej! Wszystko z powodu tej wczorajszej nocy... Wcisnął pan włącznik, pękła we mnie pewna bariera i już nie dałem rady... Niech pan nie próbuje mi wmówić, że jestem jakimś idiotą, który sobie coś wymyślił, bo tak nie jest!- zacząłem cicho szlochać i ocierać łzy rękawem zielonej bluzy, którą miałem na sobie.
- To nie ma sensu, Eren. Zrozum. Masz pojęcie jak to by wyglądało...? Spróbujmy od nowa. Jeżeli jeszcze raz wszystko sobie przemyślisz na spokojnie i...

- To nic nie zmieni! Moje uczucia takie pozostaną! Wiecznie!- kobaltowe tęczówki zabłyszczały, a źrenice się rozszerzyły.
- Nie może tak dalej być... W najlepszej sytuacji oddałbym cię teraz do rodziny zastępczej lub pod skrzydła swojej grupy, ale obie opcje na razie nie wchodzą w grę...- Chce mnie... porzucić?! Co to ma znaczyć?!- przeraziłem się.
- Skoro nie ma innego wyboru, muszę zmusić cię, abyś mnie znienawidził...

- Ja nigdy...!- zaprzeczyłem pospiesznie.
- ... co będzie proste, ponieważ wystarczy, iż pokażę ci kim naprawdę jestem oraz jak naprawdę wygląda męsko-męski związek.- Rivaille w pewnym momencie złapał za mój podbródek i przybliżył się do mnie.
- Le-Levi-san...?!- zawołałem zdziwiony. Po chwili ciemnowłosy wpił się w moje rozwarte wargi. Co się dzieje? Moje ciało... słabnie... Levi... on mnie...!

- Umówmy się. Jeżeli do końca tygodnia wciąż będziesz za mną szalał, będę twój.- z wrażenia zaschło mi w gardle, a moje serce prawie stanęło.

- Natomiast jeśli twoje zdanie się zmieni, postaram się, abyś już nigdy mnie nie zobaczył.- dokończył z tajemniczym spojrzeniem. Wciąż oszołomiony wcześniejszym pocałunkiem, wpatrywałem się z krwawym rumieńcem na policzkach w Rivaille. Pocałował mnie... jego chłodne wargi... Tym razem zrobił to całkowicie świadomie...- myślałem jedynie o odległości jaka nas wtedy dzieliła.

- Twoja odpowiedź?- bez większego namysłu dotknąłem jego ust swoimi. Kiedy się od niego odsunąłem Levi patrzył na mnie... z zawiedzeniem? Rozczarowaniem? Lecz po krótkiej chwili wylądowałem mu na kolanach, a następne co pamiętałem to to, że całowaliśmy się z taką namiętnością oraz zatraceniem, iż straciłem łączność ze światem...

Ⓓ︎Ⓐ︎Ⓓ︎Ⓓ︎Ⓨ︎  I Lᴏᴠᴇ ʏᴏᴜ sᴏ ᴍᴜᴄʜ • Eren x LeviOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz