Dream poczuł coś dziwnego. Na początku było to lekkie łaskotanie gdzieś z tyłu głowy, które powoli robiło się coraz bardziej natarczywe. Potrząsnął głową, próbując je od siebie odgonić, jednak to nic nie dawało. Ze złością uderzył pięścią w stół. Wiedział, co to jest. Jego magia się budziła. Magia, od której się odciął, której nie chciał. Po pierwsze, wiedział, że jeżeli się od niej nie odetnie, Nightmare go znajdzie przez jego pozytywną aurę, po drugie nie zasługiwał na to, by być Strażnikiem Pozytywnych Emocji, zawiódł wszystkich, zawiódł swojego brata. Co z niego za strażnik, skoro nie potrafił nawet uratować swojego brata? Poza tym nawet, gdyby chciał wrócić do swojej funkcji...nie mógł tego zrobić. Nie po tym, jak porzucił wszystkich, pozwolił, by negatywność przejęła multiversum. Wszyscy myśleli, że zginął. I to prawda, z pewnego punktu widzenia zginął już dawno.
Zaczął szybko oddychać, kiedy uczucie zaczęło stawać się coraz silniejsze, a magia wymykała się z tego ciemnego zakamarka jego duszy, w którym ją zamknął. Walczył z tym z całych sił, ale magia nie ustępowała. Raz uwolniona nie chciała znowu dać się zamknąć.
Po chwili się poddał, pozwolił magii się uwolnić, otulić się ciepłym kokonem magii. Poczuł, jak ciepło rozchodzi się po jego ciele, kiedy magia budziła się po latach. Nagle krzyknął głośno, kiedy zalała go fala emocji. Złapał się za głowę, tego było dla niego zbyt wiele, od tak dawna nie czuł już emocji innych osób... Po dłuższej chwili na nowo przyzwyczaił się do wyczuwania emocji wszystkich osób w tym AU i odetchnął z ulgą. Poziom magii się unormował, jego magia nie była już dziką, wściekłą falą, tylko spokojnym jeziorkiem, którym była od kiedy pamiętał.
*****
Nightmare podniósł gwałtownie głowę. Wyczuł coś, czego nie spodziewał się więcej wyczuć. Pozytywność tak silną, że jej obecność aż krzyczała w jego multiversum pełnym negatywności. Nie było wątpliwości do kogo ona należy.
-przecież on nie żyje...- szepnął Nightmare do siebie, jednak jego magia nie kłamała, a sygnalizowała mu obecność pozytywności tak silnej, że musiał to być on. Ktoś, kogo Nightmare się pozbył lata temu. A przynajmniej do teraz był przekonany, że go zabił.
Doskonale pamiętał tamtą walkę, gdy zadał bratu śmiertelną ranę, a tamten uciekł ranny z pola bitwy. Nie miał szans tego przeżyć. I Nightmare wiedział, że on zginął, jego aura zniknęła wieczorem tamtego dnia, a wraz z jej zniknięciem pozytywność w całym multiversum bardzo przygasła. Tylko kilka AU niegdyś tryskających pozytywnością, teraz można było nazwać trochę pozytywnymi. Teraz Nightmare miał wyjaśnienie, dlaczego pozytywność nie zniknęła całkowicie. Stało się tak, bo Dream jakimś cudem przeżył i znalazł sposób, by Nightmare nie czuł jego aury i pozytywności. Cały czas żył, pozostając poniżej radaru. I teraz albo był gotów, by zmierzyć się z bratem, albo coś go zmusiło do ujawnienia się. Nightmare obawiał się, że przez te lata Dream ukrywał się nie dlatego, że bał się brata, bo inaczej by się nie ujawnił, tylko znalazł sposób, by go zniszczyć i ujawnił się, by go zwabić w pułapkę.
Pozostawała też możliwość, że coś go zmusiło do ujawnienia się, jednak nie przychodziło mu do głowy nic, co mogłoby to zrobić.
-więc chcesz mnie zabić, tak?- mruknął Nightmare uznając, że to najbardziej prawdopodobna opcja- nawet nie wiesz, z kim zadarłeś, nie wiesz, jak bardzo urosłem przez te lata w siłę. To ja cię zabiję, braciszku, i tym razem zrobię to do końca, tak, jak należy. Tym razem nie umkniesz śmierci, a ja zniszczę całą tę przeklętą pozytywność.
*****
Dream potrząsnął głową. Wiedział, że ma niewiele czasu zanim Nightmare przyjdzie po niego. Podbiegł do szafy i wyjął z niej plecak, w którym zawsze miał zapakowane najpotrzebniejsze rzeczy w razie, gdyby musiał szybko uciekać. Musiał tylko włożyć do niego jedzenie, co też szybko zrobił. Zamknął plecak i już miał wybiegać z domku, kiedy coś go zatrzymało. Jego magia, postawiona w stan najwyższej gotowości, by w porę móc go jak najszybciej ostrzec, coś wyczuła. Ktoś stał za nim. Wyczuwał jakieś niewyraźne emocje. Odwrócił się powoli, spodziewając się najgorszego, jednak nikogo tam nie było. Ale wyczuwał emocje, wiedział, że jego magia nie kłamie. Ktoś tam był, stał przed nim, mimo, iż nie było widać ani postaci, ani jej cienia na podłodze.Czuł tego kogoś, czuł jego troskę...o niego. Ten ktoś się o niego martwił.
-kim jesteś?- zapytał Dream, rozglądając się-pokaż się!
Dust uśmiechnął się szeroko. Wiedział, że Dream go wyczuł, a przez chwilę nawet patrzył prosto na niego!
-Error! Widzisz to?!- krzyknął Dust podekscytowany.
-tak, widzę. Widocznie obudziłeś magię swojego chłopaka- rzekł Error, uśmiechając się złośliwie.
-to nie jest mój chłopak- odparł Dust- jest dla mnie jak mały braciszek, którego chcę chronić. Pocałowałem go w czoło, bracia często tak robią.
-jak uważasz- powiedział Error- ja i tak wiem swoje.
-ty zawsze wiesz swoje- rzekł Dust, po czym znowu skupił całą swoją uwagę na Dreamie.
-nie mam czasu na gierki, muszę uciekać- powiedział Dream- jeżeli chcesz porozmawiać, biegnij za mną.
Dream zaczął biec w stronę drzwi, jednak było już za późno.
-dokąd się wybierasz?- powiedział Nightmare, wchodząc do domku. Chciał wyjść z ciemnego kąta, ale Dream miał wszystko dobrze oświetlone i zepsuł mu efektowne wejście.
CZYTASZ
Linie czasu (Władca Snów część 5) [Zakończone]
FanficPo wymazaniu z historii multiversum Inka, Errora i Dusta zmieniło się ono nie do poznania. Nightmare rzucił całe multiversum na kolana, Bad Guys nigdy nie powstało, podobnie jak Star Sanses, a Cross nigdy nie istniał. Czy możliwym jest przywróceni...