2.10 Nathaniel

101 12 4
                                    

- Witam. - zdziwiona popatrzyłam w bok, obok mnie stał chłopak, może trzy lata starszy, o czarnych, kręconych włosach i czekoladowych oczach. Był wyższy o kilka centymetrów i można przyznać, że był przystojny. - Nazywam się Nathaniel Frey, a ty to Klaudia Clark, prawda? - stanęłam jak wryta.

- A ty kim jesteś? - od razu warknęłam, ale, gdy chłopak uśmiechnął się szczerze trochę się uspokoiłam.

- Jestem przyjacielem Tewkesbury'ego i, można powiedzieć, znajomym twojej siostry. Choć z tego drugiego nie jestem zadowolony. - parsknęłam cicho. - Ten świat jednak rządzi się swoimi prawami.

- Nie chcę być nie miła, ale gdzie jest twoja przyzwoitka? - zapytałam opierając przedramiona o barierkę balkoniku.

- Nie dbam o takie rzeczy. Nakazy i zakazy bogaczy są kompletnie idiotyczne, dlatego staram się nie brać w tym udziału. - skinęłam głową. - Czasami jednak trzeba się wtopić w tłum.

- Jak ty zadający się z moją siostrą? - skinął głową.

- Widzę, że chcesz zostać nie poznana, więc jak mam się do ciebie zwracać?

- Hellen. - odpowiedziałam wachlując się delikatnie. Chłopak uśmiechnął się szerzej i oparł się tak samo jak ja. - Widziałam jak moja siostra z tobą rozmawiała, wyglądała na szczęśliwą. Czemu poszedłeś?

- Bo nie mogę już wytrzymać jej ciągłego mówienia o ślubie z Sherlock'iem. Zresztą też nie mogłem dłużej słuchać jak wypowiada się na twój temat. Nie znam cię, ale wątpię, byś była tak okropna jak ona opisuje. - znów znalazłam czarnowłosą wzrokiem i miałam ochotę tam pójść i ją porządnie spoliczkować. - Jeśli chcesz jej zrobić krzywdę, to radzę zaczekać do końca balu, wtedy będziesz może miała okazję. - zaśmiałam się, a on po chwili do mnie dołączył. Było to dziwne, dawno nie rozmawiało mi się tak dobrze z osobą, której nie znam.

- Bardzo mnie kocha, nieprawdaż? - zapytałam, na co on posłał mi współczujące spojrzenie. Po chwili jednak odwrócił wzrok i odchrząknął w pięść, jakby się zestresował. Znów na mnie popatrzył, tylko tym razem prosto w moje oczy. Wyciągnął coś z kieszeni marynarki, jednak nie patrzyłam co to, za bardzo skupiłam się na jego mimice.

- Chciałem się też ciebie zapytać, czy ze mną zatańczysz? - wystawił do mnie kartkę, na której kobiety wpisują się na tańce. Wszystkie miejsca były zajęte, nie licząc ostatniego. - Jeśli nie chcesz, to zrozumiem...

- Nie mam długopisu. - westchnęłam. - Masz pożyczyć? I może masz drugi karnet? - zauważyłam delikatną czerwień na jego policzkach, po czym podał mi przedmiot i drugą kartkę. Podpisałam się moim fałszywym imieniem i nazwiskiem na jego, a on po chwili na mojej. - Teraz już masz wszystkie miejsca zajęte. - mruknęłam oddając kartkę.

- Wolałbym, by były zajęte przez jedną osobę. - tym razem to chyba ja się zaczerwieniłam, a Nathaniel zaśmiał się. - Speszyłem panią? - prychnęłam zasłaniając twarz wachlarzem i odwracając ją w bok, ale...nie mogłam zaprzeczyć.

- Pannę co najwyżej i wątpię, by kiedyś się to zmieniło. - powiedziałam cicho.

- A może po prostu nie znalazłaś jeszcze odpowiedniej osoby. - wzruszyłam ramionami.

- Może. - nagle obok nas stanęła jakaś kobieta, nawet nie przyglądałam jej się zbytnio. Nie interesowało mnie jak wygląda.

- Panie Frey, czas na nasz taniec. - chłopak skinął głową i uśmiechnął się do mnie jeszcze raz.

- Wybacz, muszę już iść. - gdy kobieta się odwróciła chwycił moją dłoń i pocałował jej wierz. - Do zobaczenia. - i odszedł zostawiając mnie z masą pytań w głowie.

Sama nie znaczy samotna Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz