Poparzeńcy

531 18 14
                                    

- Warty takie jak wczoraj

- Jak któreś z was chce, mogę się zamienić. I tak teraz nie usnę - powiedziałam widząc, że Teresa jest już senna. 

- Ja tak samo - Newt usiadł obok mnie - Możemy się zamienić kolejnością - zaproponował.

Widać po nim , że przeją się śmiercią Winstona.

- W takim razie dobranoc - Teresa przewróciła się na drugi bok.

- Dobranoc - powiedzieli sobie wszyscy i poszli spać.

Siedzimy w ciszy, myśląc o tym, co się dzisiaj stało. Winston odszedł. Nie chciał zamienić się w poparzeńca, wiec musiałam go zabić.
Wiem, że dla Newt'a ciężej byłoby to zrobić.

- Gdy trafiłam do labiryntu,  był tam już jeden chłopak - zaczęłam, przypominając sobie, że pytał, czy byłam tam sama. Myśle, że to dobry temat, by chłopak choć na chwile przestał myśleć o utracie przyjaciela. - Nie polubiliśmy się.  Przedzieliliśmy nawet bezpieczną strefę na pół, tak, aby nie musieć na siebie patrzeć - uśmiechnęłam się delikatnie, patrząc na płomienie  - Potem jednak, gdy mijały kolejne dni, a my zrozumieliśmy, ze jesteśmy skazani tylko na siebie, zaczęliśmy współpracować.

- Pudło przywoziło kolejne osoby? - zapytał widocznie zaciekawiony, podsuwając się bliżej mnie.

- Nie. Byliśmy sami - zaczęłam wyrywać trawę z się nią bawić - Nauczył mnie wszystkiego. Jak rozpalić ognisko, zbudować hamak..

- Gdzie teraz jest?

- Nie żyje - zacisnęłam ręce w pieści - Ugryzło go coś i zaczął wariować - czuje jak w moich oczach pojawiają się łzy. Nie pozwoliłam im jednak wypłynąć - Kazał mi się zabić. To było jego ostatnie życzenie - Newt objął mnie ramieniem, a ja patrzyłam cały czas w jeden punkt - Później.. byłam sama. Przez dwa lata nie miałam nikogo.  - zginą zupełnie w ten sam sposób, co Winston. Przywołało to wspomnienia - Jestem tak wielkim tchórzem, że nie miałam odwagi wejść do labiryntu. Cały czas miałam w głównie , że Jack się obudzi, a mnie koło niego nie będzie. - łza spłynęła mi po policzku. Szybko ją jednak wytarłam.

To przez te dwa lata samotności stałam się taka, jaka jestem teraz. Czasami faktycznie wychodzi mi to na plus, ale patrząc na całokształt, jest o wiele więcej minusów.

- Nie jesteś tchórzem Raven - powiedział mocniej mnie przytulając. - To co dziś zrobiłaś dla Win'a, pokazało, że..

- Jestem świruską, potrafiącą tylko zabijać - przerwałam mu - Obiecuje, że gdy tylko dotrzemy do Prawego Ramienia, odłączę się od was. - to jedyne rozsądne wyjscie.

- Chyba Zwariowałaś, jeśli myślisz, ze pozwolę ci odejść - nie jego słowa, a coś w powietrzu, zwróciło moją uwagę - Jesteś nam potrzeba Raven. Nam wszy..

- Newt? Newt! - ogromna burza z piorunami idzie prosto na nas - Trzeba wiać! - wyrwałam mu się i zaczęłam budzić pozostałych. 

Gdy tylko zauważyli co się dzieje, zaczęliśmy uciekać.

W oddali stoi jakiś budek. To nasza nadzieja.

- Szybciej! - słyszę przed sobą głos Minha. Każdy z nich biegnie szybciej ode mnie - Raven gazu!

- Staram się! - nagle koło mnie strzelił piorun. Myślałam, że nic się nie stało, ale nigdzie nie mogłam zobaczyć Minha.

Strzeliło w niego!

- Pomóżcie! - krzyczę do reszty, starając się ciągnąć poszkodowanego za nogę.

Gdy tylko zorientowali się, co się dzieje, Newt i Toby wrócili się i pomogli mi w przeniesieniu Minha w bezpieczne miejsce.

- Jest! - krzykną z ulgą Thomas, gdy już wszyscy byli w budynku - Minho. Co z tobą? - uklęknął obok kolegi.

- Yy.. chłopaki? - czy tylko ja widzę poparzeńcow?
Są dosłownie wszędzie.

Nagle potwory nas zauważyły i zaczęły iść w naszym kierunku. Na szczeźnie uniemożliwiły im to łańcuchy, do których są przypięci.

- Co do..

- To nasze psy stróżujące - do pomieszczenia weszła czarnowłosa dziewczyna - Chodźcie - powiedziała i odwróciła sie do nas tyłem. - Chyba, że chcecie tu zostać - Na te słowa chłopaki wzięli na ręce Minha i zaczęli iść za nieznajomą. Coś mi tu śmierdzi.

- Chodź - podszedł do mnie Newt - Czas zobaczyć co się tu dzieje.

Równo z chłopakiem, weszłam do pomieszczenia pełnego ochroniarzy. Nie wyglądają oni na pracowników DRESZCZ-u , ale mimo to, nie wzbudzają we mnie zaufania.

- Mam trzy pytania - odezwał się mężczyzna stojący w centrum pomieszczenia- Skąd jesteście? Gdzie idziecie? Co na tym zyskam? - spojrzał na nas oczekując odpowiedzi.

- Czy mi się wydaje, czy ten koleś bredzi ? - usłyszałam cichy głos Minho. Odetchnęłam z ulgą, że nic mu się nie stało.

- Na kolana - powiedział surowo facet, patrząc na mnie.

- Chyba coś ci..- nie dokończyłam, bo podeszło do mnie dwóch facetów i trzymając mnie za ręce, powalili na kolana.
Cały czas słyszę krzyki reszty.

- Głowa w dół - podeszła do mnie tamta dziewczyna, a gdy nie wykonałam rozkazu, moja głowa została opuszczona siłą - Miałeś racje - powiedziała po chwili - Są z DRESZCZ-u.

Smile | Więzień Labiryntu Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz