Rozdział 12

418 32 6
                                    

Harry usiadł na łóżku w Wieży Gryfindoru. Uczta skończyła się już przed godzina, ale wszyscy dalej dyskutowali o Turnieju i pozostałych szkołach. 
Potter nie brał udziału w tych rozmowach. Zignorował zachwyty Rona nad Krumem i wzdychania Deana oraz Seamusa nad pół-willą z Francji. Przysłuchiwał się tylko. I myślał. O tak wbrew pozorom Harry Potter myślał dość często. Nie widział tylko sensu w wykorzystywaniu tego na lekcjach i bynajmniej nie miał do tego motywacji.

- Ej a jak myślicie czemu Ameryka wysłała tylko trzy osoby? - rzucił pytaniem Dean.

- Może są aż tak pewni umiejętności? - rzucił Seamus, który leżał zrelaksowany na swoim łóżku. 

- Może tak mało mieli kompetentnych ludzi? - odpowiedział Ron.

- Może nie mogli pozwolić sobie na wysłanie większej ilości? Albo tylko te osoby chciały ryzykować? - Harry po raz pierwszy włączył się do dyskusji.  Dean zmarszczył brwi rozważając jego odpowiedź.
Seamus uniósł sceptycznie brwi. 

- I mieliby tym samym odrzucić wieczną sławę i chwałę? - Harry wzruszył ramionami w odpowiedzi na retoryczne pytanie Finnigana. 

- Nie każdy chce być sławny. - Ron powiedział na głos niemal to samo co Potter pomyślał.

- Powód dlaczego czarodziejów z tej szkoły jest tak mało jest inny. - mruknął Nevile. Jako jedyny z piątki chłopców był już przebrany w piżamę. Harry zauważył jednak, że jego kolega założył górę swojej piżamy tył na przód. Sądząc po minie Deana on też to zauważył, jednak żaden z nich nie chciał przerywać koledze. Wszyscy chłopcy w dormitorium byli ciekawi tego co Longbottom ma do powiedzenia. 

- Zjednoczona Szkoła jest zjednoczona dopiero od niedawna. Wcześniej mieli konflikty. Mają przez to mniej uczniów. - wyrecytował szybko Nevile wyraźnie skrępowany spojrzeniami kolegów, którzy wpatrywali się w niego z niesłychaną uwagą. - przynajmniej to oficjalna informacja. Innej nie znam. 

- Skąd to wiesz. - zaciekawił się Ron. 

- Moja babcia ma przyjaciela w Ameryce, którego dziecko chodzi do tej szkoły. Znaczy to nie do końca jej znajomy. Znał się z moją mamą. - Nevile urwał na chwilę, ale kontynuował. -ten znajomy jest mugolem, ale Lacy jest świetną czarodziejką. Ponoć jej mama była od nas, ale nie powiedziała mi nigdy kim była. 

- Wow, stary. Nie wiedziałem, że masz takie kontakty. - gwizdnął przeciągle Seamus. 

Po chwili znowu zmienili temat.

- A jak myślicie, kto z Hogwartu zostanie wybrany?

- Oby nie żaden Ślizgon. 

- Angelina chce się zgłosić. Ona by tam wymiatała jak w czasie gry. 

- Diggory ma spore szanse. 

- Albo ta wysoka Krukonka z siódmego roku. Kojarzycie? Taka szatynka. 

Mniej więcej w tym momencie rozmowy Harry wymamrotał coś i zmył się do łazienki z piżamą i przyborami toaletowymi. W łazience odetchnął głęboko. Odstawił przybory tam gdzie co roku. Wykonał kilka innych niezbędnych czynności po czym wskoczył pod prysznic. Gorąca, niemal parząca woda go zrelaksowała. Mógł wreszcie pomyśleć w ciszy. 

Głównym tematem jego rozmyślań była amerykańska szkoła i czemu nagle jest w stanie wyczuwać magię, która krąży dookoła niektórych osób. Takich jak Dumbledore, profesor Neptun i ten czarnowłosy Amerykanin.

************

Percy rozłożył się na kanapie w salonie, który był największym pomieszczeniem w kwaterach, które im wskazano.
Pokój był w kształcie pięciokąta. Przy najdłuższej ścianie znajdował się kominek w którym wesoło migotał ogień. Dwie ściany naprzeciw miały okna wychodzące na błonia i jezioro. W pomieszczeniu były dwie kanapy, trzy fotele i stolik kawowy. Cały pokój był utrzymany w ciepłych odcieniach beżu i brązu.

Turniej - Harry Potter i Percy Jackson crossoverOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz