Rozdział 20

61 4 0
                                    

Po wyjściu od Ashton'a skierowałam się na cmentarz, na którym spędziłam dobre dwie godziny gadając do kamiennego nagrobka. Po wizycie u taty wróciłam do domu, ale zamiast wejść do środka usiadłam na werandzie. Jest początek stycznia, a ja siedzę na huśtawce w samej bluzie. Co prawda zimy w Lamar są ciepłe, ale niestety nie w tej chwili. Gdy rozmyślałam o sposobie przetrwania półtora roku w rodzinnym mieście mojego taty, poczułam na ramionach miękki materiał - koc, który jak się okazało przyniósł mój dziadek. Usiadł obok mnie i przez krótką chwilę milczał.

- Wiesz, że gdybym wiedział kim był ten chłopak nie wpuściłbym go do warsztatu, prawda? - spytał, zapewne myśląc, że to jest powodem mojego smutku

- Wiem. - szepnęłam

- Nie o to chodzi? - pokręciłam przecząco głową

- Po prostu nie chcę, żeby znowu wracali.

- Nie prawda. - spojrzałam zdziwiona na staruszka - Ty nie chcesz, żeby odchodzili.

- To to samo. Jeśli wrócą to i tak zaraz odejdą. Zawsze to robią.

- Wiem, że sprawiają ci szczęście, więc może warto dać im jeszcze szansę.

- Mieli już wystarczająco szans. - odparłam nieco mniej pewniej niż na początku

- Zastanów się jeszcze nad tym.

- Będę musiała. - oznajmiłam chowając twarz w dłoniach

- To jest jedyny powód dla którego jesteś taka smutna?

- Powiedziałam o wszystkim Alice i Ashton'owi.

- I jak zareagowali?

- Alice nie chcę mnie znać, a Ashton nic właściwie nie powiedział.

- Nie zamartwiaj się tym teraz i chodź do środka. - poprosił i wstał z huśtawki kierując się do wejścia

- Zaraz przyjdę. - kiwnął głową i zniknął za drzwiami. Podsunęłam kolana pod brodę, otuliłam się szczelniej kocem i zamknęłam oczy. Moja chwila samotności nie trwała długo, ponieważ ktoś postanowił się do mnie przysiąść. Do moich nozdrzy dotarł dobrze znany zapach, nie musiałam otwierać oczu, żeby wiedzieć kto to - Irwin.

- Przepraszam. - odezwał się i wtedy wiedziałam, że się nie pomyliłam

- Za co?

- Za to, że byłem taki oschły i cię ignorowałem.

- Okej.

Siedzieliśmy w ciszy, dość długiej ciszy, która zaczęła denerwować chłopaka, mi nie przeszkadzała.

- Więc jednak bawiłaś się w seks-przyjaciół. - spojrzałam na szatyna, który na twarzy miał zadziorny uśmieszek przez co mimowolnie też się uśmiechnęłam.

- Nie powiedziałam ci tego, przez to co mi powiedziałeś. Wiesz o tym, prawda?

- Tak. Trochę z tym przesadziłem i do końca nie to miałem na myśli...

- Ja nie jestem dziewczyną, która wtedy opisywałeś.

- Skąd to wiesz? - spytał kpiąco

- Bo nie chcę nią być.

- Przekonujesz mnie, żebym znalazł sobie kogoś na stałe, a kiedy uważam cię za materiał na pierwszą dziewczynę ty odmawiasz. Co za ironia.

- Nie mówiłam wtedy o sobie. - powiedziałam z nutą złości w głosie

- Przed wyjazdem na studia nie znajdę nikogo innego kto byłby wart mojej uwagi...

- Czuję się zaszczycona. - przerwałam mu, ale on kontynuował

Just dreaming / A.I.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz