rozdział piąty

45 5 9
                                    

Dream rozejrzał się. Był niedaleko swojego domu, a Nightmare'a nie było nigdzie w zasięgu wzroku. Wiedział jednak, że jego brat mógł się kryć w każdym cieniu w okolicy. I teraz, kiedy Nightmare wiedział, że Dream żyje, nie spocznie, puki go nie zabije. Dream zdawał sobie sprawę, że jego dni są już policzone. Drugi raz nie uda mu się już upozorować własnej śmierci.

Usiadł i spojrzał w niebo. Na takie same gwiazdy patrzyli niegdyś z Nightmare'm, przytulając się i wierząc, że wszystko będzie dobrze. Chciałby znowu móc w to wierzyć. Teraz był sam na świecie, nie miał przyjaciół, a brat pragnął jego śmierci.

Pomyślał o tej dziwnej obecności, którą wyczuwał u siebie w domu. Był tam ktoś, komu na nim zależało...ale kto to był? I dlaczego zależało mu na nim? Przecież nigdy nie miał nikogo aż tak bliskiego oprócz...nie, to nie możliwe. A może...to mogło tłumaczyć to, co zastanawiało go już wcześniej...

Owinął się szczelnie peleryną, a na jego twarzy zawitał lekki, nieśmiały uśmiech.

-czy to naprawdę ty...?- zapytał nieśmiało.

*****

Nightmare pojawił się w swoim domu. Zacisnął pięści. Już prawie go miał! Jeszcze chwila i by go zabił! Tym razem nie spocznie, dopuki nie zdepcze jego pyłu i dla pewności go nie spali. Uderzył pięścią w ścianę, robiąc w niej niewielkie wgłębienie. Był przecież silny, z każdym dniem coraz bardziej rósł w siłę. Dlaczego więc nie mógł zabić jednego szkieleta!? Co z tego, że to był jego brat? Dream już dawno przestał nim być. Nightmare stał się kimś innym, był inną osobą niż lata temu, kiedy jeszcze ufał bratu i wierzył w niego. Od tamtej pory wiele się zmieniło. Obiecał sobie już nigdy nie być słaby i słowa dotrzymał. Teraz nie boi się już nikogo i niczego, teraz to on dyktuje warunki całemu multiversum. Jest kimś nowym. Kimś silnym. Kimś, kto nie ma nikogo, by nikt nie mógł go skrzywdzić. Więc dlaczego gdzieś w głębi siebie się wahał?

Wziął głęboki wdech i zamknął jedyne widoczne oko. Zaczął przeszukiwać multiversum pod kątem silnej pozytywności. Po krótkim czasie warknął gniewnie i otworzył oko. Magia Dreama się uspokoiła i ten ukrył swoją aurę. Cóż, nic dziwnego, że robił to dobrze, przecież przez tyle czasu już się przed nim ukrywał.

-jedynie kupiłeś sobie trochę czasu- powiedział cicho Nightmare- i tak cię znajdę, a wtedy już mi nie uciekniesz. Zginiesz, a razem z tobą cała pozytywność.

Nie mógł się jednak pozbyć wrażenia, że jakaś jego mała część cieszy się, że Dream mu uciekł. Na wszelki wypadek kazał się tej części zamknąć i wszystkim innym częściom siebie też.

-ma być cisza- warknął, klepiąc się w głowę.

*****
Dust chodził niespokojnie od ściany do ściany.

-a co, jak Nightmare go zabił? Nasza jedyna szansa, by wszystko naprawić przepadnie!- krzyknął, przyspieszając kroku.

-uspokój się- powiedział Error, który leżał na kanapie. Jedną nogę położył na oparciu kanapy, a drugą na podłokietniku- złość piękności szkodzi. A wież mi, wiele już do stracenia z urody nie masz.

-jak możesz być spokojny?- zapytał Dust, zatrzymując się- Dream gdzieś zniknął, nie wiadomo co się z nim dzieje, a przypominam ci, że on jest naszą jedyną nadzieją!

-nie jedyną- odparł Error- poza tym załóżmy, że on się o nas dowie. Co wtedy? Magicznie wrócą mu wspomnienia, a razem z nimi my? Wątpię. Multiversum ma swoje prawa. Czego nie było w jego historii, tego nie było, kropka. Nie możemy się w niej magicznie pojawić. To zachwiałoby i tak już mocno zachwianymi podstawami istnienia multiversum. Wychodzi na to, że Ink niszczy multiversum lepiej ode mnie.- ostatnie zdanie dodał jakby od niechcenia.

-chcesz się tak po prostu poddać?- zapytał Dust z niedowierzaniem.

-nie, chcę pilnować tego, czego pilnowałem od zawsze. Równowagi multiversum. Jestem przeciwieństwem Inka. Jestem elementem destrukcji w multiversum.

Dust spojrzał na Errora zaskoczony. Nigdy wcześniej nie słyszał od niego takich słów. Pilnuje równowagi w multiversum...

-czyli nagle jesteś strażnikiem multiversum?- zapytał Dust.

Error się zaśmiał.

-strażnikiem? Nie określiłbym tego w ten sposób. Pilnuję, by Ink wszystkiego nie zepsuł. Ale widać nie wyszło, skoro jesteśmy tutaj. Jednak w obecnej sytuacji Ink nie zepsuje już nic więcej, więc misja wykonana.

-czasami zapominam, jak bardzo usunięcie mnie z historii multiversum cię zmieniło...

-a ja staram się zapomnieć, jak bardzo jesteś irytujący, kiedy wspominasz Errora, którego już nie odzyskasz. Pogódź się z tym, że nie jestem nim i nigdy nie będę. Straciłeś świat, jaki znałeś, straciłeś przyjaciół, jakich znałeś, zostałeś jedyny ze swojej linii czasu, rozumiem, że jest ci ciężko, ale przestań wzdychać do tego, co już było. Może przestań w końcu próbować złapać przeszłość i wepchnąć ją w teraźniejszość, tylko spróbuj żyć obecną teraźniejszością.

-nic nie rozumiesz...- szepnął Dust- nagle straciłem całą rodzinę z wszystko, na co tak ciężko pracowałem! Straciłem tych, dla których poświęciłbym życie! Tych, dla których wytrzymywałem tortury w tamtej piwnicy, tych, dla których poświęciłem życie! To wszystko zostało mi nagle odebrane, nagle nikt nie wiedział, kim jestem! Straciłem wszystko...ja tylko chcę wrócić do domu...do rodziny, którą kocham...

Dust usiadł na podłodze i przyciągnął kolana do klatki piersiowej. Teraz całe jego poświęcenie wydawało się bezsensowne...przecież i tak wszystko stracił, mimo, iż tak bardzo starał się to trzymać. Cały jego piękny, mały świat, o który tyle walczył...

-tez mam rodzinę, którą straciłem...- szepnął Error, siadając prosto- a przynajmniej myślę, że może to być rodzina, bo nigdy żaden z nas nie nazwał pozostałych rodziną. Przynajmniej nie głośno. Więc chyba rozumiem, co czujesz. Ale musisz zrozumieć, że to już nie wróci. Zbyt wiele się zmieniło. Zbyt wiele zostało namieszane w historii.

-mówisz zbyt mądrze jak na Errora- mruknął Dust.

-miałem dobrego nauczyciela- odparł Error- nie to, co twój Error, skoro aż tak dobrze widać różnicę.

Dust nie odpowiedział. Zbyt bardzo miał już wszystkiego dość, by dalej silić się na rozmowę.

Linie czasu (Władca Snów część 5) [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz