"Przeznaczenie"

560 42 42
                                    

Z góry przepraszam za błędy ortograficzne, literówki czy korektę

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Z góry przepraszam za błędy ortograficzne, literówki czy korektę.  Nie zwracajcie uwagi ;)

Wojna nigdy nie była, nie jest i nie będzie dobrym rozwiązaniem w świecie Na'vi. Istot zamieszkujących planetę Pandora. Spokój to priorytet panujący tutaj.
A ludzie to zniszczyli.

Gdyby twoja mama dowiedziała się, co w tym momencie zrobiłaś, dostałabyś ochrzan życia. W sumie to nawet nie wiesz, czy dożyjesz tego zaszczytu.

- Nie wierzę, że się na to zgodziłam.- powiedziałaś do siebie unikając kolejnego strzału od strony pułkownika.- Daruj sobie, Miles!

- Imponuje mi twój ikran.- krzyknął.- Może nauczysz się w końcu latać, co ?.

- Jak widać dzięki mojemu ikranowi wszystko jest możliwe. Nie zastanawia cię fakt, dlaczego tylko ja na nim latam ?.- wystrzeliłaś swoją strzałę.- Bo mnie bardzo.

- Oświeć mnie, mała przybłędo.
Zabolało, trochę. W sumie to gdyby nie Jake i Neytiri to może byś mogła się tak nazywać.

- Może jestem jakiś tajemniczym Jeźdźcem, który będzie prowadził wszelkie klany do zwycięstwa ?.- zaśmiałaś się.- Na przykład jak teraz.

Wokół ciebie, jak i twojego przeciwnika pojawiła się chmura dymu. Było nieprzyjemnie. On miał maskę, a ty...no cóż, ikran nie do końca był przyzwyczajony do zanieszczysczonego powietrza.

- Pożałujesz, że wszedłeś na te ziemię.

Wbiłaś się w powietrze jeszcze wyżej, aby potem zanurkować w dół. Strzały wyleciały, ale nie trafiłaś. Przeklnęłaś pod nosem.

- Może jednak dasz się zabić ? Cokolwiek robisz, niczym to nie osiągniesz.

Nie wytrzymując jego słów wyskoczyłaś z ikrana, aby potem wskoczyć na Milesa. Zaczęłaś go dusić i bić. Próbował cię zrzucić, ale siłę odziedziczyłaś....cóż. Po kimś na pewno.

Udało mu się. Zrzucił cię. Nakierował na ciebie bronią i się uśmiechnął. Potem można było usłyszeć strzał, ale tak się nie stało. Zamiast tego rozległ się przeraźliwy krzyk na niebie. Przez chmurę i pojawiające się błyskawice można było zobaczyć tylko parę czerwonych oczu, które były coraz bliżej ciebie.

- Gdzie jesteś ?!.- Głos Neytiri rozległ się w twojej słuchawce.

- Mamo...- szeptnęłaś.- Chyba w cholernym niebie.

- Jak to niebie ? Pytam się ciebie, gdzie ty jesteś ?!.

- Walczyłam dzielnie, mamo...przysięgam.

Ten dym działał jak jakaś cholerna narkoza.
Tsaheylu połączyło się. Teraz na nowo odzyskałaś rozum i chęć walki.

- Będzie dobrze.- i się rozłączyłaś.

Wyciągnęłaś sztylet z opaski i złapałaś go w usta. Musiałaś się przygotować. Polizałaś swoją krwawiącą wargę i wróciłaś do wojny powietrznej.

- Myślałem, że zginęłaś.- wydawał się zdziwiony.- A jednak chcesz walczyć dalej.

- Wypełnię tę zadanie, chodźbym miała stracić jakąś kończynę.

Nie spodziewałaś się takiego szybkiego obrotu spraw. Twój ikran się zatrzymał i nie umiałaś nim kierować.

- Co się dzieje ?.- spytałaś cicho.- Ej!.

Odpowiedź uzyskałaś w postaci piorunów, których zaczęło być więcej i więcej. Byłaś przerażona, tak samo jak sam pułkownik. Poczułaś, jak zaczyna boleć cię serce, a włosy zaczęły elektryzować.
Chciałaś spytać zwierzęcia, co jest grane, ale odpowiedź nasunęła się sama.
Błyskawice dawały ci moc.

Mam nadzieję, że rozdział wam się podobał! Miłego dnia/nocy!❤

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Mam nadzieję, że rozdział wam się podobał!
Miłego dnia/nocy!❤

Legends never die | Avatar 2: Istota wodyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz