15. Twój czas minął

165 7 0
                                    

Gdy było ciemno dojechaliśmy do rezydencji Basilwether'ów.

- To beznadziejny pomysł. - stwierdził nagle Wicehrabia. - Im bliżej jesteśmy tym wydaje się gorszy. Dlaczego to robimy? - popatrzył na mnie i Enolę.

- W przeciwieństwie do innych dziewcząt nigdy nie uczyłyśmy się haftować. - Enola wysiadła mówiąc to, a ja zrobiłam to samo.

- Nie robiłyśmy róż z wosku, nie obszywałyśmy chusteczek, ani nie nawlekałyśmy muszelek. - dodałam kilka podobnych aktywności które potrafią robić "damy".

- Uczyłyśmy się patrzeć i słychać. Nauczyłyśmy się walczyć, na to przygotowała nas moja mama. - dokończyła Holmes.

- Uwierz nam. Znajdziemy tu odpowiedzi. - zapewniłam uśmiechając się tak szczerze jak tylko umiałam. Konfrontacja, tylko ona pozwoli nam na dowiedzenie się prawdy.

- Naprawdę nie umiecie haftować? - przewróciłam oczami słysząc te słowa.

- Jeśli chcesz poznać kogoś kto umie, to poznaj moją siostrę, jest tak samo naiwna jak ty, tylko że do tego wredna. - mruknęłam na tyle głośno by mnie usłyszeli.

- Wiem, poznałem ją. - tym stwierdzeniem zaskoczył mnie, ale nic na to nie odpowiedziałam.

- Musimy to zrobić. Ty musisz to zrobić. My...zrobimy to razem. - uśmiechnęłam się do En.

- Chodźmy. - zaproponowałam po czym udaliśmy się bliżej budynku by wejść do środka.

Weszliśmy do środka, Tewkesbury szedł na przodzie, a ja na tyle i to moim obowiązkiem stało się zamknięcie drzwi.

- Gdzie podziała się służba?

- Witaj w przyszłości. - skomentowałyśmy równocześnie.

- Mamo? - gdy chłopak nie uzyskał odpowiedzi zaczął iść wgłąb rezydencji, a ja i brunetka podążyłyśmy za nim. - O co chodzi? - widać było, że chłopak jest skołowany.

- Wiedzą, że przyszliśmy. - wyjaśniła brązowooka.

- Konfrontacja, czyli to czym kończy się każde śledztwo. - dodałam pod nosem, po czym usłyszałam przeładowanie pistoletu. - Na ziemię! - pociągnęłam pozostałą dwójkę w dół, przez co pocisk zniszczył wazę na stole przed nami, a nie skrzywdził któregoś z nas. Kolejny pocisk trafił w stół, czułam jak adrenalina powoli ogarnia moje ciało.

- Uciekajcie! - kazała En, na co wszyscy wstaliśmy i wybiegliśmy z pomieszczenia. Chcieliśmy otworzyć drzwi którymi weszliśmy, ale te ani drgnęły.

- Zamknięte. - i kolejny pocisk wystrzelił i tym razem też nas nie trafił. I kolejny, En krzyknęła, ja stałam cicho nie mogąc wydać z siebie najmniejszego dźwięku. Gdy mężczyzna przeładował znów pobiegliśmy, przykleiliśmy się do ściany, ochraniał nas tylko posąg którym się osłanialiśmy, bo nie zdążyliśmy wybiec z korytarza, teraz jedyną rzeczą o której myśleliśmy było przetrwanie. Kolejny strzał, kolejny krzyk mojej przyjaciółki, rzeźba obok nas została dość mocno zniszczona. Wszyscy padliśmy na ziemię, kuląc się przy ścianie, Enola zakryła głowę dłońmi, ja zatkałam uszy, a Tewkesbury nie wiedział co zrobić. Wychyliłam się zza posągu by zobaczyć tego samego mężczyznę, który chciał mnie zabić. Popatrzyłam na zbroję niedaleko niego, wzięłam kawałek białej skały która odpadła od posągu i rzuciłam w zbroję. Mężczyzna strzelił w nią nie bardzo wiedząc co się stało.

- Zostańcie tu. - mruknęłam cicho przemieszczając się szybko i nisko pod drugą ścianę, żadne z nich nie zdążyło nic powiedzieć. En chciała pójść za mną, jednak ostatecznie mężczyzna popatrzył w ich stronę, przez co musiała tam zostać. Nasz oprawca zaczął się zbliżać, słyszałam jak moje serce bije. Strzelił w stronę moich przyjaciół, Basilwether bał się coraz bardziej, a Enola nie wiedziała co zrobić. Postawił kolejnych kilka kroków w ich kierunku, bez problemu mógł już wycelować w Wicehrabię, a ja wtedy rzuciłam się na niego od tyłu, przez co strzelił w zbroję obok chłopaka. Zaczęłam go w miarę możliwości podduszać karabinem, mogę przyznać, że sama nie wiedziałam co robię. Kilka razem uderzył mną o ściany po przeciwnych stronach korytarza, po czym zrzucił mnie ze swoich pleców na ziemię. Kopnął mnie w brzuch, En chciała podbiec i mi pomóc, ale brunet ją powstrzymał, za co byłam mu wdzięczna. Następnie kopnął mnie w twarz, przez co poczułam krew w ustach. Chciał mnie uderzyć drugą stroną karabinu, ale wtedy Enola go odepchnęła z Tewkesbury'm. Karabin znalazł się dość daleko od naszej czwórki Wicehrabia dość szybko został pokonany przez napastnika, z Enolą mu szło gorzej, kilka razy go mocno uderzyła, gdy chciał podejść do Tewkesbury'ego, jednak i tak wylądowała na ziemi nieprzytomna. Mężczyzna wziął do ręki sznurek którym zaczął dusić bruneta, chciałam mu pomóc, ale nie miałam siły wstać, nawet nie miałam siły obudzić En. Jednak wtedy przypomniały mi się wszystkie wspomnienia z Eudorią i Enolą w roli głównej. Jej matka włożyła w moje wychowanie dużo pracy i wysiłku, nie mogę tak poprostu się poddać. Nie, gdy moi przyjaciele na mnie liczą. Przeczołgałam się, chwyciłam nogę napastnika, po czym jakimś cudem zrobiłam ten nieszczęsny korkociąg który nigdy nie wychodził ani En, ani mi. Nie spodziewałam się, że napastnik uderzy głową o jedną z rzeźb, przez co wstrzymałam oddech. On chciał mnie zabić, chciał nas zabić, a ostatecznie go pokonałam.

- Klaudia. - brunetka znalazła się tuż obok mnie i uściskała mnie, a ja to oddałam, ręce mi się trzęsły, nawet nie zauważyłam gdy się obudziła. Tewkesbury popatrzył na nas, mógł w końcu oddychać, też znalazł się w naszym uścisku. - Mama była by z ciebie dumna. Uratowałaś nas.

- Nie. - popatrzyłam na dziewczynę z uśmiechem i łzami w oczach. - To wy uratowaliście mnie. - popatrzyłyśmy na mężczyznę. Brązowooka podeszła do niego i chwyciła go za kołnierz.

- Gadaj dla kogo pracowałeś. Dla kogo pracowałeś?!

- Dla Anglii. - po tych słowach umarł, a my powoli odwróciliśmy głowy na drugą stronę korytarza słysząc odgłos uderzanej o podłoże laski.

- Babcia? - nie dowierzał.

- Tak. - zagryzłam wargę, wiedziałam, że to ona. - Obawiam się, że tak. Wygląda na to, że jeśli czegoś chcesz, musisz zrobić to sam. - moja przyjaciółka chciała stanąć przed Basilwether'em chroniąc go.

- Nie Enola. - chłopak ją zatrzymał. Kobieta w tym czasie chwyciła karabin z ziemi. Holmes pomogła mi w tym czasie wstać. - Gdzie moja matka?

- W Londynie. Z twoim wujkiem. Szukają cię. Nie zrozumieli by mnie. Przykro mi kochanie. Jednak ważą się losy naszego kraju. - kobieta uniosła strzelbę, słyszałam krzyk Enoli, gdy pocisk trafił w Tewkesbury'ego. Upadł na ziemię, a ja nie wiedziałam już kompletnie co powinnam zrobić. Otrzeźwiałam nagle i razem z dziewczyną zaczęłyśmy biec na kobietę, chciała w nas strzelić, jednak okazało się, że skończyły jej się pociski. - Już po wszystkim. To koniec. - En zabrała jej broń po czym znów znalazłyśmy się przy Wicehrabi. Obie płakałyśmy, a En chwyciła jeszcze go za rękę splatając swoje palce z jego.

- Tewkesbury.

- Tewks. - uczucie bezradności ogarnęło nas całkowicie. Niespodziewanie jednak zobaczyłam jak brunet zaciska swoje palce na dłoni dziewczyny.

- Tewkesbury? - zapytałyśmy równocześnie.

- Ostrożnie. - brązowooka pomogła mu usiąść.

- Nie jestem takim głupkiem jak sądziłyście. - okazało się, że miał pod koszulą część zbroi. Odgarnął pasmo włosów En za ucho na co się uśmiechnęłam. - Urodziłyście się by walczyć. - przytulili się, po czym przyciągnęli mnie też do uścisku. Jednak nie mogło to trwać długo, bo za nami stała sprawczyni całego zajścia. Chłopak odrzucił element zbroi, cała nasza trójka patrzyła na kobietę - Twój czas minął.

Sama nie znaczy samotna Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz