"Życie"

651 51 5
                                    

Na potrzebę książki wymyśliłam swojego ikrana, który będzie bardzo istotny do końca książki

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Na potrzebę książki wymyśliłam swojego ikrana, który będzie bardzo istotny do końca książki. Dodatkowo chciałabym zaznaczyć, że jeśli źle napisałam jedną rzecz, to proszę mi napisać!

To, co się stało było dla ciebie szokiem. Starałaś się jakoś uspokoić myśli, dojść do ładu i skału a na koniec wszystko przeczekać.

Niestety, jedna myśl była dla ciebie nie do wytrzymania.
Eywa cię odrzuciła.
To była jedna solidna odpowiedź.

Dlatego od razu, kiedy zostałaś wyrzucona na brzeg wyspy trzech braci, zaczęłaś płakać.
Nigdy nie pozwoliłaś sobie na tą chwilę słabości przy rodzinie czy innych. Teraz, kiedy byłaś sama, nie wiadomo gdzie, w końcu emocję cię puściły.
Jedyne, co miałaś to tylko sztylet, opaskę z ostrym diamentem oraz swój przeklęty łuk.
Byłaś sama, bóg wie gdzie. Chciałaś wrócić do domu. Do babci, do klanu, do Eywy...ale czułaś, że nigdzie nie ma dla ciebie miejsca. Twoja rodzina nie jest twoją prawdziwą, Eywa cię odrzuciła a na dodatek są jacyś typi, którzy uganiają się za zemstą.
Musiałaś działać, ale nie wiedziałaś jak. Byłaś rozbita.

Chciałaś wskoczyć do wody i może dopłynąć do znajomego brzegu, ale twoje działania przerwało ciche warknięcie. Wystraszona spojrzałaś na swoją prawdą stronę. Napotkałaś czerwone oczy, które błyszczały jak rubiny po wypolerowaniu.
Miałaś wrażenie, że zaraz skończy się twój żywot.
To coś zaczęło powoli wychodzić z ciemności, i kiedy w końcu to zrobiło, nie mogłaś uwierzyć.

Zwierzę przypominało niegdyś wielkiego i potężnego Torukt Makto. Jednak był znacznie większy od niego. Był czarny, z białymi pasami, które...pokrywały również skórę Thanatora.
Nie wiedziałaś o co tu chodzi.
Zwierzę wyglądało bardzo groźnie.
Jego oczy go tylko potęgowały.
Przeszedł przez ciebie większy strach, kiedy jego Tsaheylu powędrowało do twojej twarzy. Aby zobaczyć, co się stanie, wzięłaś pęk swoich włosów i połączyłaś się.
Szybko zrozumiałaś, o co chodzi.
To jest ikran, który to on kontroluje ciebie.
Poczułaś wszystkie jego emocje w sobie i o mal nie rozerwały ci duszy. Starałaś się uspokoić szybko bijące serce.

- Skąd się wziąłeś ?.- czułaś, że w końcu wraca równowaga.
Przekręcił głową.

- Musisz być bardzo samotny. Tak jak poniekąd ja.- pogłaskałaś go.- Wiesz, gdzie leży klan Metkayina ?.

Również nie zrozumiał.
A może, skoro w tym momencie przykucnął tak, abyś na niego wsiadła ?

Zrobiłaś to powoli, aby się nie wystraszył czy coś. Odczekałaś parę sekund i powiedziałaś "leć". Wbił się w powietrze tak szybko, jakby chciał polecieć w kosmos.

- Spokojnie, spokojnie.- pogłaskałaś go.- Wszystko okej.

Wten oto sposób stałaś się jednością z tajemniczym ikranem. I właśnie w tym momencie razem z nim leciałaś nad wodami, które były przykryte chmurami.
Czułaś spokój. W końcu. Przez tą całą sytuację z Kiri oraz Eywą czułaś się okropnie.
Jednak wszystko dobre kiedyś się kończy. Był wieczór, a ty byłaś coraz bliżej osady. Ikran wysadził cię na brzegu po drugiej stronie, chyba nie chciał, aby ktokolwiek go widział.
Jego białe paski świeciły, i gdzie niegdzie na jego czarnej skórze.

- Dziękuje.- przyłożyłaś czoło do jego po czym odleciał.

A ty wróciłaś do rodziny. I przy okazji dowiedzieć się prawdy.

Mam nadzieję, że rozdział wam się podobał!Miłego dnia/nocy!❤

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Mam nadzieję, że rozdział wam się podobał!
Miłego dnia/nocy!❤

Legends never die | Avatar 2: Istota wodyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz