8. Początek miejskiego życia

209 7 1
                                    

Nad ranem udało nam się dotrzeć na drogę, a tam jakiś miły mężczyzna zaoferował, że podwiezie nas do Londynu. Od razu usiedliśmy w jego powozie. Gdy dotarliśmy do miasta nie wiedziałam co czuć, było tu głośno, ludzie zachowywali się okropnie wobec siebie nawzajem i nie tylko. Nawet jeśli byłam świadkiem takiego zachowania nie raz. Mimo to cieszyłam się, w końcu miałyśmy zacząć poszukiwania Eudorii. Gdy powóz stanął ja i brunetka wysiadłyśmy i stanęłyśmy na żwirze, po czym popatrzyłyśmy na Tewkesbury'ego.

- Więc tu się rozdzielamy? - zauważył chłopak.

- Zgadza się. - odpowiedziałyśmy równocześnie, przez co zrobiło mi się smutno. Pomimo, że był on wkurzający zaczęłam traktować brązowookiego jak kolegę.

- Dziękuję, że mi pomogłyście, Enolu Holmes i Klaudio Clark. - uśmiechnęłyśmy się do niego delikatnie.

- Miałeś zapomnieć jak się nazywamy. - przypomniała En, a ja parsknęłam śmiechem.

- Teraz wymażemy mu pamięć czy za chwilę? - zapytałam przez śmiech, a pozostała dwójka też się zaśmiała.

- Musicie w takim razie znaleźć nowe imiona. - powóz z chłopakiem odjechał, a my stałyśmy tam patrząc jeszcze chwilę za nim.

- Da sobie radę. - stwierdziła niespodziewanie brązowooka, na co skinęłam głową. Chodziłyśmy ulicami, nawet nie wiem kiedy moja przyjaciółka stanęła na ulicy, przez co prawie wpadła pod kopyta koni, w ostatniej chwili pociągnęłam ją do tyłu.

- Uważaj. - dziewczyna skinęła głową. Ściskając rękę brunetki ciągnęłam ją przez miasto. Pomimo, że żyłam w Ferndell Hall, to miałam duże pojęcie o miejskim życiu. W tym momencie dziękuję ciotce, że co lato wysyłała mnie do koleżanki mieszkającej w Londynie  Szybko znalazłyśmy się w sklepie z pięknymi sukniami, tutaj zazwyczaj moja siostra kupowała kreacje, niechętnie muszę przyznać, że ma gust. Jeśli się zastanawiacie czemu poszłyśmy do salonu sukien, stwierdziłyśmy, że jej bracia i moja siostra będą napewno nas szukać, a by się ukryć musimy postąpić nietypowo. Weszłyśmy do środka i od razu zaczęłyśmy przeglądać sukienki na wieszakach, wszystkie były piękne i pewnie dość drogie. Enola w pewnym momencie chwyciła dla siebie czerwoną suknię, a ja szmaragdową, obie były piękne.

- Czego szuka dwójka chłopców w sklepie z sukniami? - zapytała sprzedawczyni, nie wyglądała na zbyt przyjazną.

- Przydałyby nam się również gorsety. - Enola zignorowała pytanie kobiety.

- Do niczego wam się nie przydadzą. To szanujący się zakład. - przewróciłam oczami.

- Więc go uszanujemy.

- Nie wyglądacie jakbyście mogły. I nie pachniecie jakbyście mogły. - mając dość tej bezsensownej wymiany zdań wyciągnęłam z kieszeni garść banknotów, na co kobieta od razu zmieniła swoje nastawienie.

- Gdzie mogłybyśmy się przebrać? - tym razem ja zapytałam, na co uzyskałam odpowiedź. Razem z Enolą poszłyśmy we wskazane miejsce. - Zapamiętaj En, tym światem żądzą pieniądze, masz kasę, masz władze. - brunetka skinęła jakby zapisywała sobie w głowie to co powiedziałam, a następnie zaczęłyśmy się przebierać. Choć gorsety z reguły były niewygodne, a zaciśnięte za mocno mogły zniszczyć narządy wewnętrzne to były idealnym sposobem na ukrycie niektórych rzeczy.

"Gorset, symbol opresji, jeśli musisz go nosić."

Jednak my robimy to z własnej woli, dzięki niemu w biuście i turnurze możemy ukryć fortunę, którą otrzymałyśmy. Z ich pomocą, będziemy wyglądać jak zupełnie inne osoby. Jak damy.. (Obie dziewczyny unoszą dłonie do góry, po czym parskają śmiechem). Związałam swoje włosy w warkocza po czym spięłam je na głowie w kształt korony, wpięłam we fryzurę kilka pozłacanych szpilek z imitacją szmaragdów, usta pomalowałam jasnoczerwoną pomadką, a potem założyłam sukienkę {media}(gorset i stelaż miałam już na sobie). W tym czasie Enola zaczęła parodiować swojego najstarszego brata, przez co miałam ochotę się śmiać. Założyłam jeszcze do tego naszyjnik na zielonej nici, a do tego wzięłam odpowiednią torebkę, miałam też na sobie czarne wiązane buty {ala trapery}. Wyszłyśmy z przebieralni po jakimś czasie, obie wyglądałyśmy przepięknie. Włosy Enoli spięte w koka, do tego doczepiany warkocz, czerwona sukienka, wszystko idealnie ze sobą współgrało. Nawet sprzedawczyni widząc nas nie mogła wyjść z szoku, takim oto sposobem dwie dzikuski stały się damami.

- Dobrze, poleci nam pani jakiś pensjonat? - uśmiechnęłam się delikatnie, Enola już rozumie zasady wielkiego świata. - Zapłacę za wysoki standard.

Trafiłyśmy do średniej jakości pensjonatu, jednak nie narzekałam, tylko En wydawała się trochę niezadowolona, ale nie dziwię jej się. Otrzymałyśmy pokój z dwoma łóżkami, podstawowymi meblami i...szczurami. To była jedyna rzecz, która mnie obrzydzała. Ostatecznie jednak i tak tam zostałyśmy, w końcu nie miało to znaczenia gdzie będziemy spać, tylko czy uda nam się znaleźć matkę Enoli. Gdy ściemniło się ubrałyśmy się w koszule nocne.

- Nareszcie mamy ustronne miejsce w którym możemy pomyśleć. Czas na fazę piątą naszego planu. - brunetka wysypała na swoje łóżko kostki z literami.

- To nie jest faza czwarta? - zapytałam siadając obok niej. - Albo szósta? - po chwili popatrzyłyśmy na siebie.

- Zupełnie straciłyśmy rachubę. - powiedziałyśmy po czym zaśmiałyśmy się wspólnie.

- Czas znaleźć mamę. - stwierdziła brązowooka. Postanowiłyśmy opublikować zaszyfrowaną wiadomość w gazetach które czyta. "Dziękujemy nasza chryzantemo, kwitniesz już? Prosimy, wyślij irysy." Irys oznacza wiadomość. Wymyśliłyśmy zawiły szyfr, który został opublikowany następnego dnia w 'The Pall Mall Gazette', 'Magazynie nowoczesnej kobiety' i w 'Prekursorze mody', każdą z tych gazet czyta. Widziałam jak moja przyjaciółka kilka razy patrzyła na gazetę w której opisywali zniknięcie markiza Basilwether, jednak zaraz potem odwracała wzrok. Zaśmiałam się cicho, wiedziałam, że jej się spodobał. Następnie poszłyśmy do kobiety z którą Eudoria regularnie korespondowała. Weszłyśmy do herbaciarni, praktycznie wszystkimi gośćmi były kobiety. Przywitałyśmy się z kobietą, która obsługuje gości, po czym poszłyśmy na piętro wyżej, tam właśnie znajdowała się Edith.

- W czymś pomóc? Chciałybyście do nas dołączyć? - kobieta o ciemnej karnacji i czarnych włosach zapytała gdy znalazłyśmy się w pomieszczeniu.

- Nie. Poszukujemy Eudorii Vernet Holmes. - powiedziała brunetka, a kobieta przed nami popatrzyła na nas badawczo.

- Enola? - teraz jej spojrzenie przeszło na mnie. - Klaudia? Enola Holmes i Klaudia Clark. To wy prawda? Dlaczego wyglądacie jak ozdoby na tort? - ja i moja przyjaciółka popatrzyłyśmy na swoje stroje. - O rany. Jesteście z matką jak dwie krople wody Enolu. A ty przypominasz swojego ojca. - przewróciłam oczami z uśmiechem.

- Mam być z tego dumna? - zapytałam śmiejąc się pod nosem.

Poszłyśmy z Enolą do biura Edith, moja przyjaciółka i nasza była nauczycielka walki rozmawiały, a ja myślałam. Tak na dobrą sprawę, nie powinno mnie tu być, Eudoria nie była moją biologiczną rodziną, a En jest teraz łatwiej dostrzegalna, gdy jestem z nią.

- Przyjechałyśmy z jednym gamoniem, ale pozbyłyśmy się go. - uśmiechnęłam się słysząc te słowa. Eudoria nie jest moją biologiczną rodziną, dlatego mi na niej zależy, bo nie musiała mnie wychowywać, a jednak to zrobiła, a Enola mnie potrzebuje, tak jak ja jej.

- Skąd pewność, że chce być znaleziona? Eudoria ukrywała się przez całe życie. Jak chce zostać w ukryciu, tak będzie. A poza tym ma zadanie.

- Jakie? - przerwałam Edith zadając to pytanie.

- To tajemnica. - prychnęłam cicho.

- Ty też byłaś na tym spotkaniu. Kto to Ellie Houseman? - dopytywałam.

- Nie mogę wam nic powiedzieć.

- Możesz, ale nie chcesz. - stwierdziła Holmes z pustym wyrazem twarzy.

- Muszę wracać do moich uczennic. Wiecie gdzie jest wyjście. - chciała odejść, ale niespodziewanie brunetka ją zaatakowała, tego się nie spodziewałam. Mimo to, kobieta powaliła dziewczynę, bez większego trudu. - Jeśli chcecie zostać w Londynie bądźcie twarde, jak skały. Żyjcie po swojemu, nie dlatego, że kogoś szukacie, tylko po to by znaleźć siebie. - i wyszła, a ja pomogłam wstać Enoli.

- Chodźmy. - zanim podeszłam do wyjścia, brunetka pociągnęła mnie w kierunku jakiejś skrzynki, w środku znajdowały się laski dynamitu. - Emmett Henbank, Berta Hengle i Ellie Houseman. - popatrzyłyśmy na siebie.

- Aleja Limehouse Lane. - powiedziałyśmy równocześnie z zadowoleniem. To jeszcze nie koniec.

Sama nie znaczy samotna Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz