14. Wolność!!!

159 6 0
                                    

Czekałam przed szkołą dla dziewcząt, a właściwie stałam obok automobila i starałam się go odpalić. W końcu trzeba jakoś uciec z tego piekła, na sam widok tego budynku przechodzą mnie ciarki. Mimo to zaczęłam ciągnąć koszyk z Tewkesbury'm w środku do szkoły. Miałam na sobie męskie ubrania, więc nikt nie zwracał na mnie uwagi, wszyscy myśleli, że poczta przyjechała. Dotarłam po pewnym czasie pod odpowiednie drzwi, po czym zapukałam.

- Przesyłka z Ferndell Hall. - powiedziałam na tyle męskim głosem na ile było mnie stać. - Od Pana Mycroft'a Holmes'a. - dodałam gdy drzwi się otworzyły, a widząc minę Enoli podniosłam głowę. Dziewczyna otworzyła buzię w szoku, i wciągnęła mnie do środka, razem z koszykiem.

- Nie wierzę, że tu jesteś. - przytuliła mnie, a ja oddałam gest.

- Nie tylko ja. - odsunęła się skołowana, a z koszyka wyłonił Basilwether.

- Tewkesbury. - rzuciła mu się na szyję z uśmiechem.

- Dobra, później się powitamy. - przez śmiech przerwałam ich uroczą chwilę. - Trzeba stąd wiać.

- Wy wchodźcie do środka. - zmarszczyłam brwi na słowa bruneta.

- Mieliśmy we dwoje ją wynieść. - mruknęłam nie rozumiejąc.

- I ryzykować, że ktoś cię pozna? Nie ma mowy, do środka wy dwie. - westchnęłam tak jak Enola, na co uśmiechnęłam się szerzej, nie widziałam jej tylko jeden dzień a już zdążyłam się stęsknić.

- Ale Panna Harrison od razu go przejrzy. - jeszcze dodała En. Myślałyśmy chwilę co można zrobić, kazałyśmy chłopakowi w razie czego powiedzieć, że przesyłka jest od Mycroft'a i miał ją zanieść do gabinetu dyrektorki. Weszłyśmy do środka, bałam się trochę jednak, że Tewkesbury nas nie pociągnie, okazało się, że się myliłam.

- Nie spodziewałam się, że Tewkes ma taką siłę. - mruknęłam cicho.

- Tewkes?

- Tak na niego mówię. - wytłumaczyłam. - Wiesz, chyba się zaprzyjaźniliśmy. - nie byłam pewna jak dziewczyna zareaguje na tą wiadomość.

- To chyba dobrze. - przez chwilę nic nie mówiłyśmy i nasłuchiwałyśmy. - Sherlock tu był, pytał o ciebie. - otworzyłam szeroko oczy zaskoczona.

- O co pytał?

- Czy wszystko z tobą dobrze i czy jesteś bezpieczna. - zaczęłam myśleć nad tym co powiedziała moja przyjaciółka. - Czekaj, nie wierzę. - zmarszczyłam brwi. - Uśmiechasz się. Tak jakbyś była zakochana. - nawet nie wyczułam momentu w którym zaczęłam się uśmiechać. - Podoba ci się Sherlock? - położyłam swoją dłoń na buzi dziewczyny słysząc czyiś głos.

- Zatrzymaj się. - Panna Harrison najwyraźniej zwróciła się do Tewkesbury'ego. - A ty to kto? Masz pozwolenie, żeby wchodzić do szkoły? - dociekała.

- Miałem dostarczyć przesyłkę, dla panny...dla dyrektorki. Mogłaby mnie pani pokierować do jej gabinetu? - słyszałam jak kobieta stawia kroki, była coraz bliżej.

- Ja jestem dyrektorką tej szkoły.

- Cóż więc, to dla pani. - czułam jak moje serce mi przyspiesza.

- Otwórz, chcę zobaczyć co tam jest.

- Nie mogę, dostałem wyraźne polecenie by otwarto to na osobności.

- To niedorzeczne.

- Mój pracodawca nalegał. - dalej próbował Wicehrabia.

- A kim że on jest?

- Mycroft Holmes. - razem z brunetką się uśmiechnęłyśmy, przynajmniej mamy jakąkolwiek szansę, że kobieta się zastosuje do instrukcji.

- Mycroft Holmes... - usłyszałyśmy śmiechy trochę dalej. - Dziewczęta, zabierzcie proszę te przesyłkę do mojego gabinetu. Otworzę ją później. Dziękuję. - nagle uniosłyśmy się w górę, choć czuć było, że te dziewczyny ledwo są w stanie trzymać ten kosz. - Nie guzdrajcie się.

- To waży chyba z tonę. - widać było, że Enola się zdenerwowała na ten komentarz. Odstawiły nas na ziemię po czym szybko wyszłyśmy ze środka i cudem uciekłyśmy. Na szczęście znałam bardzo dobrze każdą drogę ucieczki, a od mojego odejścia nie zmieniło się praktycznie nic. Wsiedliśmy we trójkę na automobil, nie wiem jak się zmieściliśmy na siedzeniu, jednak udało się.

- Potraficie wogóle tym jeździć? - zapytał niepewnie brunet.

- Nie, ale znamy podstawy. - odparłam, a w tym czasie En zerwała biały kołnierzyk z szyi. Odpaliłam pojazd, a ten ruszył, jednak majstrowanie przy nim chwilę się opłaciło.

- Uważajcie na krzak. - wtedy prawie w niego wjechaliśmy. - Dziewczyny!

- Już nigdy tutaj nie wrócimy! - krzyknęłyśmy jednocześnie z brunetką śmiejąc się głośno.

- A czy to nie dziwne, że panna Harrison tak bardzo naciskała byśmy znalazły sobie mężów, a sama go nie ma? - nagle o tym pomyślałam.

- Trochę to dziwne, fakt. - przyznali.

- Dziękuję, naprawdę. Uratowaliście mnie. - nagle powiedziała Holmes. - Ja obmyśliłam plan z Klaudią, ale to i tak wasza zasługa.

- Nie ma za co. Tak myślę. - stwierdził Tewkesbury.

- Miałaś rację, tam było koszmarnie. To nie była moja bajka. - odetchnęła z ulgą brązowooka.

- Wiem. - uśmiechnęłam się zadziornie.

- Dobrze, wracajmy do Londynu i poszukajmy lepszej kryjówki. - zaproponował brunet, a brązwowłosa zatrzymała pojazd na rozstaju dróg.

- Dlaczego się zatrzymałaś? - zapytałam niepewnie.

- Enola, cokolwiek planujesz...

"Przyjdzie taki czas, gdy staniecie przed trudnym wyborem. I w tym momencie odkryjecie, do czego jesteście zdolne. Co jesteście gotowe zaryzykować dla dobra sprawy. Wasz ruch."

- Wracamy do Basilwether. - zadecydowała skręcając w odpowiednią drogę.

- Słucham? - niedowierzał chłopak.

- Na to liczyłam. - zaśmiałam się, choć sama nie wiem czemu. - Nie możemy wiecznie uciekać. Czas na konfrontację.

- Chcesz znać sprawcę? Znajdź motyw. - brunetka podała nam gazetę, szybko ją otworzyłam i pokazałam nastolatkowi.

- Nic nie rozumiem. - przewróciłam oczami, nie jest to nowość Wicehrabio.

- Kiedy dołączyłbyś do izby lordów? - zapytałyśmy równocześnie.

- Natychmiast.

- Jakbyś głosował w sprawie ustawy? - tym razem pytanie zadała Enola.

- Tak jak mój tata, byłbym za. - wszystko ułożyło się w jedną całość.

- Kto o tym wiedział? - zadałam kolejne pytanie.

- A kto odziedziczyłby rezydencję gdybyś ty też zginął? - a to akurat mi się nie zgadzało.

- Mój wujek. Mieliście, że to sprawka wuja?

- Miałoby to sens.

- Mój wuj to wpływowy człowiek, co możemy zrobić?

- Rozwiązać sprawę. - przestałam na chwilę ich słuchać, gdyż zaczęłam się zastanawiać nad wszystkim.

- Czasem lordzie Tewkesbury musisz zmącić wodę własną ręką jeśli chcesz zwabić rekiny!

- Ale poco mamy zwabiać te cholerne rekiny?! - zapytałam wyrwana z przemyśleń.

- Słuszna uwaga. - uspokoiła się dziewczyna. - Nic nie powiedziałaś wcześniej. - Enola zna mnie na tyle dobrze, by wiedzieć, że mam swoje przypuszczenia. Postanowiłam jednak zachować je dla siebie.

Sama nie znaczy samotna Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz