Rozdział 15

58 5 1
                                    

Dlaczego to zrobił? Dlaczego mnie pocałował? Dlaczego wszystko komplikuje? Przecież mówił, że nie bawi się w związki, a całował mnie tak delikatnie. Ten pocałunek mógłby trwać wiecznie, ale nie chcę teraz kolejnych niepotrzebnych zmartwień związanych z chłopakiem. Jest 5:00 nad ranem, a ja siedzę w środku zimy na werandzie i czekając na Sydney myślę o nikim innym jak o Ashtonie. Odmarza mi każda część ciała. Gdzie jest ta irytująca blondynka z Chicago?!

Po półgodzinnym siedzeniu na drewnianej huśtawce i oczekiwaniu, na podjeździe moich dziadków zaparkowało dobrze mi znane srebne volvo, z którego wyskoczyła moja przyjaciółka i od razu rzuciła mi się na szyję.

- Jak ja za tobą tęskniłam. - szlochała mi do ucha

- Ja za tobą bardziej. - oderwałyśmy się od siebie, a ja podeszłam do starszej Brown - Cześć, Ashley.

- Hej malutka. Jak ja się stęskniłam. Nawet nie masz pojęcia jakie Chicago jest puste bez ciebie.

- No tak przecież byłam tam główną atrakcją. - zironizowałam

- Nic się nie zmieniłaś. Opowiadaj co tam u ciebie. - kontynuowała Ashley

- Opowiem później. Jest 5:30 nad ranem i na pewno jesteście zmęczone, z resztą jak też.

Zaprowadziłam Ashley do pokoju gościnnego na pietrze, a z Sydney położyłyśmy się spać w moim pokoju. Żadna z nich się wcale nie zmieniła. Ashley ma rozpuszczone, kasztanowe, zakręcone przy końcach włosy, a jej ubiór jak zawsze jest elegancki, ale i swobodny. Długie, blond włosy Sydney tym razem były związane w luźnego kłosa, a jej zgrabne ciało odziane było w czarną, rozkloszowaną spódniczkę, pudrową bluzkę włożoną do środka i krótką jeansówkę. Dopóki nie ich nie zobaczyłam nie miałam pojęcia jak bardzo za nimi tęskniłam i jak bardzo szczęśliwa jestem, że znów są przy mnie.

~~~~*~~~~

Obudziłyśmy się po 13:00 i skierowałyśmy się do kuchni, gdzie zastałyśmy siedzące przy stole moją babcię i Ashley.

- Witaj słoneczko. Jestem Abigail, babcia Axl.

- Dzień dobry. Sydney. Miło mi panią w końcu poznać.

- Skoro już wstałyście to ja mogę jechać. - odezwała się starsza Brown wstając od stołu

- Gdzie jedziesz? - spytałam

- Musze wrócić do Chicago po jakieś papiery. Przyjadę jutro wieczorem. - Ashley była asystentką mojej matki, ale gdy moja rodzicielka uciekła ze swoim kochankiem jej firma zbankrutowała, a mama Sydney straciła pracę. Natomiast teraz jest prezesem w nowej firmie z nieruchomościami.

- Ja muszę już jechać do sklepu, kochanie. Chcecie jechać ze mną? - zapytała babcia

- Nie, przejdziemy się. Chcę pokazać Sydney okolicę.

Szłyśmy uliczkami Lamar kierując się do sklepu mojej babci. Brown jak zwykle wyglądała jak modelka z okładki jakiegoś czasopisma o modzie, a ja byłam ''tą brzydszą przyjaciółką''.

- A więc jak ci się tu mieszka? - spytała blondynka

- Jest... dobrze.

- Dobrze? - pokiwałam głową - Powiedziałaś już dziadkom?

- Nie. Powiem im, ale za jakiś czas.

- Powiedź teraz. Lepiej, żeby dowiedzieli się od ciebie.

- Co to niby miało znaczyć? - zatrzymałam się na środku chodnika i czekałam na odpowiedź

- Nic, tylko...

Just dreaming / A.I.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz