Harry usiadł na łóżku w Wieży Gryfindoru. Uczta skończyła się już przed godzina, ale wszyscy dalej dyskutowali o Turnieju i pozostałych szkołach.
Potter nie brał udziału w tych rozmowach. Zignorował zachwyty Rona nad Krumem i wzdychania Deana oraz Seamusa nad pół-willą z Francji. Przysłuchiwał się tylko. I myślał. O tak wbrew pozorom Harry Potter myślał dość często. Nie widział tylko sensu w wykorzystywaniu tego na lekcjach i bynajmniej nie miał do tego motywacji.- Ej a jak myślicie czemu Ameryka wysłała tylko trzy osoby? - rzucił pytaniem Dean.
- Może są aż tak pewni umiejętności? - rzucił Seamus, który leżał zrelaksowany na swoim łóżku.
- Może tak mało mieli kompetentnych ludzi? - odpowiedział Ron.
- Może nie mogli pozwolić sobie na wysłanie większej ilości? Albo tylko te osoby chciały ryzykować? - Harry po raz pierwszy włączył się do dyskusji. Dean zmarszczył brwi rozważając jego odpowiedź.
Seamus uniósł sceptycznie brwi.- I mieliby tym samym odrzucić wieczną sławę i chwałę? - Harry wzruszył ramionami w odpowiedzi na retoryczne pytanie Finnigana.
- Nie każdy chce być sławny. - Ron powiedział na głos niemal to samo co Potter pomyślał.
- Powód dlaczego czarodziejów z tej szkoły jest tak mało jest inny. - mruknął Nevile. Jako jedyny z piątki chłopców był już przebrany w piżamę. Harry zauważył jednak, że jego kolega założył górę swojej piżamy tył na przód. Sądząc po minie Deana on też to zauważył, jednak żaden z nich nie chciał przerywać koledze. Wszyscy chłopcy w dormitorium byli ciekawi tego co Longbottom ma do powiedzenia.
- Zjednoczona Szkoła jest zjednoczona dopiero od niedawna. Wcześniej mieli konflikty. Mają przez to mniej uczniów. - wyrecytował szybko Nevile wyraźnie skrępowany spojrzeniami kolegów, którzy wpatrywali się w niego z niesłychaną uwagą. - przynajmniej to oficjalna informacja. Innej nie znam.
- Skąd to wiesz. - zaciekawił się Ron.
- Moja babcia ma przyjaciela w Ameryce, którego dziecko chodzi do tej szkoły. Znaczy to nie do końca jej znajomy. Znał się z moją mamą. - Nevile urwał na chwilę, ale kontynuował. -ten znajomy jest mugolem, ale Lacy jest świetną czarodziejką. Ponoć jej mama była od nas, ale nie powiedziała mi nigdy kim była.
- Wow, stary. Nie wiedziałem, że masz takie kontakty. - gwizdnął przeciągle Seamus.
Po chwili znowu zmienili temat.
- A jak myślicie, kto z Hogwartu zostanie wybrany?
- Oby nie żaden Ślizgon.
- Angelina chce się zgłosić. Ona by tam wymiatała jak w czasie gry.
- Diggory ma spore szanse.
- Albo ta wysoka Krukonka z siódmego roku. Kojarzycie? Taka szatynka.
Mniej więcej w tym momencie rozmowy Harry wymamrotał coś i zmył się do łazienki z piżamą i przyborami toaletowymi. W łazience odetchnął głęboko. Odstawił przybory tam gdzie co roku. Wykonał kilka innych niezbędnych czynności po czym wskoczył pod prysznic. Gorąca, niemal parząca woda go zrelaksowała. Mógł wreszcie pomyśleć w ciszy.
Głównym tematem jego rozmyślań była amerykańska szkoła i czemu nagle jest w stanie wyczuwać magię, która krąży dookoła niektórych osób. Takich jak Dumbledore, profesor Neptun i ten czarnowłosy Amerykanin.
************
Percy rozłożył się na kanapie w salonie, który był największym pomieszczeniem w kwaterach, które im wskazano.
Pokój był w kształcie pięciokąta. Przy najdłuższej ścianie znajdował się kominek w którym wesoło migotał ogień. Dwie ściany naprzeciw miały okna wychodzące na błonia i jezioro. W pomieszczeniu były dwie kanapy, trzy fotele i stolik kawowy. Cały pokój był utrzymany w ciepłych odcieniach beżu i brązu.
CZYTASZ
Turniej - Harry Potter i Percy Jackson crossover
FanfictionWojna z Gają się zakończyła. Świat herosów jest chwilowo bezpieczny, choć już zbierają się nad nim chmury. Ale przeznaczeniem Słońca jest się nimi zająć. Siódemka poszła w swoją stronę, zgodnie ze swoimi planami. Percy nareszcie ma okazję zająć się...