Dobranoc

653 21 16
                                    

- Ja i Teresa będziemy pilnować pierwsi - Tom wyznacza warty na noc. Jest do dobry pomysł, bo w innym przypadku, ktoś z łatwością mógłby nas okraść lub zaatakować. - Później Patelniak, Aris i Minho , a na końcu Raven z Newtem, okej? - spytał patrząc na nas.

W ramach odpowiedzi przewróciłam się na drugi bok i próbowałam usnąć. Skoro mam ostatnią warte, później nie będę miała okazji się wyspać.

"""""""""""""""

- Raven, nasza kolej - czuje, że ktoś szarpie mnie za rękę.

Natychmiast wstaje, gotowa do obrony. Jeśli ktokolwiek chciał mnie... chwila. To Newt.

- Co? A już - przez chwile zapomniałam, ze nie jestem już w labiryncie.

Nadal zaspana, podeszłam trochę bliżej rozpalonego ogniska i przyglądałam się jego płomieniom. Caly czas słyszę jak Winston jęczy z bólu. Co mu się stało?

- To prawda, że byłaś sama w labiryncie? - usłyszałam koło się głos Newt' a. Chłopak usiadł blisko mnie - Nie chcesz, nie mów. Po prostu jestem ciekawy - powiedział widząc, ze nie jestem zbyt rozmowna - Ja trafiłem do labiryntu jako drugi. Pudło co miesiąc przywoziło zapasy i nowego. - tak samo jak u mnie. Tylko bez nowego - Aż w końcu przywiozło Tommy' ego, a później Teresę. To dzięki nim udało nam się wydostać - sami się uwolnili? Ciekawe - Znaczy nie wszystkim - poprawił się - Kilkunastu z nas zginęło - ponieśli straty w ludziach.
Teraz musza być ze sobą bardzo zżyci.

Nie wiem poco mi to powiedział, lecz nie skomentowałam tego.
Czasem każdy musi się wygadać.

- Każdy z nas kogoś stracił - powiedziałam po chwili ciszy - Rodzine, przyjaciół, wolność. DRESZCZ nam to zrobił - naprawdę rozumiem, ze chcą znaleźć lek, ale mogliby chociaż robić to za zgodą odpornego.
Odebrali nam prawo wyboru.

- Nie mogą nas znów złapać. - w zupełności się z nim zgadzam.

Przez resztę nocy nie odzywaliśmy się do siebie.
Każdy z nas był pogrążony we własnych myślach i przemyśleniach.

Rano znów wyruszyliśmy

Minho i Toby cały czas ciągnęli widocznie cierpiącego Winstona. Słońce paliło, a piasek złośliwie dostaje się wnętrza moich butów.
Denerwujące uczucie.

Nagle Newt zwolnił i zaczął iść koło mnie.

- Nie jesteś zbyt rozmowna, co? -

- Spostrzegawczy jesteś - odpowiedziałam patrząc na niego kątem oka - Jak sobie radziliście w labiryncie? - zapytałam, bo cisza panująca między nami zaczęła być niezręczna.
Zdecydowanie wole słuchać, niż o sobie opowiadać.
A chłopakowi to najwyraźniej nie przeszkadza.

- Każdy z nas miał jakąś funkcje. Nie lubimy darmozjadów - zaczął - Byli budowlańcy, lecznicy, kucharze, biegacze..- wymienił jeszcze kilka - I tak się jakoś żyło.

Było im łatwiej, patrząc na ich ilość w labiryncie, ale robiąc tylko jedna rzecz przez, przykładowo, trzy lata, musiało być strasznie monotonne.

- Nie dam rady - usłyszeliśmy nagle słaby głos Winstona. Wszyscy stanęli naokoło niego.

- To coś rośnie. - zaczął podwijać koszulkę - We mnie.

Jego brzuch był pokryty czarnymi żyłami i jedną, dużą raną, która zdawała się ruszać.
Czy to możliwe aby tamten człowiek w mieście go ugryzł?
Przecież nasz pokolenie miało być odporne..

- Proszę.. zabijcie mnie - powiedział, czym zdziwił nas wszytkich - Nie dajcie mi się zmienić w potwora..

Newt wyjął z kieszeni pistolet i uklęknął obok przyjaciela. Dał mu go do ręki.

- Dziękuje Newt - powiedział słabo i zaczął żegnać się z innymi. Tylko ja stałam jak kamień, nie ruszając się nawet przez chwile. - No, a teraz spadajcie - chciał być sam. W chwili swojej śmierci, chciał być sam.

Każdy powoli zaczął iść dalej, szanując wole swojego przyjaciela.

- Chodź Newt - mówię, gdy tylko on został przy ciemnowłosym. Chłopak niepewnie wstał i ze spuszczoną głową zaczął iść w stronę pozostałych
Boli go to

- Nie dam rady - usłyszeliśmy nagle za sobą. Jak na zawołanie, znów znaleźliśmy się przy rannym - Nie pociągnę za spust..

Widzę jak dolna warga Newt'a drży.
Wiem, ze chce tego zrobić.

- Nie znamy się długo, ale śmiało mogę stwierdzić, że byłeś dobrym przyjacielem - nie moim, ale jednak - Zasłużyłeś na spokój - zabrałam z jego ręki pistolet i położyłam go na piasku. Wyjęłam z nogawki nóż, który przez cały czas był tam schowany.

Zaczęłam nucić jedyną znaną mi melodie i jedną ręką popoprawiałam włosy Winstona. Chłopak zamkną zrelaksowany oczy.
Po pewnym czasie, położyłam ostrze na jego tętnicy. Wystarczy jeden ruch..

- Raven? - niespodziewanie otworzył delikatnie oczy - Uśmiechnij się, chodź przez chwile.

Zastygłam w bezruchu, lecz po chwili spełniłam jego prośbę.

Może nie był to pełen radości uśmiech, ale robię co mogę, aby wyglądał jak najmniej sztucznie.

- Dziękuje..- zamkną z powrotem oczy.

- Dobranoc Winston

Smile | Więzień Labiryntu Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz