Pary tańczyły na parkiecie, ale też wiele ludzi stało pod ścianami po prostu dyskutując. Szłam razem z En przez salę, czasami słyszałyśmy różne komentarze na temat naszych strojów, ale nie zwracałam na nie uwagi.
- Myślę, że jest urocza i wytworna. - z zamyślenia wyrwał mnie inny głos kobiecy. Kobieta która to powiedziała wyglądała jak wiele innych, elegancko i wytwornie, ale czuć było, że jest dużo milsza.
- Dziękuję za komplement. - odpowiedziała Enola, po czym odeszłyśmy dalej. Widząc, że moja przyjaciółka patrzy na Williama, jego ojca i ich towarzyszy chciałam pójść za nią,...ale zatrzymała mnie przed tym czyjaś ręka. Tak tylko dodam, że została ona mocno zaciśnięta na moim ramieniu.
- Klaudia? Co ty tu robisz?! - przed sobą zobaczyłam Claris, czyli jedną z dwóch osób których nie chciałam teraz, ani nigdy więcej widzieć. Kobieta o czarnych jak heban włosach i głębokich zielonych oczach patrzyła na mnie ze zdenerwowaniem. Jej blada twarz zaczęła się robić czerwona z powodu złości, nie lubiła, gdy pojawiałam się w jej otoczeniu bez zapowiedzi, a właściwie, gdy pojawiałam się wogóle obok niej.
- Witaj Claris, dawno cię nie widziałam. - uśmiechnęłam się udając głupią i wyciągając wachlarz. Zaczęłam się nim wachlować, czując, że robi mi się gorąco ze zdenerwowania. Moja siostra była osobą przy której trzeba ważyć słowa.
- Odpowiedz na pytanie, czy Panna Harrison jednak cię niczego nie nauczyła przed laty? - powiedziała milutkim tonem z wrednym uśmiechem. Jestem pewna, że moje spojrzenie byłoby w stanie ją zabić w tamtym momencie. Dobrze wiedziała co ta szkoła mi zrobiła, wredna jedzą.
- Przyszłam na bal, bo też jestem córką Amandy i Williama Clark jak ty i też należę do arystokracji. - warknęłam, obie patrzyłyśmy sobie w oczy z nienawiścią i złością. O ile jeszcze niedawno choć trochę ją kochałam, to w chwili w której przeczytałam ten głupi list, przestałam odczuwać wobec niej jakiekolwiek pozytywne uczucia. Może to głupie, ale nie byłam w stanie tego zmienić.
- Niech ci będzie. - usłyszałam po krótkiej wojnie na spojrzenia z 27-latką. - Ale nie zbliżaj się do mnie i nie przynieś mi wstydu. - pogroziła mi palcem przed twarzą, na co się skrzywiłam i uderzyłam go wachlarzem. Kobieta zrobiła minę pełną niedowierzania, nigdy nie zdobywałam się na takie zuchwałe gesty w jej stronę.
- Nie jestem dzieckiem Claris, więc nie traktuj mnie jak dziecko. Nie groź mi, wierz mi lub nie, ale przez ostatni rok stałam się kimś innym i już nie będę pozwalać ci się traktować jak popychadło. - znów patrzyłyśmy na siebie w ciszy, żadna z nas nie chciała przegrać tego małego pojedynku, obie byłyśmy uparte.
- Klaudia? - usłyszałam za plecami głos Enoli. - Emm... dzień dobry? - skierowała przywitanie do czarnowłosej.
- Hmm? O, ty pewnie jesteś Enola, młodsza siostra Sherlock'a. - moja siostra popatrzyła na brunetkę z obojętnością, pierwsza odwracając spojrzenie. - Claris Clark. - mogłam sobie wyobrazić, jak moja przyjaciółka robi zaskoczoną minę. - Cóż, miło się z tobą rozmawiało siostrzyczko, ale już się oddalę. Noc jeszcze młoda, trzeba korzystać z zabawy i uroczego towarzystwa. W końcu nie wszyscy mają taką możliwość. - uśmiechnęła się podle w moim kierunku, po czym zaczęła odchodzić. - I pamiętaj o tym, co ci powiedziałam. - i zniknęła między ludźmi na sali.
- To była twoja siostra? - z westchnięciem skinęłam głową.
- Tak, Claris Sylvie Dove Clark, moja starsza siostra, prawdziwa królowa dramatu. - przewróciłam oczami zasłaniając twarz wachlarzem. Razem z przyjaciółką poszłam na balkon, obserwowałyśmy tańczące pary z wysoka. - Za jakiś czas Sherlock i Claris też będą tak tańczyć, tylko z okazji swojego ślubu. - Holmes popatrzyła na mnie zdziwiona, ale nie powiedziałam nic więcej, nie miałam siły jej tego tłumaczyć. - Muszę do łazienki. - odeszłam jak najszybciej od przyjaciółki i wbiegłam do damskiej łazienki. - Czemu nie mogę po prostu o tym zapomnieć? Weź się w garść, masz sprawę do rozwiązania.
Uspokoiłam się po kilku minutach, po czym wyszłam z łazienki. Poszłam znaleźć Enolę, która rozmawiała z kobietą o czarnych włosach, ciemnej karnacji i w ciemnej sukience.
- Przepraszam, że tak długo mnie nie było. - zwróciłam się do przyjaciółki. - Dzień dobry, Hellen Wire. - wystawiłam w jej kierunku dłoń, którą kobieta przyjęła uśmiechając się.
- Mira Troy, jestem sekretarką lorda McIntyre'a. - stanęłam po drugiej stronie brązowowłosej, znów obserwowałam tańczące pary.
- Co one robią z tymi wachlarzami? - parsknęłam cicho śmiechem, na pytanie Holmes.
- Wysyłają wiadomości. - odpowiedziałyśmy jednocześnie z sekretarką ministra skarbu.
- Mówią nimi wszystko, co jest zakazane. - wyjaśniła precyzyjniej kobieta. - Albo zbyt wstydliwe, by mówić na głos. - zaśmiałyśmy się we trzy, choć coś nie grało mi w tej kobiecie.
- Dziękuję za tę lekcję. - odparła moja przyjaciółka.
- Ja takiej nie dostałam. By cokolwiek zyskać, my, kobiety bez władzy, musimy polegać na sprycie. - tym bardziej zapaliła mi się lampka nad głową, ona coś ukrywała. - Bo nie mamy wielu możliwości. - wystawiłam w kierunku Eboli drugi wachlarz, który miałam przy sobie.
- Proszę, weź. - brązowowłosa wzięła go.
- Jak zawsze myślisz też o mnie. - uśmiechnęła się do mnie lekko, co oddałam, po czym znów odwróciłyśmy się do kobiety, która dalej stała obok nas.
- Jeśli chcecie porozmawiać z Williamem, spróbujcie dać mu znać. - popatrzyłyśmy jak mężczyzna o czarnych włosach tańczył na parkiecie.
- No jasne. - mruknęłam cicho pod nosem, a mój uśmiech poszerzył się. Panna Troy odeszła, a Holmes zaczęła się bawić wachlarzem w między czasie. Zamyśliłam się na tyle, że nawet nie wiem kiedy obok nas znalazł się jakiś chłopak, po czym odszedł urażony. - Co ty zrobiłaś? - popatrzyłam na nią zakłopotana.
- Nie wiem jak wysyłać wiadomości. - zaśmiałam się zakrywając usta usta. Kątem oka jednak zauważyłam jedną bardzo ważną postać, ważną dla Enoli. Tewkesbury wąchał kwiatki z jakiegoś dużego wazonu. Uśmiechnęłam się chwytając dziewczynę za rękę, wiem, że nie umie tańczyć, a wicehrabia nie będzie miał przeciwwskazań by ją nauczyć. - Gdzie mnie ciągniesz?
- Na lekcję tańca. - w końcu podeszłyśmy do niego. - Hej Tewkesbury, dobrze, że jesteś, Tabitha... - pokazałam głową na Holmes, by zrozumiał, że ma nie mówić naszych imion. - ...nie umie tańczyć, a potrzebujemy tego teraz. Naucz ją, proszę. - podałam jej rękę jemu, po czym popchnęłam ich. - Idźcie w jakieś ustronne miejsce, a ja poczekam. - zanim coś powiedzieli, poszłam sobie.
***
Patrzyłam na tańczące pary i nudziłam się niemiłosiernie. Kilka razy nawet przed oczami przemknęła mi sylwetka mojej starszej siostry. Trochę dziwne jest to, że spotkałam ją po tylu latach akurat tutaj, ale nie dziwi mnie to jakoś bardzo, w końcu ona uwielbia towarzystwo arystokratów.
- Co ty w niej widzisz, Sherlock'u? - zapytałam, widząc jak za pomocą wachlarza rozmawia z przyjaciółkami o, chyba jej już ulubionym temacie, czyli ślubie.
CZYTASZ
Sama nie znaczy samotna
FanfictionPowiem tak, będzie to historia o Enoli i jej przyjaciółce z którą mieszkała w posiadłości Holmes'ów. Razem pakują się w kłopoty i intrygi, zaczyna się robić w ich życiu niebezpiecznie, jednak pokonują wszelkie przeciwności. Oczywiście, obowiązkowo w...